Poczynania na połowie przeciwnika podkarpackiemu zespołowi ewidentnie nie wychodzą. Ma on ogromny problem z seryjnym zdobywaniem punktów. Wydaje się, że przede wszystkim na tym wiele traci w ligowych starciach. - Bez wątpienia brakuje nam potencjału rzutowego, a co za tym idzie po prostu większej liczby punktów. Generalnie defensywa wygląda całkiem nieźle, ale skuteczność… - potwierdza szkoleniowiec drużyny.
Nie da się ukryć, że jego podopieczne notują bardzo mało trafień z gry. Gdyby ten element nieco poprawić rzeszowianki mogłyby bardziej zagrażać potencjalnym rywalom. - W sobotę tylko jedenaście razy piłka wpadała do kosza po wypracowanych akcjach. Zdecydowanie za mało. Oprócz tego niepokoją straty. W związku z tym trudno o korzystne rezultaty - dodaje Zapolski.
W dotychczasowej części sezonu jego team i tak miał nikłe szanse na zwycięstwa, gdyż mierzył się z czołówką FGE. Prawdą jest, że konfrontacje z zespołami o podobnej charakterystyce dopiero nadejdą. - Naprawdę staramy się poprawić wiele elementów. Tyle że walczymy z silnymi oponentami, a ci nie pozwalają na zbyt wiele.
Obecnie jednak nie to jest największym zmartwieniem w obozie "akademiczek". Bardziej martwią kontuzje. W Pruszkowie aż trzy zawodniczki musiały z tego tytułu wcześniej zakończyć udział w spotkaniu. Co prawda Joanna Kędzia po przerwie wstała jeszcze z ławki, niemniej tym razem ból okazał się silniejszy. - Taka sytuacja jednego dnia to prawdziwa tragedia. Nie wiadomo nawet jak poważne są urazy. Te wydarzenia podcięły nam skrzydła. Dziewczyny solidaryzują się ze sobą i coś takiego musiało odbić się na ich psychice - kończy 45-letni coach.