Klasa Radosława Hyżego - relacja z meczu Śląsk Wrocław - MOSiR Krosno

Otwarcie finałów I Ligi koszykówki mężczyzn przebiegło po myśli zawodników Śląska Wrocław, którzy zwyciężyli przed własną publicznością, jednak zanim tego dokonali, roztrwonili 14 punktów przewagi.

Finały mają swoją atmosferę. Specyficzny klimat, którego nie czuć we wcześniejszych rundach czy spotkaniach. Wszyscy, którzy przychodzą do sali - od zawodników, przez sędziów, po kibiców czują, że dotarli do celu, na który czekali cały sezon.

Wszyscy zdają sobie nagle sprawę, że to, co było wcześniej nie ma żadnego znaczenia, że straciło sens. Liczy się tylko tu i teraz, bo poprzednie dwa lata sukcesów Śląska Wrocław i tak pójdą na marne, jeżeli nie uda się pokonać MOSiR-u Krosno. A rywale przeciwnie - nie mają nic do stracenia, a zyskać mogą upragnioną ekstraklasę i miejsce w historii, deklasując bezdyskusyjnego faworyta. Czy będą w stanie to zrobić osłabieni brakiem Kamila Łączyńskiego i Rafała Glapińskiego?

Dopiero początek drugiej kwarty to Śląsk Wrocław, jaki znali kibice z poprzednich występów. Michał Gabiński i Paweł Kikowski razili trójkami nie z linii 6,75, ale z siedmiu i ośmiu metrów, demontując obronę Krośnian. Wydawać by się mogło, że gospodarze zaczną odjeżdżać, jak to mają w zwyczaju. Publiczność była już wtedy mocno podekscytowana, ale goście dzielnie się trzymali. Wojskowi dopięli jednak swego, wygrywając końcówkę połowy 9:2, dzięki czemu do szatni schodzili prowadząc stosunkowo wysoko, 14 "oczkami".

Problem Śląska zaczął się jednak po przerwie. Gospodarze wyszli na drugą połowę zupełnie zdekoncentrowani i w mgnieniu oka roztrwonili całą przewagę! Przyjezdni, prowadzeni przez Dariusza Oczkowicza i Marcina Salamonika otworzyli tę część gry serią punktową 16:2, doprowadzając do remisu po 41!

Wtedy to podopieczni Tomasza Jankowskiego złapali drugi oddech, trafiając kilka trójek, których w przekroju meczu oddali aż 35! Było to jednak antidotum na krótką metę - goście rozegrali się już na dobre i zdołali wyjść nawet na minimalne prowadzenie 64:63.

Wtedy zaczął się koncert Śląska.

Gospodarze rozegrali ostatnie minuty jak natchnieni, zdobywając ostatnie 12 z 13 punktów tego meczu, wyrywając zwycięstwo z rąk MOSiR-u. Hyży znowu robił te niewidzialne, małe rzeczy, kończąc spotkanie z dorobkiem 8 "oczek", 6 zbiórek, 9 przechwytów, a ostatecznie jego bilans +/- osiągnął aż +30!

Przyjezdni w końcówce natomiast opadli z sił, a za 5 fauli wypadli Salamonik oraz Tomasz Pisarczyk. Mimo to, naprawdę niewiele zabrakło w niedzielę do sensacji. Drugie starcie w poniedziałek, o tej samej porze, czyli o 20:00.

WKS Śląsk Wrocław - PBS Bank Efir Energy MOSiR Krosno 75:65 (17:10, 22:15, 14:22, 22:18)

Śląsk - Flieger 18, Gabiński 13, Diduszko 11, Ochońko 9, Hyży 8, Mroczek-Truskowski 5, Sulima 4

MOSiR - Oczkowicz 18, Szczypka 14, Salamonik 14, Pisarczyk 8, Cielebąk 7, Paul 4,

Stan rywalizacji: 1:0 dla Śląska

Źródło artykułu: