Redakcja: Jak pan jako człowiek, który doskonale zna klimat finałów oceni tegoroczną batalię PGE Turowa ze Stelmetem?
Tomas Pacesas: Turów wydaje się być lepszym zespołem i moim zdaniem powinno być już 4-0 dla drużyny ze Zgorzelca. Stelmet jednak aż tak bardzo nie odstaje i nie widać znaczącej różnicy w klasach obydwu ekip. Jednak osobiście widzę, że zostały popełnione błędy, chociażby w budowaniu składu drużyny z Zielonej Góry, która gra praktycznie z jednym rozgrywającym Łukaszem Koszarkiem. Mając w składzie jednego playmakera drużyna nie ma szans na wygranie finałów. Koszarek bez wątpienia potrzebuje wsparcia i zmiennika, który dałby mu odetchnąć. Oczywiście, nie brakowało kontrowersji, ale ogólnie uważam, że mecze stoją na odpowiednim poziomie sportowym i sędziowskim. Rywalizacja finałowa wygląda dość ciekawie, ale widać słabsze punkty obu zespołów.
Co rzuca się najbardziej panu w oczy jako trenerowi?
- Ja z trenerskiego punktu widzenia mogę powiedzieć, że finałów nigdy nie wygrywa się atakiem, a w tej parze oba zespoły nastawione są na ofensywę. Kto więcej rzuci ten wygrywa. Turów czasami próbuje naciskać i męczyć Koszarka na całym parkiecie co owocuje przechwytami czy błędami, ale mam spore zastrzeżenia co do obrony obydwu ekip, a już nawet nie wspomnę o ogromnej ilości rzutów z otwartych pozycji co rzadko można zaobserwować na poziomie finałowym. Te finały różnią się tym, że wygrywa się je atakiem, ale to może nawet jest ciekawsze dla kibiców.
[ad=rectangle]
Wspomniał pan o kontrowersjach. Czy uważa pan obserwując z boku, że można mieć wątpliwości co do jakości sędziowania starć Turowa z drużyną z Zielonej Góry?
- Jeżeli zbija się piłkę z kosza po odbiciu od obręczy, to nie znam sytuacji, w której byłyby zaliczone punkty. Chyba tylko w sytuacji, kiedy ktoś złapałby się obręczy lub dotknął siatki ręką. Tak się mówi, ale tu dwa punkty, tam dwa punkty do tego jakiś wymyślony faul. Gdyby tak było, to gwizdkiem można rozstrzygać losy meczu, a nie trafionymi rzutami. Moim zdaniem w trzecim meczu cała trójka sędziów spisała się słabiej. To do kompetencji związku i ligi należy obsada i oni muszą wiedzieć w jakiej dyspozycji są sędziowie, ponieważ takie błędy mogą sporo kosztować. Błędy były, są i będą, ale to panowie Kudlicki i Bachański muszą wiedzieć kto jest w stanie sędziować pod tak ogromną presją .
Przed sezonem było sporo spekulacji czy Christian Eyenga będzie gwiazdą ligi na miarę chociażby Qyntela Woodsa, który w ostatnich latach był bez wątpienia gwiazdą pierwszej jakości w TBL. Pan prowadził Woodsa w Prokomie. Pokusiłby się pan o małe porównanie Eyengi i Woodsa?
- Ja osobiście nic nie mam do Eyengi i nie znam go, ale uważam, że w porównaniu do Qyntela Woodsa zdecydowanie odstaje. W ataku Qyntel był graczem kompletnym. Mógł grać na pozycjach od jeden do cztery. Mógł rzucać z dystansu, po koźle, po piwocie, po penetracji. Podawał, zbierał, przechwytywał, blokował - był graczem kompletnym i moim zdaniem w Prokomie grał swoją najlepszą koszykówkę w karierze. Kibice w Polsce mieli sporo szczęścia, że mogli obserwować tego zawodnika w swoim kraju w takiej formie. Nie odważyłbym się porównywać Woodsa do Eyengi. Ten drugi jest atletycznym graczem, ale takich graczy jest obecnie bardzo dużo na świecie i nie każdy potrafi to, co Qyntel, który moim zdaniem ze swoimi możliwościami i warunkami powinien być gwiazdą nie tylko w Europie, ale też NBA. Eyenga przy dużo słabszej obecnie lidze nie jest w niej dominującym graczem jakim był Woods nie tylko w PLK, ale też w Eurolidze.
