Dla Adriana Sulińskiego i jego kolegów zakończony w niedzielę sezon był z wielu względów wyjątkowy. BM Slam Stal Ostrów Wielkopolski nawiązała do pięknych tradycji i znów ma szansę zagościć w koszykarskiej elicie. Finałowa seria z PTG Sokołem Łańcut kosztowała jednak najlepszą ekipę sezonu zasadniczego sporo zdrowia, a same spotkania na długo zostaną w pamięci kibiców.
- Tak naprawdę ciężko powiedzieć, jakie uczucie teraz przeważa. Na pewno jest wielka ulga, bo będzie już czas na wyleczenie urazów i drobnych kontuzji. Póki co jednak nikt o tym nie myśli, jest wielkie szczęście i radość - mówi Adrian Suliński.
[ad=rectangle]
Dla samego zawodnika rozgrywki były bardzo udaje. Sezon 2013/2014 nie przebiegł po myśli Sulińskiego, ale koszykarz w pełni wykorzystał szansę, jaką mu dał trener Mikołaj Czaja i pokazał, że potrafi grać na dobrym poziomie. Czy następnym krokiem będzie ekstraklasa?
- Zdecydowanie największy sukces w mojej karierze sportowej. Mam nadzieję, że nie jedyny taki. Jeśli dojdzie to rozmów to będę chciał zostać w Ostrowie. Tutaj naprawdę świetnie się gra, kibice dopisują i pomagają. Czego chcieć więcej? Jeśli jeszcze zostałby trzon drużyny, to dalej bardzo chętnie będę reprezentował Stalówkę - przyznaje 26-latek.
Warto dodać, że Suliński pomógł swoim kolegom mimo problemów zdrowotnych. Gdy kontuzji doznał Tomasz Andrzejewski sytuacja kadrowa Stali mocno się pogorszyła, a utrata kolejnego podstawowego gracza mogłaby pogrzebać marzenia o wygraniu 1. ligi.
- Nie był gotowy do walki na 100 procent. Zmagałem się z pękniętą łąkotką, którą muszę teraz wyciąć. Na szczęście się nic większego nie stało. Nie wiem nawet, czy to było 50 procent moich możliwości. Cieszę się jednak, że mogłem uczestniczyć w grze i dać zespołowi coś od siebie - dodaje obrońca Stali.
Koszykarze z Ostrowa Wielkopolskiego w euforii po wygranej nie zapomnieli docenić klasy rywala. Wydaje się, że kluczowe dla losów całego finału były dwa pierwsze starcia, które po walce do ostatniej sekundy padły łupem Stali. - To był prawdziwy finał. Przeciwnicy mogli równie dobrze u nas wygrać dwa razy i wtedy my byśmy się martwili. To były wyrównane spotkania, wiele pozytywnej energii. Sokół to super drużyna, złożona z doskonałych zawodników. To jednak my byliśmy w tych starciach lepsi o te parę punktów. Cieszymy się, że udało nam się tego dokonać - przyznaje szczęśliwy Adrian Suliński.