Spotkanie otworzyły rzuty z półdystansu obydwu drużyn. Dla Sokoła pierwsze punkty zdobyłŁukasz Kwiatkowski, dla gości Marcin Środa. Drużyny od samego początku wzięły się ostro do gry, jednak będący w dobrej formie Ślązacy udaremniali gospodarzom kolejne akcje, co skutkowało przewagą przyjezdnych. Przy stanie 8:8 łańcucka ekipa jakby zupełnie stanęła w miejscu. W zupełnie innej sytuacji znajdowali się goście, którzy zdobywali kosz za koszem. Mariusz Piotrkowski dwa razy nie pomylił się z półdystansu i katowiczanie wyszli na prowadzenie. Gospodarze próbowali niwelować straty rzutami za trzy punkty - jednak bezskutecznie. Na dwie minuty przed końcem kwarty łańcucianie zaczęli wreszcie wracać do gry. Z dystansu nie pomylił się Adrian Mroczek, a jeden rzut osobisty wykorzystał Tomasz Pisarczyk. To uratowało honor gospodarzy w pierwszych dziesięciu minutach spotkania. Kwartę wygrali podopieczni Mirosława Stawowskiego 18:12.
Odsłona numer dwa meczu to zacięty bój o każdy punkt. Po krótkiej przerwie łańcucianie jakby dostali skrzydeł. Trzy razy akcja po akcji z półdystansu nie pomylił się Tomasz Pisarczyk i na tablicy wyników wyświetlił się kolejny remis 18:18. Przyjezdni nie mogli znaleźć sposobu na coraz lepiej grających gospodarzy, a łańcucianie cały czas szli za ciosem. "Trójkę" na konto gospodarzy dopisał Michał Kułyk. Na pięć minut przed końcem goście zaczęli wracać "z dalekiej podróży". Paweł Grzywocz nie spudłował zza linii 6,25, a w kolejnej akcji w jego ślady poszedł Piotrkowski, zdobywając punkty dla drużyny. Końcówka pierwszej połowy spotkania to festiwal fauli i wymuszonych rzutów po obydwu stronach parkietu. Zakończyła ją akcja 2+1 Piotrkowskiego oraz minimalne prowadzenie Sokoła 27:26.
Druga połowa meczu to jakby częściowa "kserokopia" pierwszej. Po dłuższej przerwie goście szybko zabrali się do odrabiania strat, by po czterech punktach Środy wyjść na prowadzenie 30:27. Szala zwycięstwa zaczęła przechylać się raz na jedną raz na drugą stronę. Kibice zgromadzeni na łańcuckiej hali zaczęli się zastanawiać czy nie doprowadzi to do dogrywki. Zawodnicy Sokoła nie mieli jednak w planie piątej kwarty i po akcji 2+1 Ireneusza Chromicza łańcucianie wyszli na prowadzenie, którego pilnowali do końcowej syreny. Drużyna ze Śląska nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. Kolejne sześć punktów na konto gości dopisali Grzywocz i Piotrkowski. Nie wystarczyło to jednak by objąć prowadzenie. W ostatniej sekundzie kwarty z półdystansu nie pomylił się Paweł Podolec - największa niespodzianka spotkania i przy stanie 45:39 zawodnicy Sokoła zaczęli myśleć o kolejnej Victorii.
Wspomniane zwycięstwo nie przyszło wcale łatwo i lekko. Akademicy rozpoczęli ostatnią część meczu od ostrego ataku, co kończyło się faulami i prostymi błędami, które wykorzystywali miejscowi. Cztery punkty dla gospodarzy zdobyli Kwiatkowski i Kułyk. Ślązacy po raz kolejny nie mogli znaleźć sposobu na będących "na fali" podopiecznych Dariusza Kaszowskiego. Pierwsze punkty dla zespołu w tej kwarcie na cztery minuty przed końcem zdobył Artur Mrówczyński, który po kolejnej akcji opuścił boisko za pięć przewinień. W tym momencie rozpoczęła się prawdziwa wojna nerwów, do której swoje "trzy grosze" dokładali sędziowie. Okazało się że nerwy praktycznie ze stali posiadają gospodarze. Goście zaczęli brać się do roboty. Z dystansu nie pomylił się Artur Donigiewicz, jednak śląska ekipa na zwycięstwo nie miała już szans. Ostatnie punkty wieczoru zdobył Jaromir Szurlej, któremu nie zadrżała ręka na linii rzutów osobistych. Wraz z końcowym gwizdkiem zwycięstwo drużyny z Łańcuta stało się faktem.
Sokół Łańcut - AZS AWF Katowice 64:51(12:18, 15:8, 18:13, 19:12)
PTG Sokół Łańcut: A.Mroczek 15, Ł.Kwiatkowski 12, T.Pisarczyk 10, I.Chromicz 10, P.Podolec 8, M.Kułyk 5, J.Balawender 2, J.Szurlej 2, W.Pisarczyk 0.
AZS AWF Katowice: M.Piotrkowski 15, M.Środa 13, P.Grzywocz 9, A.Donigiewicz 7, A.Mrówczyński 5, Ł.Celiński 2, K.Wosz 0.