Kibice będą to długo wspominać. Siarka zdobyła pięć punktów w dwie sekundy!

WP SportoweFakty
WP SportoweFakty

Sobotnie spotkanie Siarki Tarnobrzeg z BM Slam Stalą Ostrów Wielkopolski trzymało w napięciu do samego końca. - Bez wiary nie byłoby tego zwycięstwa - przyznaje Jakub Zalewski, jeden z bohaterów meczu.

Kibice, którzy z trybun oglądali mecz Siarki Tarnobrzeg z BM Slam Stalą Ostrów Wielkopolski, z pewnością nie żałują swojego wyboru. To było jedno z najbardziej dramatycznych spotkań na przestrzeni ostatnich lat w Tauron Basket Lidze. Jeszcze bowiem na dwie sekundy przed końcem gospodarze przegrywali z ekipą Zorana Sretenovicia 67:70.

Wówczas na linii stanął Jakub Zalewski i zaczęły dziać się rzeczy, których nikt się nie spodziewał. Polak trafił pierwszy rzut wolny, a drugi specjalnie chybił, by dać szansę swojej drużynie na doprowadzenie do remisu. Taki scenariusz się powiódł - Jakub Patoka zebrał piłkę i umieścił ją w koszu.

"Stalówka" kolejną akcję wyprowadzała spod własnego kosza. Christo Nikołow próbował podać piłkę przez całe boisko, aczkolwiek nie trafiła ona w ręce Alexisa Wangmene . Automatycznie w posiadanie weszła Siarka. Piłkę z autu wybijał Zalewski i świetnie dojrzał niepilnowanego Jakuba Patokę, który trafił kluczowy rzut. Niemożliwe stało się faktem. Gospodarze wygrali 72:70.

Siarka dokonała niemożliwe w starciu z BM Slam Stalą
Siarka dokonała niemożliwe w starciu z BM Slam Stalą

WP SportoweFakty: Jak z pana perspektywy wyglądała końcówka meczu z BM Slam Stalą Ostrów Wielkopolski?

Jakub Zalewski: Były dwie sekundy do końca. Rywale taktycznie faulowali, żebyśmy nie rzucili za trzy. Trafiłem pierwszego osobistego, a drugiego specjalnie nie trafiłem, abyśmy mieli okazję na zbiórkę i dobitkę. Rzuciłem i gdy Jakub Patoka już miał piłkę w powietrzu w rękach rozległ się niezrozumiały gwizdek sędziego. Arbitrzy po konsultacji od razu zaliczyli punkty, ale później Stal nie zgadzała się z tym, więc była jeszcze wideoweryfikacja.

Rzadko takie sytuacje mają miejsce.

- Wiadomo. Trzeba mieć dużo szczęścia, żeby piłka się dobrze odbiła po rzucie. Tutaj błąd zrobił zawodnik, który nie zastawił odpowiednio Jakuba Patoki.

Liczył pan na zbiórkę Patoki, czy innego zawodnika?

- Bardziej liczyłem na Zacha Robbinsa, bo on na bardzo długie ręce i wyczucie do zbiórek i bloków, co mogło pomóc w takiej sytuacji. Trochę się przeliczyłem, ale i tak wyszło na naszej szczęście.

Później jeszcze "Stalówka" wyprowadzała piłkę spod własnego kosza, ale zrobiła to na tyle niedokładnie, że posiadanie znów przeszło na waszą stronę.

- Dokładnie. Mogli równie dobrze wybić piłkę i oddać rzut. Wówczas byłaby dogrywka, ale wybrali bardzo ryzykowne rozwiązanie, bo takie podanie przez całe boisko rzadko jest dokładne.

Tym zwycięstwem nadal utrzymujecie się na powierzchni. Wciąż macie szansę utrzymać się w elicie.

- Cały czas chcemy być na trzecim miejscu od końca, bo niestety Siarka w tamtym sezonie skończyła na ostatnim. Potrzebne jest co najmniej jedno zwycięstwo i korzystne rezultaty w innych meczach.

Trefl nie ułatwia wam zadania. Ostatnio wygrał ze Startem Lublin, a teraz sensacyjnie pokonał Anwil Włocławek.

- To prawda. Nic niestety na to nie poradzimy. Do końca będziemy walczyć i jesteśmy nastawieni na walkę. Moje zdanie jest takie, że bez wiary nie ma szans na zwycięstwa.

Szalona w tym sezonie jest Tauron Basket Liga. Trudno kreślić scenariusze.

- Myślę, że to dobrze. Są zwroty sytuacji, niespodzianki, zacięte mecze, które rozstrzygają się w końcówkach. Nikt do końca nie może być pewny swego. Uważam, że jest to interesujące dla kibiców.

Rozmawiał Karol Wasiek

Źródło artykułu: