Trefl Sopot w meczu z MKS Dąbrowa Górnicza pokazał dwie zupełnie różne twarze. W pierwszej połowie sopocianie zaprezentowali całkiem niezły basket, ale o drugiej połowie, a szczególnie czwartej kwarcie, chcą jak najszybciej zapomnieć. Gospodarze nie potrafili zatrzymać w tym meczu Mylesa McKaya. Warto zaznaczyć, że Amerykanin w samej czwartej kwarcie zdobył aż 19 oczek z 32 całej drużyny.
[ad=rectangle]
- Zaczęliśmy spotkanie bardzo dobrze, szybko zbudowaliśmy sporą przewagę i wydawało się, że kontrolujemy spotkanie. Takie jednak się nie stało. Pozwoliliśmy gościom wyjść z marazmu. Zaczęli trafiać niesamowite rzuty z dystansu i w drugiej połowie było ich bardzo trudno zatrzymać - mówi Willie Kemp, rzucający Trefla Sopot.
Usprawiedliwieniem słabszej postawy sopocian może być fakt, że trener Darius Maskoliunas nie mógł w tym meczu ponownie skorzystać z Marcina Stefańskiego i Sławomira Sikory. Ten drugi wraca już do rotacji i będzie gotowy do gry w spotkaniu ze Śląskiem.
- Nasz rotacja jest w tej chwili bardzo zawężona. Nie ma z nami kapitana, który jest bardzo ważną postacią w drużynie. Brakuje go nam. Na dodatek Sarunas grał zaraz po chorobie i też jego dyspozycja nie była taka jak zwykle. Nasza sytuacja nie jest łatwa, ale nie narzekamy - przyznaje Kemp.
Sopocianie w ostatnich spotkaniach fatalnie spisywali się w obronie. Pod tym względem nie było wcale lepiej w starciu z MKS Dąbrowa Górnicza. Co prawda żółto-czarni 100 punków nie stracili, ale trudno mówić o dobrej defensywie
- Defensywa wygrywa spotkania i musimy ją poprawić jak najszybciej, jeśli chcemy coś osiągnąć w tym sezonie. Mam nadzieję, że tak się stanie już w piątkowym meczu - zaznacza Amerykanin.