- W poniedziałek mieliśmy "rzutówkę" w Ergo Arenie. Prawda jest taka, że dawno nie trenowaliśmy w tym obiekcie. Tylko przed meczem z Rosą Radom odbyliśmy dwa treningi. Można byłoby sobie zadać pytanie, czy ta hala będzie nam przynosić szczęście, bo prawdą jest, że w Hali Stulecia wygrywaliśmy niemal wszystkie mecze - zastanawia się Marcin Stefański.
Sopocianie, mimo że upłynęły już cztery miesiące, rozegrali zaledwie dwa spotkania w Ergo Arenie - ze Stelmetem Zielona Góra oraz Rosą Radom. Na dodatek oba mecze zakończyły się porażkami Trefla.
- Po to jest ten obiekt, żeby w nim grać. Wierzę, że na takie spotkanie jak z PGE Turowem przyjdzie dużo kibiców i będzie głośno. Liczę, że frekwencja będzie wyższa niż na meczach w Hali Stulecia - dodaje kapitan Trefla.
W środę sopocianie grają z bardzo wymagającym przeciwnikiem - PGE Turowem Zgorzelec, który ostatnio pokonał Stelmet Zielona Góra. Dla Trefla ten mecz jest o tyle istotny, że wygrana pozwoliłaby się zrównać punktami z ekipą Miodraga Rajkovicia.
- Na pewno mecz jest o dużą stawkę. Coraz bliżej są play-offy. Prawda jest taka, że trzeba dobrze grać, ale przede wszystkim trzeba wygrywać. Mam nadzieję, że w środę pójdzie to w parze. Aczkolwiek my tak naprawdę nie koncentrujemy się nad tym, jakie miejsce zajmiemy po "szóstkach". Zostały cztery kolejki i wszystko tak naprawdę jest możliwe - ocenia Stefański.