Niewielu się spodziewało, że Stabill tak łatwo ogra, a przede wszystkim czy ogra, AZS Koszalin. Jeziorowcy zagrali kapitalnie zawody przeciwko Akademikom. - Cóż można powiedzieć po takich zawodach. Zagraliśmy straszną kupę. Na pewno byliśmy przygotowani na to, że Jezioro musi na nas wskoczyć, bo nie mieli jeszcze żadnej wygranej i muszą zacząć zwyciężać. Nie możemy jednak pozwolić sobie na taką grę. Zagraliśmy bardzo słabo w defensywie. Nie możemy tracić 100 punktów z drużyną, nie chcę nikogo lekceważyć, która zajmowała ostatnie miejsce w tabeli – powiedział skrzydłowy AZS Koszalin Zbigniew Białek.
Akademicy fatalnie weszli w mecz. W ciągu kilku chwil stracili kilkanaście punktów, a sami nie potrafili ich zdobywać. Po czterech minutach gry było 17:1, a AZS pierwsze punkty z gry w pierwszej kwarcie zdobył po prawie siedmiu minutach gry. - Nie ważne jak graliśmy w ataku. Zdobyliśmy 78 punktów i jakbyśmy nie pozwolili sobie rzucić 76 oczek, to wygralibyśmy te zawody. Obrona była strasznie do d... - dodał.
Akademikom w ogóle nie "siedział" rzut. Rozmiary porażki tak naprawdę udało im się zmniejszyć dopiero w samej końcówce, gdzie w ciągu trzech ostatnich minut rzucili 15 oczek. Do przerwy AZS wywalczył właściwie tyle samo punktów, co w ostatniej odsłonie potyczki. - Nie będę mówił o ataku. Nim się nie da wygrać spotkania. Zwycięża się defensywą, co zostało udowodnione - kontynuował.
Jeziorowcy bardzo dobrze bronili i utrudniali życie w ataku graczom z Koszalina, którzy praktycznie nie wiedzieli co mają robić z piłką. - Brakowało nam może nie chęci, ale baliśmy się w niektórych momentach grać indywidualnie. Meczu nie można wygrać atakiem, ale dobrą defensywą, a jej wcale u nas nie było w tym pojedynku - zakończył Zbigniew Białek.