Spotkanie lidera z trzecią drużyną w tabeli zapowiadało się bardzo ciekawie. Obie ekipy od początku postawiły na element, w którym się specjalizują, czyli obronę, dlatego po trzech minutach utrzymywał się remis 4:4. Szybciej nerwy opanowały Sokoły i to zadecydowało o ich zwycięstwie w pierwszej odsłonie, a dokładnie seria ośmiu punktów, na które zapracowali Piotr Hałas, Bartosz Dubiel i Maciej Klima. Dwóch ostatnich przyjezdni zapamiętali na dłużej niż kilka najbliższych akcji. Z drugiej strony nie trafiał Parzych, który rozegrał swój najgorszy mecz w sezonie. Koszykarz, który tak bardzo w dwóch ostatnich meczach wdał się podkarpackiej drużynie we znaki, był odpowiednio pilnowany, przez co miał problem nie tylko z oddaniem celnego rzutu, ale i obsłużeniem kolegów. Obie drużyny rozstrzelały się w ostatnich minutach kwarty i dlatego zakończyła się ona prowadzeniem Sokoła 19:13.
Krótka przerwa, jak to często bywało w tym sezonie, wybiła gospodarzy z rytmu, co wykorzystała Spójnia wychodząc na prowadzenie. Szalał Hubert Pabian, który w sobotę był praktycznie bezbłędny. Łańcucianie poza dwoma udanymi akcjami Dubiela przez całe dziesięć minut mieli problem ze sforsowaniem obrony rywala, co goście wykorzystywali powiększając przewagę. Dwie minuty miał też Parzych. W tym czasie zdobył wszystkie swoje punkty. Po dwudziestu minutach przyjezdni prowadzili 34:26 i wydawało się, że będą wymagającym rywalem dla Sokoła.
Po zmianie stron koszykarzom z Pomorza Zachodniego skończył się jednak pomysł na grę, co owocowało kolejnymi stratami i niecelnymi rzutami. Stargardzianie dzielnie się bronili przez dwie minuty, lecz później Sokół wykorzystał ich błędy i dzięki serii dziesięciu punktów zdołał odzyskać prowadzenie. Po pięciu minutach celnym rzutem odpowiedział Tomasz Ochońko i wydawało się, że podopieczni Tadeusza Aleksandrowicza złapią drugi oddech. Tak istotnie się stało, lecz tylko na chwilę. Sokół nie zamierzał zwalniać, a z dystansu trafiali Klima oraz Tomasz Fortuna.
Na początku decydującej ćwiartki goście rzucili się do ostatniego zrywu i znów wyszarpali prowadzenie z rąk rywali. Skuteczność nadal ich zawodziła, a sił w obronie wystarczyło tylko na kilka minut. O zwycięstwie miejscowych przesądził Hałas, po którego trójce było już 56:48 i stało się jasne, że Spójnia po raz kolejny się nie podniesie. Szybkie akcje były wodą na młyn miejscowych, którzy spokojnie punktowali przeciwnika powiększając przewagę nawet do piętnastu punktów, a kończąc na trzynastu, co z przebiegu spotkania było dość surowym rezultatem dla przyjezdnych. W drugiej połowie stargardzianie zdołali jednak zdobyć tylko dwadzieścia dwa punkty, przez co nie mogli myśleć o końcowym zwycięstwie. Gospodarze większą uwagę zwrócili na Pabiana, który był dla nich największym zagrożeniem oraz Tomasza Stępnia. Ten koszykarz zagrał dobrą pierwszą połowę, lecz później nie poprawił już swojego dorobku punktowego.
NETO PTG Sokół Łańcut - Spójnia Stargard Szczeciński 69:56 (19:13, 7:21, 21:9, 22:13)
Sokół: Klima 17, Szurlej 15, Fortuna 14, Dubiel 12, Hałas 9, Pisarczyk 2, Bogdanowicz 0, Chromicz 0.
Spójnia: Pabian 17, Ochońko 10, Stępień 9, Kalinowski 6, Bodych 5, Parzych 5, Grudziński 4, Soczewski 0, Wójcik 0.