Sopocianie po czterech porażkach z rzędu zaczynają odzyskiwać wigor. Wygrali na wyjeździe z Anwilem Włocławek, a w niedzielę nieoczekiwanie okazali się lepsi od Stelmetu Zielona Góra, który przeżywa spore problemy na początku obecnego sezonu. Gracze Dariusa Maskoliunasa wykorzystali słabości zielonogórzan i odnieśli trzecie zwycięstwo w lidze.
[ad=rectangle]
- Trener dobrze odczytał taktykę Stelmetu i przygotował nas do tego spotkania. Wiedzieliśmy, na co stać zielonogórską ekipę. Nie wszystko może nam wychodziło, ale główne założenia przedmeczowe zrealizowaliśmy. Nasza gra idzie w dobrą stronę. Przed spotkaniem ze Stelmetem Zielona Góra dość mocno pracowaliśmy i było widać tego efekty - przyznaje Paweł Leończyk, podkoszowy Trefla.
Sopocianie kiepsko zaczęli niedzielne zawody (goście prowadzili 33:20), ale z biegiem czasu zaczęli się rozpędzać. Kluczem byłem dobra gra w defensywie, co podkreślają sami zawodnicy.
- Jak zaczęliśmy grać lepiej w obronie, to poprawiła się także nasza gra w ofensywie. Zresztą już nie pierwszy raz w sezonie tak jest. Musimy zwracać uwagę na naszą grę w defensywie. Od tego wszystko się zaczyna - dodaje Leończyk.
Kluczowy moment dla tego spotkania nastąpił na początku czwartej kwarty. Wówczas gospodarze zdobyli osiem punktów z rzędu i odskoczyli na bezpieczną przewagę, której nie oddali już do samego końca. W samej końcówce sopocianie się jednak nieco rozluźnili się i dali gościom odrobić część strat.
- W samej końcówce się nieco rozluźniliśmy, co było zupełnie niepotrzebne. Myśleliśmy, że mecz jest już rozstrzygnięty, a tego nigdy nie możesz być pewien. Trener nam to powtórzył w szatni po spotkaniu. Stelmet wykorzystał nasze błędy i odrobił część strat - ocenia Leończyk.