8. kolejka Euroligi - Panathinaikos pewny dalszej gry

Największą niespodzianką 8. kolejki Euroligi była porażka CSKA Moskwy na własnym parkiecie. "Armia Czerwona" Ettore Messiny zakwalifikowała się już wcześniej do dalszej rundy rozgrywek, lecz nie umniejsza to sukcesu Realu Madryt, który z trudnego terenu wywiózł dwa punkty. Pewny gry w fazie TOP 16 jest już grecki Panathinaikos Ateny po wygranej nad SLUC Nancy. Swoje mecze pewnie zwyciężyły również drużyny Olympiakosu Pireus czy Regalu FC Barcelona.

W tym artykule dowiesz się o:

Bez większych problemów koszykarze Olympiakosu Pireus pokonali w Hali Pokoju i Przyjaźni zagrzebską Cibonę. Choć jeszcze po pierwszej kwarcie chorwacka ekipa wygrywała dwoma punktami 20:22, drugą odsłonę podopieczni Velimira Perasovicia zaczęli od serii 13:0, wygrywając tę kwartę aż 30:9. - O naszym zwycięstwie zadecydowały dwa czynniki - mówił na konferencji prasowej trener Panayotis Giannakis. - Nie traciliśmy głupich piłek i przez ponad trzydzieści minut pozostawaliśmy maksymalnie skoncentrowani. W jego ekipie trudno wyróżnić jednego koszykarza. Ioannis Bouroussis oraz Yotam Halperin rzucili po 13 oczek, podczas gdy zaledwie jeden punkt mniej uzyskał inny duet: Josh Childress - Nikola Vujcić. Ten ostatni, swoim zwyczajem, poza 12 punktami dodał również 8 zbiórek i 5 asyst. Dzięki temu zwycięstwu Olympiakos przesunął się na pierwsze miejsce w Grupie A z bilansem 6-2. Cibona zaś obecnie legitymuje się rekordem 5-3. - Szkoda tego meczu. Mam nadzieję, że tak słaba dyspozycja już więcej się nam nie przytrafi, lecz dziś byliśmy po prostu słabsi - przyznał po ostatnim gwizdku sędziego Velimir Perasovoć.

Olympiakos Pireus - Cibona Zagrzeb 93:64 (20:22, 30:9, 27:18, 16:15)

(Bouroussis 13 (6 zb.), Halperin 13, Childress 12 (5 zb.), Vujcić 12 (8 zb., 5 as.) - Calloway 18, Rozić 11 (6 zb.), Kus 8)

Tydzień temu zawodnicy Panathinaikosu Ateny ulegli u siebie katalońskiej Barcelonie. Tym razem jednak w stolicy Grecji nie było niespodzianki i gracze trenera Żeljko Obradovicia wyraźnie zdystansowali SLUC Nancy 83:69. Koszykarze francuskiego zespołu, by zachować jeszcze matematycznie szanse na wyjście z grupy, potrzebują zwycięstwa Żalgirisu Kowno nad Asseco Prokomem Sopot. Mecz z początku był bardzo wyrównany, lecz od stanu 28:27, jedenaście punktów z rzędu zdobyli gospodarze głównie za sprawą Dimitrisa Diamantidisa (12 oczek w całym spotkaniu). Najlepszy euroligowy mecz w swojej karierze zanotował Stratos Perperoglou - 24-latek rzucił 16 oczek i zebrał 8 piłek. Najbardziej skutecznym graczem był jednak koszykarz SLUC - Ricardo Greer. Pomimo 21 oczek, Greer popełnił jednak 7 strat. Po meczu obaj trenerzy zgodnie podkreślali, iż gdyby w SLUC mógł zagrać kontuzjowany Cyril Julian, rezultat mógłby być inny. - Gdyby był z nimi Julian, byłoby nam trudniej. Ogólnie cieszy mnie wynik, choć popełniliśmy zbyt dużo prostych strat i przestrzeliliśmy zbyt wiele łatwych rzutów - powiedział Obradović, a Jean-Luc Monschau dodał - Zgadzam się z moim przedmówcą. Gdyby w naszym składzie mógł zagrać Cyril Julian, nasza walka na deskach wyglądałoby to inaczej. Teraz czekają nas bardzo ciężkie mecze po przerwie świątecznej.

