- To było dla nas bardzo ważne spotkanie, po tych trzech ostatnich porażkach - mówił po zwycięstwie nad AZS Koszalin, skrzydłowy Anwilu Włocławek Mateusz Kostrzewski. Jego drużyna przegrała trzy pierwsze mecze w roku 2014 kolejno z: Asseco, PGE Turowem oraz Treflem. W sobotę jednak okazała się lepsza od zespołu Gaspera Okorna, wygrywając 75:70. Włocławianie bardzo dobrze rozpoczęli mecz, prowadząc po dziesięciu minutach już 26:8.
- Bardzo szybko narzuciliśmy swoje warunki gry i zagraliśmy tak, jak chcieliśmy zagrać. Ustaliliśmy sobie pewne założenia w szatni i zrealizowaliśmy je w stu procentach, a potem, po tej świetnej pierwszej kwarcie, doprowadziliśmy mecz do końca - komentował Kostrzewski.
Anwil trafił 10 z 14 rzutów w pierwszej kwarcie, zaś w drugiej odsłonie zwiększył prowadzenie do 20 punktów, wygrywając 34:14 w połowie tej części pojedynku. Bardzo dobrze grał Dusan Katnić, który zdobył 13 oczek do przerwy, a 10 punktów dodał właśnie Kostrzewski.
- Dusan bardzo dobrze rozgrywał akcje pick and roll i zagrał tak, jak grał przed sezonem. Bardzo pewnie, bardzo agresywnie i robiąc przewagę w grze jeden na jednego, albo rzucał sam, albo znajdywał na pozycjach a to mnie, a to Danilo czy Seida - dodawał Kostrzewski.
Zdaniem skrzydłowego Anwilu kluczem, który otworzył włocławianom drzwi do zwycięstwa w tym spotkaniu, było zatrzymanie dwóch koszykarzy AZS, Odeda Brandweina i Dragana Labovicia. - Uznaliśmy, że Sek Henry i tak rzuci swoje punkty, więc zdecydowaliśmy się skupić na Odedzie i Draganie, żeby nie dołożyli ważnych trafień i to udało się zrealizować. Oni właściwie cały mecz rzucali na słabej skuteczności - tłumaczył "Kostek".
Do przerwy Brandwein i Labović mieli na koncie łącznie... jeden punkt (razem 0/6 z gry). Po zmianie stron obaj gracze rzucili co prawda 16 z 47 oczek zespołu, ale mecz zakończyli z fatalną skutecznością na poziomie 6/21 z gry (4/12 Serba i 2/9 Izraelczyka z polskim paszportem).
[b][url=http://www.facebook.com/Koszykowka.SportoweFakty]Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!
[/url][/b]