Sezon zasadniczy dobiegł końca. Trzeba przyznać, że w tym roku Tauron Basket Liga jest wyjątkowa ciekawa. Praktycznie do samego końca drużyny tasowały się w tabeli. Trefl Sopot po serii zwycięstw uplasował się na bardzo dobrym trzecim miejscu. Co ciekawe sopocianie mogli sobie wybrać przeciwnika w play-offach, ponieważ ich spotkanie z Turowem Zgorzelec zakończyło się, jako ostatnie. - My na minutę przed końcem meczu z Turowem, przy wyrównanym wyniku, wiedzieliśmy jaki wynik padł w Zielonej Górze oraz we Włocławku. Natomiast postanowiliśmy, że nie będziemy nic kombinować. My zawsze walczymy o zwycięstwa. Tylko zwyciężając można coś osiągnąć. Nie przestraszymy się Anwilu, ale też go nie zlekceważymy - mówi Tomasz Kwiatkowski, dyrektor sportowy Trefla Sopot.
W ćwierćfinale sopocianie spotkają się z Anwilem Włocławek, który zajął dopiero szóstą lokatę. Ten wynik na pewno nie satysfakcjonuje włodarzy klubu z Kujaw. Włocławianie za wszelką cenę będą chcieli powtórzyć wynik z poprzedniego sezonu, gdzie dopiero w finale okazali się słabsi od Asseco Prokomu Gdynia.
Zespół Anwilu Włocławek nieco lepiej zaczął funkcjonować po przyjściu nowego trenera Emira Mutapcicia, który trafił do klubu w grudniu. Jednakże po serii zwycięstw nie udało się osiągnąć miejsca w pierwszej czwórce. - Zespół zrobił na pewno postęp po zmianie trenera. Gra dużo lepszą obronę, dużo bardziej zorganizowany atak. To naprawdę ciężki przeciwnik. Śmiem twierdzić, że przynajmniej na papierze ze wszystkich możliwych drużyn, które mogliśmy trafić jest to najbardziej wymagający przeciwnik - powiedział Tomasz Kwiatkowski. Wydaje się, że kluczowym spotkaniem była właśnie potyczka z... Treflem Sopot. 12 marca w Sopocie, Trefl pokonał włocławian 67:60. Po tamtym spotkaniu bardzo niepocieszony był trener Mutapcic. - Mieliśmy olbrzymie problemy ze sforsowaniem obrony Trefla, który bronił bardzo twardo i agresywnie - stwierdził bośniacki szkoleniowiec.
Notabene był to jeden z trzech meczów, które rozegrały obie ekipy w tym sezonie. 3 grudnia Trefl Sopot na wyjeździe pokonał Anwil 84:79. Po tamtym pojedynku, działacze klubu z Kujaw zwolnili trenera Igora Griszczuka. Jednakże włocławianie zrewanżowali się sopocianom w półfinale Pucharu Polski. 11 lutego na parkiecie w Gdyni, wicemistrzowie Polski wygrali 85:77. Na nic zdała się świetna postawa Filipa Dylewicza, który praktycznie w pojedynkę walczył z ekipą Emira Mutapcicia. - W meczu w Pucharze Polski nie zagraliśmy wystarczająco twardo jako zespół. Zabrakło nam determinacji, twardości i zaciętości. Wiemy, że nie możemy pozwolić Anwilowi na łatwą grę w ataku. Co ciekawe my mieliśmy szanse wygrać ten mecz w Pucharze Polski dzięki świetnej postawie Filipa Dylewicza w czwartej kwarcie. Doprowadziliśmy do remisu, ale zabrakło nam konsekwencji, zdecydowania w końcówce - dodaje dyrektor sportowy Trefla Sopot.
Włocławianie na pewno dysponują szerszym składem od sopocian. Mocną stroną Anwilu jest na pewno duża ilość zawodników doświadczonych, którzy grali już wcześniej o medale w różnych rozgrywkach. - Jeśli Anwil przeciwko Treflowi zagra tak jak w meczu półfinałowym Pucharu Polski oraz od pierwszych minut jak w meczu rewanżowym sezonu zasadniczego, to zwycięstwo do trzech zwycięstw ma w kieszeni. Wiem, że z Sopotu musimy wywieźć co najmniej jedno zwycięstwo i to mnie bardzo mobilizuje - charakteryzuje na łamach oficjalnej strony klubowej Chris Thomas, rozgrywający Anwilu Włocławek.
- Myślę, że przy naszej obecnej formie i poziomie, który prezentujemy jest to jak najbardziej do osiągnięcia. Zdajemy sobie sprawę, że czeka nas bardzo ciężka przeprawa, musimy być maksymalnie zmobilizowania i dobrze przygotowani na dwa najbliższe mecze i wykorzystać atut własnego parkietu - zapowiada z kolei Filip Dylewicz, kapitan Trefla Sopot.
Pierwsze spotkanie ćwierćfinałowe odbędzie się w piątek w hali Ergo Arena o godzinie 19. Drugi pojedynek tych drużyn w sobotę o godzinie 18, transmisję z tego spotkania przeprowadzi stacja TVP Sport.