Panathinaikos Ateny - SLUC Nancy 83:69 (17:15, 22:12, 21:23, 23:19)

(Perperoglou 16 (8 zb.), Diamantidis 12, Tsartsaris 11 (7 zb.) - Greer 21 (4 str., 6 zb.), Wilson 14, Cox 11, Samnick 11)

Przed pierwszym gwizdkiem sędziego Regal FC Barcelona i Montepaschi Siena mogły pochwalić się identycznym bilansem 6 zwycięstw i 1 przegranej. Tym samym więc, stawką meczu było pierwsze miejsce w Grupie B. Jak się okazało po czterdziestu minutach, przynajmniej do następnej kolejki, która odbędzie się dopiero po Świętach Bożego Narodzenia, liderem tabeli będzie zespół kataloński. Podopieczni Xaviera Pascuala fenomenalnie zaczęli spotkanie od stanu 15:0. Wówczas celną trójką popisał się Darjus Lavrinović, lecz były to jedyne punkty Włochów w tej kwarcie. Prowadząc po pierwszych dziesięciu minutach 25:3, w następnych fazach meczu gracze Barcelony nie pozwolili zbliżyć się rywalowi na mniej niż kilkanaście oczek. - Niewiarygodnie dobrze zagraliśmy dzisiaj w defensywie - nie mógł nachwalić się swoich koszykarzy trener "Barcy", Xavier Pascual. - Każdy, kto wchodził do gry, dawał z siebie wszystko. Zbieraliśmy więcej piłek, unikaliśmy strat i sami je wymuszaliśmy. Byliśmy skoncentrowani przez cały meczu - wyliczał Hiszpan, zaś jego vis a vis na ławce Montepaschi, Simone Panigiani szukał przyczyn porażki. - Gdzieś zatraciliśmy naszą świeżość, którą mieliśmy na początku sezonu. Nie mamy tej energii, co dziś przełożyło się na bardzo słabą defensywę i ofensywę. Świetne zawody z barwach hiszpańskiego klubu rozegrał Lubos Barton, który zaliczył double-double - 10 punktów i 10 zbiórek. Honor Montepaschi starał się ratować Henry Domercant (13 oczek), lecz osamotniony nie był w stanie nawiązać walki.

Regal FC Barcelona - Montepaschi Siena 87:61 (25:3, 19:21, 27:17, 16:20)

(Navarro 17, Santiago 14, Basile 13 - Domercant 13 (5 zb.), Lavrinović 9 (5 zb.), Eze 8, Kaukenas 8)

Wyraźny sygnał "jesteśmy w stanie wygrać z każdym" wysłali koszykarze Realu Madryt w koszykarską Europę, zwyciężając z CSKA Moskwa w hali rosyjskiego klubu, 78:82. Wygrana z CSKA poprawiła bilans kastylijskiego zespołu (5:3), który w tej chwili jest bardzo blisko awansu do fazy TOP 16. Mimo porażki, ”Armia Czerwona” nadal zachowała pierwszą lokatę w grupie, będąc już wcześniej pewną awansu do dalszej fazy. - Mimo, że prowadziliśmy przez większą część meczu, przegraliśmy. Cóż, zdarza się. Chcę pogratulować trenerowi Plaza i jego graczom, bo zasłużyli na te dwa punkty. Nam nadal brakuje w składzie Siskauskasa i Smodisa - mówił po meczu szkoleniowiec CSKA, Ettore Messina, zaś jego vis a vis, Joan Plaza stwierdził na konferencji prasowej - Jestem dumny, że wygraliśmy z najlepszą ekipą Europy. Choć wiemy, że siła CSKA będzie widoczna dopiero później, wynik poszedł w świat. Najlepszym graczem meczu uznano Felipe Reyesa, który rzucił 19 punktów, zebrał 6 piłek i aż jedenastokrotnie wymuszał faule przeciwników. Silny skrzydłowy był kluczową postacią swojego zespołu w czwartej, decydującej kwarcie. Głównie dzięki jego grze Real zanotował serię 10:0, wychodząc na prowadzenie 67:69. Nadzieje CSKA pogrzebał Louis Bullock, który w ostatnich dwóch minutach trafił dwie trójki.

