[b]
Faktycznie w tych meczach w Słupsku grał pan na własną prośbę?[/b]
Jarosław Mokros: Nie ukrywam, że ta kontuzja chodzi za mną już od dłuższego czasu. Cały miałem robione badania, by dokładnie zobaczyć, jak postępuje proces gojenia się. Cieszę się, że mogłem pomóc drużynie. Najważniejsze jest to, że udało się zagrać te dwa mecze i awansować.
Odczuwał pan ból w trakcie meczu?
- Tak, ale wiadomo, że podczas spotkania działają emocje, adrenalina. O tym się nie myśli. Aczkolwiek w czwartkowym meczu w pewnym momencie źle upadłem na parkiet i nieco się przestraszyłem.
Właściwie to z jakim urazem pan się zmagał?
- Badania wskazywały na naciągnięcie mięśnia krawieckiego.
Czy informacja o kontuzji Kacpra Borowskiego miała wpływ na pana powrót na boisko?
- Nie. Moja decyzja o powrocie nie miała nic wspólnego z kontuzją Kacpra Borowskiego.
[b]
Pierwszy mecz po powrocie był świetny, ale w tym drugim miał pan już spory problem z trafieniem do kosza.[/b]
- Warto pamiętać o tym, że dość długo nie grałem i potrzebuję trochę czasu na to, aby ponownie wejść w rytm. W czwartek mi nie wyszło, ale inni gracze pociągnęli drużynę do sukcesu. Rzuty nie wpadały, ale starałem się robić inne rzeczy na boisku. Mam tu na myśli grę w obronie, zbiórki. Świetnie prezentował Blassingame, który był naszym liderem. Swoje zrobili także Jackson i Campbell.
Blassingame kluczowym graczem w rywalizacji z Polskim Cukrem Toruń?
- Mieć takiego zawodnika w składzie to skarb. Wiem, że były porównania Jerela i Danny'ego Gibsona. Prawda jest taka, że kto ma Jerela, ten zwycięży.
Blassingame sporo mówił o tym, że trenerzy nie wybrali go do najlepszej piątki sezonu zasadniczego? Zabolało go?
- Pewnie, że go zabolało. O tym nawet głośno w mediach. Myślę, że w tych meczach ćwierćfinałowych pokazał że trenerzy się mylili. Tym bardziej, że jego rywalem był Danny Gibson. Udowodnił swoją wyższość.
Jesteście w półfinale, ale przed rywalizacją z Polskim Cukrem Toruń wcale tak różowo nie było, bo w trakcie sezonu zasadniczego nie prezentowaliście najwyżej formy.
- Mieliśmy kłopoty. Nasza gra falowała, ale na koniec sezonu zasadniczego mieliśmy taki sam bilans (23-9), jak w zeszłym roku. Nie martwiliśmy się o naszą formę, bo wiemy, że w tych najważniejszych momentach potrafimy spiąć się na wyżyny swoich umiejętności.
Rozmawiał i notował Karol Wasiek
ZOBACZ WIDEO 25. mistrzostwo Polski koszykarek Wisły Can-Pack Kraków (źródło TVP)
{"id":"","title":""}