W sobotnim spotkaniu ósmej kolejki Tauron Basket Ligi King Wilki Morskie przegrały z Rosą 65:75. Przyjezdni mocno postawili się radomianom w pierwszej połowie, remisując po jej zakończeniu 34:34. - Dobrze weszliśmy w mecz w defensywie, trochę biegaliśmy, nie wykorzystaliśmy jednak szans, kiedy Rosa nie była jeszcze rozpędzona. Później przejęła kontrolę nad meczem, w czym wydatnie jej pomogliśmy - podkreślił na konferencji prasowej Marek Łukomski.
Szkoleniowiec ekipy ze Szczecina nie miał więc powodów do zadowolenia. - Niestety nie mamy się z czego cieszyć, przegraliśmy mecz. Gratulacje dla trenera Kamińskiego. Jeżeli popełnia się 26 strat, to nie można o niczym myśleć przeciwko żadnemu zespołowi. Te straty były naszą zmorą - zwrócił uwagę trener. Z kolei rywale zgubili piłkę 10 razy.
Przez kilka ostatnich sezonów Łukomski współpracował z Wojciechem Kamińskim, pełniąc funkcję jego asystenta w drużynie z Radomia. Można więc powiedzieć, iż obaj znają się doskonale. Czy postawa miejscowych w obronie była więc zaskoczeniem dla opiekuna gości?
- Trener Kamiński lubi twardą defensywę, ja też go znam z tej strony. Część tych strat na pewno była wymuszona przez ten element, natomiast część pochodziła z naszych własnych błędów - odpowiedział trener King Wilków Morskich. - Założyliśmy sobie, że będziemy szybko przechodzić z obrony do ataku, ale nie powinno to być kosztem straty. Trzy razy podaliśmy piłkę w nogi, dwa razy w linię, były to błędy, które nie powinny się zdarzyć - wyliczał.
Szkoleniowiec mógł więc, wraz z byłymi zawodnikami Rosy, Łukaszem Majewskim i Korie Luciousem, ponownie zaprezentować się kibicom zgromadzonym w doskonale znanej sobie hali Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji. - Powrót oceniam bardzo pozytywnie, poza tym, że przegraliśmy mecz. Bardzo sympatycznie zobaczyć twarze ludzi z Radomia, po tym meczu niestety dla mnie uśmiechnięte. Takie życie, ktoś musiał wygrać, ktoś musiał przegrać. Przyjechaliśmy z zamiarem odniesienia zwycięstwa, nie udało się - zakończył Łukomski.