CSKA Moskwa - Real Madryt 78:82 (20:20, 24:23, 20:16, 14:23)

(Langdon 14 (7 zb.), Holden 12 (5 as.), Morris 12 (6 zb.) - Reyes 19 (6 zb.), Mumbru 14 (5 zb.), Bullock 13)

Fenerbahce Ulker Stambuł pokonał różnicą aż 26 punktów DKV Joventut Badalonę i w tej sytuacji oba zespoły zrównały się w tabeli grupy C z takim samym stosunkiem wygranych do przegranych (4-4). - Zagraliśmy dzisiaj świetny mecz. Muszę pochwalić moich graczy, jesteśmy coraz bliżej TOP 16. Myślę, że zasłużyliśmy na wygraną bardziej Joventut - tłumaczył po spotkaniu Bogdan Tanjević, trener Fenerbahce. W barwach tureckiej ekipy świetnie zaprezentował się wchodzący z ławki rezerwowych Devin Smith. Koszykarze Joventut nie mogli znaleźć recepty na silnego i fizycznie grającego zawodnika, który zdobył 16 punktów, miał 8 zbiórek i 3 bloki. Mirsad Turkcan i Omer Onan dołożyli po 14 oczek. Najlepsze wrażenie w ekipie Alfonso Alonso pozostawił po sobie Jan-Hendrik Jagla. Niemiec rzucił 17 punktów. - Zdecydowanie zgadzam się z trenerm Tanjeviciem. Nie zasłużliśmy dziś na wygraną. Bardzo blado wypadliśmy w pierwszej połowie, która ustawiła resztę spotkania. Bardzo brakuje nam kontuzjowanego Bracey’a Wrighta - stwierdził na konferencji prasowej szkoleniowiec Joventutu. Za dwa tygodnie Joventut zagra w bardzo ważnym meczu z Albą Berlin, podczas gdy Fenerbahce zmierzy się ze słoweńską Olimpiją Lublana.

Fenerbahce Stambuł - DKV Joventut Badalona 89:63 (21:13, 25:16, 21:16, 22:18)

(Smith 16 (8 zb.), Onan 14, Preldzić 14 (8 zb.), Turkcan 14 - Jagla 17 (5 zb.), Jasaitis 14, Hernandez-Sonseca 10 (6 zb.))

Mogą odetchnąć kibice Armani Jeans po środowym meczu z Partizanem Belgrad. Mediolańczycy pewnie zwyciężyli ekipę Dusko Vujosevicia i nadal liczą się w grze o awans do następnej rundy, dysponując obecnie bilansem 3-5, czyli takim samym jak Partizan. By przejść do fazy TOP 16, koszykarze Piero Bucchiego muszą wygrać jednak jeszcze dwa swoje mecze i liczyć na porażki Partizanu, Efesu czy Panioniosu. Samo spotkanie obyło się bez większych emocji. Gospodarze szybko uzyskali kilkupunktową przewagę, którą utrzymywali w następnych kwartach spotkaniach. - Choć całą przewagę wypracowaliśmy sobie już w pierwszej kwarcie, to jednak sukces w tym meczu zawdzięczamy dobrzej grze w trzeciej odsłonie. Pozwoliliśmy wówczas rywalom na rzucenie tylko 6 oczek - mówił po meczu włoski szkoleniowiec. W jego drużynie dobre zawody zagrali Jobey Thomas oraz Luca Vitali - obaj zdobyli 14 oczek. Na swoim poziomie zaprezentował się również Litwin Mindaugas Katelynas, która poza 10 oczkami zebrał także 9 piłek. Po stronie Partizanu dobra gra Milenko Tepicia (19 punktów) to za mało. - Przegrane zbiórki 42-29 zrobiły różnicę. Wydaje mi się, że gospodarzom po prostu bardziej zależało na wygranej niż nam - stwierdził Vujosević.

Armani Jeans Mediolan - Partizan Belgrad 73:59 (26:16, 15:18, 16:6, 16:19)

(Thomas 14, Vitali 14, Hawkins 12, Katelynas 10 (9 zb.) - Tepić 19, Rakocević 9, Velicković 9 (6 zb.), Tripković 7)

Komentarze (0)