Ostatnio zapoznaliśmy się z raportem z Sejmowej Komisji Kultury Fizycznej, Sportu i Turystyki, na którym dyskutowano o koszykówce w Polsce. Pojawiło się w nim stwierdzenie Mirosława Noculaka, że Maciej Lampe i Marcin Gortat na EuroBaskecie 2013 zabierali sobie powietrze. Dwóch graczy, którzy ciągną polski basket jak mogą pojawia się tutaj w kontekście przyczyny porażki w turnieju…
- Dla mnie najbardziej niezrozumiałe jest to, że obok Mirosława Noculaka, który wypowiedział te słowa siedzieli panowie Grzegorz Bachański i Jacek Jakubowski. Oni we trójkę byli obecni na tej komisji. To jest moim zdaniem stanowisko PZKosz, które raz wychwala pod niebiosa Marcina Gortata i Maćka Lampe, a potem sugeruje, że oni są odpowiedzialni za niepowodzenie kadry. Dla mnie to jest skandal, że ludzie, którzy są najbardziej rozpoznawalną marką polskiej koszykówki na świecie i poświęcają swój wolny czas na przyjazdy i grę w kadrze stają się nagle zawodnikami, których wymienia się jako przyczynę porażki. To przecież Grzegorz Bachański wybierał i mianował Bauermanna trenerem kadry i nawet po tym żałosnym wyniku chciał go pozostawić na stanowisku. Skończy się na tym, że Gortat i Lampe nie przyjadą więcej na zgrupowanie poświęcając swój czas dla rodziny. To jest skandal i brak profesjonalizmu. Nie będę tu już nawet mówił o personalnych umiejętnościach menadżerskich, ex-trenerskich, ex-agenckich panów z PZKosz, bo tych umiejętności po prostu nie ma i najłatwiej jest kogoś obwiniać. Ja nie wiem jak zareagują Lampe i Gortat. Na Litwie była podobna sytuacja z Zydrunasem Ilgauskasem, który nigdy nie zagrał w kadrze kiedy jeden pan kierował tamtejszą federacją. To związek jest uzależniony od dobrej gry Gortata i Lampe i to oni promują polską koszykówkę. To nie jest właściwe zachowanie. Niech prezes Bachański stanie i powie publicznie, że to oni sprawili, że Gortat i Lampe nie potrafią grać razem, a nie linczować ich za plecami. Wiele reprezentacji na świecie chciałoby mieć taką dwójkę podkoszowych. Jestem zażenowany tą wypowiedzią. Teraz Bachański nie może się wyprzeć, że to nie jest jego stanowisko.
A jak pan oceni stanowisko PZKosz i PLK, które nie będą od przyszłego sezonu traktować Ligi VTB jako ligi europejskiej, a chyba PLK sporo zawdzięcza VTB, że kluby z polskiej ligi mogły się mierzyć z najlepszymi drużynami w Europie, podnosząc swój poziom…
- Liga VTB to są europejskie rozgrywki. Liga ma podpisaną umowę z FIBA Europe jak i z Euroligą i wszystkie państwa akceptują te rozgrywki. Dlaczego Polska ma z tym problem? Klub musi sam rozwiązać problemy z ligą i to jest dla mnie śmieszne. Robi się tutaj naprzeciw nie mi, nie komuś innemu, ale dyscyplinie i zespołom. Gratuluję pomysłu panu Bachańskiemu i uważam, że to jest droga donikąd. Jak to mówią tonący brzytwy się chwyta. To kolejny przykład po wypowiedzi z Gortatem i Lampe, który świadczy o braku poziomu i profesjonalizmu. Sam uważałem, że za rządów Romana Ludwiczuka w PZKosz można było zrobić dużo więcej i lepiej. Bachański zresztą sam namawiał do zmian i dużo klubów dało się omamić. Ale rządy Ludwiczuka w porównaniu z rządami Bachańskiego to niebo, a ziemia i nawet nie ma co porównywać. Ja sam zawiodłem się tym człowiekiem, który od tylu lat jest związany z PZKoszem i robi wszystko nie dla dobra dyscypliny, ale dla siebie. Myślę, że nie tylko ja spodziewałem się więcej po rządach Bachańskiego. To powinno skończyć się jak najszybciej.
Ostatnio poruszył pan temat obligacji, ale dosyć niedawno stało się dopiero faktem, że związek faktycznie wyemitował swoje akcje. Pokusi się pan ponownie o komentarz?
- Ja już mówiłem, że dla mnie to pachnie wielką aferą i ja na pewno zgłoszę to do NIK i organów ścigania. To jest ewidentne działanie na szkodę związku. Oprocentowanie tych transakcji to jakiś skandal. Ja tylko mam nadzieję, że prędzej czy później zarząd poniesie konsekwencje za swoje działania. W tej chwili znamy tylko oprocentowanie i koszty obsługi, ale kto się tym zajmuje i w jaki sposób pozostaje wielką niewiadomą.
Miał pan okazję zapoznać się z listą powołanych zawodników do kadry i harmonogramem przygotowań?
- Jeszcze nie miałem okazji się z tym zapoznać, więc nie chce się na ten temat wypowiadać.
Zawiodłem się na Bachańskim - rozmowa z Tomasem Pacesasem
Tomas Pacesas, dziesięciokrotny mistrz Polski jako zawodnik i trener ocenia poziom tegorocznych finałów TBL, a także porusza problemy natury związkowej PZKosz.
Źródło artykułu: