Nie ma sztucznej napinki - rozmowa z Hubertem Mazurem, graczem Polfarmexu Kutno

- Nie ma sztucznej napinki, że musimy zrobić awans. Naszym celem jest zrobić krok do przodu w stosunku do ostatniego sezonu, czyli w naszym wypadku finał i tam chcemy dotrzeć - mówi gracz Polfarmexu.

Bartosz Półrolniczak: Źle zaczęliście rywalizację z Sokołem, ale na Podkarpaciu pokazaliście swoją wyższość. W trzecim spotkaniu było łatwo, ale w czwartym gospodarze byli bliscy wygranej.
Hubert Mazur:

Tak, zdecydowanie mecz numer cztery był dużo bardziej wymagający. Troszeczkę chyba czuliśmy w nogach to sobotnie spotkanie. Myślę, że w dużej mierze o wyniku zadecydowało to, że mamy dwunastu równych graczy. Każdy zawodnik, który wejdzie potrafi ciągnąć wynik, nie ma odpuszczania. Sokół w czwartej kwarcie opadł z sił, natomiast my całe 40 minut jechaliśmy jednym tempem. Co prawda nie jesteśmy zadowoleni z tego ostatniego spotkania, bo było dużo błędów i nie jest to gra, którą preferujemy. Wyciągniemy jednak wnioski, by to się nie powtórzyło.

Ostatnie starcie nie układało się po waszej myśli, ale chyba udało wam się zamęczyć rywala?
-

Oczywiście wierzyliśmy do końca, że możemy wygrać. Sokół był podwójnie zmobilizowany, nie oszukujmy się. Oni walczyli o to, żeby grać dalej. Po tym spotkaniu mają już wakacje, więc mieli o co walczyć. My cieszymy się z tego, że awansowaliśmy. Na pewno ta głębia składu była w całej rywalizacji atutem.

Po porażce u siebie potem dwa razy zdemolowaliście rywala. Spodziewał się pan, że podniosą się jeszcze na ten mecz numer cztery?
-

Powiem szczerze, że rzeczywiście, troszkę się tego nie spodziewałem. Dość mocno zostali rozbici, ale trzeba pamiętać, że to naprawdę drużyna z charakterem. Tym bardziej szacunek i brawa dla tego zespołu, dla tych chłopaków. Od zawsze Sokół miał charakter i walczył do końca. Dlatego warto, by ta drużyna istniała i dalej tak grała i była ważną częścią koszykarskiej mapy Polski.

Hubert Mazur jest ważnym graczem w rotacji trenera Krysiewicza
Hubert Mazur jest ważnym graczem w rotacji trenera Krysiewicza

Zwłaszcza, że ostatnie starcia z Sokołem nie były dla was łatwe i to chyba nie był wymarzony przeciwnik?
-

Nie, oczywiście, że nie. W zeszłym sezonie przegraliśmy z nimi także u siebie. W tym sezonie natomiast wygraliśmy w Łańcucie i było to moje pierwsze zwycięstwo na tej hali od momentu, którego jestem w Kutnie. To cieszy podwójnie.

W półfinale zagracie z MOSIR-em Krosno, zapowiada się bardzo zacięta rywalizacja, jak pan ocenia przeciwnika?
-

No niewątpliwie to jest jeden z głównych kandydatów do awansu. Wygrali z zespołem ze Szczecina, na bardzo trudnym terenie zakończyli rywalizację. Osobiście jestem bardzo dobrej myśli. Jeśli będziemy grać jak w pierwszym spotkaniu w Łańcucie, czyli mądrze, zespołowo w obronie i w ataku to mamy naprawdę duże szanse by awansować do finału.

Rywale mają przewagę parkietu, będzie to miało znacznie?
-

Patrząc na ostatnie wyniki, to nie musi to mieć znaczenia. Teoretycznie jednak jest to ich atut. Play-off to jednak taki etap, że nie musi to być plus. W każdym razie my zupełnie o tym nie myślimy gdzie gramy. Zawsze chcemy wygrywać.

A wy tak realnie patrząc na co liczycie?
-

Nie ma sztucznej napinki, że musimy zrobić awans. Naszym celem jest zrobić krok do przodu w stosunku do ostatniego sezonu, czyli w naszym wypadku finał i tam chcemy dotrzeć. Natomiast gra się po to, by wygrać. Jakbyśmy nie chcieli awansować, to nie ma sensu się w to bawić. Jak najbardziej chcemy i mamy takie ambicje, by wywalczyć awans do ekstraklasy.

Pytam ponieważ sporo się ostatnio mówi o powiększeniu ligi, o tym jakie zespoły by chciały zagrać w TBL. U was byłby problem z halą, jak to wygląda z waszego punktu widzenia?
-

Myślę, że postaramy się sprawić naszym szefom taki dodatkowy, ale miły problem i awansować. Podejrzewam, że każdy prezes by chciał mieć tylko takie problemy, więc tego zostaje mi życzyć (śmiech).

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Źródło artykułu: