Dwa różne oblicza - relacja z meczu Wisła Can Pack Kraków - Artego Bydgoszcz

Krakowianki zanotowały bardzo dobrą pierwszą połowę przeciwko Artego, ale później znacznie zwolniły przez co rozmiary zwycięstwa nie rzuciły na kolana. Cel jednak został osiągnięty.

W ostatnich dniach wiślaczki otwarcie mówiły o tym, że szkoda im przegranej fazy play off Euroligi. Na parkiecie pierwotnie nie było tego widać. Od początku sobotniej konfrontacji forsowały dość szybkie tempo, efektem czego jeszcze w pierwszej kwarcie wypracowały przewagę. Pomógł wysoki pressing. Stąd rywalki popełniały sporo błędów, a miejscowe zyskiwały okazje do kontr. Ciężar gry ofensywnej przejęło kilka zawodniczek. Dobrze radziła sobie Cristina Ouvina napędzając poszczególne akcje. Ważne przechwyty zaś notowała Justyna Żurowska. Nad całością czuwała Jantel Lavender. Amerykanka tradycyjnie wykonywała kawał pożytecznej roboty chociaż zdarzało jej się pudłować w prostych sytuacjach.

Przeciwniczki mnóstwo piłek kierowały do swojej niekwestionowanej gwiazdy Amishy Carter. Obecnie prezentuje się znacznie lepiej aniżeli tuż po podpisaniu kontraktu. Krakowianki miały z nią trochę kłopotów. Dwukrotnie zostawiły też wolną przestrzeń Elżbiecie Mowlik. 30-latka oczywiście momentalnie ustrzeliła "trójki" czym podreperowała najważniejszą ze statystyk. Niemniej to faworytki znacznej części publiczności prowadziły po 10 minutach 25:13.

W drugiej "ćwiartce" scenariusz nie uległ zmianie. Przeważała Wisła, a szansę występu dostały zmienniczki. Całkiem pozytywną kartę zapisała Danielle McCray. Energiczna obwodowa generalnie nie myliła się spod kosza. Przy próbach z dalszych odległości bywało już różnie. Przypomniała o sobie także Agnieszka Skobel, która poprzednio stosunkowo rzadko pojawiała się w grze.

Oponentowi natomiast brakowało argumentów. Coraz trudniej przychodziło mu zaskakiwanie obrony Białej Gwiazdy. Niektóre zagrania wyglądały niczym improwizacja. Dlatego dystans dzielący oba kolektywy powiększał się i należało przypuszczać, iż podopieczne Stefana Svitka nie utracą korzystnej pozycji. Długą przerwę spędziły wygrywając 38:24.

Tymczasem dłuższy odpoczynek przyniósł za sobą wyhamowanie małopolskiej lokomotywy. W drużynie zauważało się zbyt dużo nonszalancji. Lavender parę razy wbiegła pod obręcz, gdzie wymuszała faule, ale brakowało wcześniejszego polotu. Nagle to bydgoszczanki zaczęły dochodzić do głosu. Zastosowały podobną broń, co wicemistrzynie Polski czyli kontry, wykorzystując ich pasywny powrót na własną połowę. Anna Pietrzak czy wspominana Mowlik świetnie czuły się w takich realiach. Ta ostatnia mogła nawet mocniej napsuć krwi srebrnemu medaliście ekstraklasy, tyle że dwukrotnie chybiła zza łuku mimo braku asysty którejkolwiek defensorki.

Słowacki opiekun gospodyń aż kipiał złością, że łatwo zapowiadające się minuty zostały zamienione w nerwówkę. Na starcie decydującej batalii Artego przegrywało zaledwie ośmioma "oczkami". Mało tego, zaraz potem za sprawą Jessiki Lawson dołożyło następne trafienie.

Wtedy jednak team spod Wawelu otrząsnął się i zadał ostateczny cios. "Trzy grosze" dołożyła Żurowska. Była nieomylna w newralgicznych momentach.

Wisła Can Pack Kraków - Artego Bydgoszcz 69:62 (25:13, 13:11, 15:21, 16:17)

Wisła
: Lavender 16, Żurowska 16, McCray 10, Szott-Hejmej 8, Ouvina 7, Quigley 7, Skobel 4, Tamane 1, Pawlak 0.

Artego
: Carter 15, Koc 13, Mowlik 10, Jeziorna 8, Pietrzak 8, Metcalf 4, Lawson 4.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Źródło artykułu: