Nie wyobrażam sobie masażu z warkoczami na nogach - wywiad z Tomaszem Marczyńskim, polskim kolarzem szosowym

Tomasz Marczyński to jeden z czołowych kolarzy szosowych w Polsce. Urodził się 6 marca 1984 w Krakowie, a swój talent rozwijał między innymi we Włoszech. Brał udział w najważniejszych sportowych imprezach, a w swoim dorobku ma już między innymi medale mistrzostw kraju. Reprezentant klubu Ceramica Flaminia specjalnie dla portalu SportoweFakty.pl opowiedział między innymi o początkach swojej kariery, treningach, powrocie Armstronga do zawodowego peletonu, czy planach na najbliższą przyszłość.

W tym artykule dowiesz się o:

Maciej Mikołajczyk: Jak rozpoczęła się twoja przygoda z kolarstwem?

Tomasz Marczyński: Wszystko zaczęło się od mody na rowery górskie, kiedy miałem dwanaście lat. Wówczas postanowiłem próbować swoich sił w wyścigach cross-country, ale w związku z brakiem sekcji MTB w Krakowie w wieku trzynastu lat trafiłem do WLKS Krakus Swoszowice i spróbowałem szosy, w której zakochałem się od pierwszego "przejazdu" (śmiech).

Co uznajesz za swój największy dotychczasowy sukces w karierze?

- Myślę, że jest nim wygranie królewskiego etapu na Vuelta Asturias w zeszłym roku, chociaż i zdobycie złotego medalu mistrzostw Polski na selektywnej trasie i w naprawdę dobrym stylu nie było błahostką.

Wypadałoby wspomnieć trochę o Tour de Pologne…

- Jeśli chodzi o ten wyścig, to niestety nie zostałem powołany do kadry, która wzięła w nim udział. Moim celem pozostaje reszta czekających mnie jeszcze w tym sezonie startów z myślą ,że uda się mi wskoczyć do reprezentacji na mistrzostwa świata. Ogólnie trasa mundialu jest ciężka, a moje problemy zdrowotne, z którymi się borykałem między innymi na igrzyskach olimpijskich wydają się być zażegnane. Miejmy wiec nadzieję, że naprawdę świetnie rozpoczęty powrót będzie trwał jak najdłużej.

Jak podsumujesz swój występ i organizację w Brixia Tour 2009 i na mistrzostwach Polski?

- Mistrzostwa Polski potraktowałem jako trening przy okazji, którego nawet Ci którzy nie mieli ochoty na ściganie mogli skorzystać i tak zrobili. Brixia

natomiast to dla mnie następny osobisty sukces, kolejna motywacja i utwierdzenie w przekonaniu ,że potrafię walczyć z czołówką.

Jakie masz plany na najbliższe lata?

- Jak wiemy sport jest taką dziedziną, w której ciężko jest planować z tak dużym wyprzedzeniem. Chcę być po prostu dobrym i sumiennym zawodnikiem, który przez cały czas swojej kariery umie pozostać na wysokim poziomie i jest doceniany za swoja pracę.

Czemu polskie zespoły nie ścigają się w większych kolarskich wyścigach?

- Odpowiedź jest prosta. Organizatorzy "większych wyścigów" zapraszają na nie ekipy, które mają co najmniej status ekipy Proffesional, czyli tak zwanej drugiej dywizji albo Continental mające w swoim składzie jakąś kolarską gwiazdę, a w Polsce taka drużyna po prostu nie istnieje.

Co sądzisz o zawodnikach, którzy zostali przyłapani na dopingu. Powinni otrzymywać dożywotnią dyskwalifikację, czy dwuletnia spokojnie wystarczy?

- Nie lubię wypowiadać się w tej kwestii. Uważam ,że każdy jest odpowiedzialny za to, co robi, a jeśli ktoś popełnia błędy to oczywiście później za nie płaci. Ta zasada nie dotyczy zresztą jedynie kolarstwa.

Co sądzisz o powrocie Armstronga na szosę?

- Powiem krótko - podziwiam go za odwagę i nieustanną chęć walki.

Jak okiem kibica ocenisz tegoroczny Tour de France?

- Tour był ciekawy ,ale jak dla mnie trochę mniej emocjonujący niż w

poprzednich latach.

Jak ocenisz poziom kolarstwa w Polsce?

- Tutaj ocenę pozostawię większym znawcom niż ja (śmiech).

Czy w czasie etapów masz okazję podziwiać piękne widoki i zabytki?

- Kiedy jadę wyścig w stu procentach koncentruję się na jego przebiegu ,więc w ogóle nie zwracam uwagi na to, co dzieje się wokół .

Co robisz w wolnym czasie? Jakie masz inne zajęcia poza jazdą w peletonie?

- Kontynuuję wciąż naukę na trzecim roku wychowania fizycznego we Wszechnicy Świętokrzyskiej, a każdą wolną chwilę dedykuję mojej rodzinie i przyjaciołom, relaksując i świetnie bawiąc się w ich towarzystwie (śmiech).

Przejdźmy do posiłków. Jak wygląda przeciętne śniadanie kolarza przed wyścigiem?

- Generalnie dużo węglowodanów. Przeważa makaron, ale również

płatki, suchary, dżem, jogurt i kawa.

Miałeś jakąś śmieszną sytuacją podczas jednego z tourów?

- Oczywiście zawsze znajdzie się trochę czasu na pożartowanie w peletonie, gdy jest na to odpowiedni moment, ale niema nic takiego, co jakoś szczególnie utkwiłoby w mojej pamięci.

Czy jest szansa, że zobaczymy Cię za rok podczas jednego z Grand Tourów?

- Ciężka sprawa, ale nigdy nie mów nigdy (śmiech).

Czy golenie nóg wśród kolarzy jest powszechne, czy to po prostu tylko taki mit?

- Przede wszystkim praktyka. Nie wyobrażam sobie masażu z "warkoczami" na nogach (śmiech). Poza tym jak wiemy upadki w kolarstwie to chleb powszedni. Przy ogolonych nogach rany goją się dużo szybciej.

Zapytam teraz z ciekawości - jakim rowerem obecnie jeździsz i czym różni się on od tych, na jakich rywalizują Maja Włoszczowska, czy Anna Szafraniec?

- Teraz praktycznie wszystkie rowery to głównie karbon. Podobnie jest też z kołami, na których się ścigamy. Różnica miedzy moim rowerem, a Ani, czy Mai to przede wszystkim inne kąty ramy, inna wielkość kół, a także oczywiście zupełnie różne szerokości i rodzaj opon. Cena roweru wyścigowego to około dwadzieścia tysięcy złotych.

Czy zdarzyło Ci się kiedyś, że wyścig, do którego się przygotowywałeś odwołali, a może przesunęli z powodu warunków atmosferycznych?

- Nie - do tej pory nigdy.

Uprawiałeś kolarstwo górskie, teraz jeździsz na szosie, a czy jest szansa, żebyś przerzucił się na tor?

- W kategoriach młodzieżowych ścigałem się również na torze ,ale zupełnie mnie to nie kręci.

Przejdźmy do treningów. Ciekawi mnie jak wyglądają twoje przygotowania w miesiącach: listopad, grudzień, styczeń, czyli w sezonie ogórkowym dla kibiców kolarstwa?

- Listopad to dla mnie jeszcze okres wakacji (śmiech). Oczywiście będąc osobą bardzo aktywną po sezonie uprawiam amatorsko różne inne sporty, a poważne przygotowania pod kątem nadchodzącej wiosny zaczynam przeważnie z początkiem grudnia. Są to rower górski, siłownia, basen, górskie marszobiegi, czy sauna. Styczeń natomiast to tylko szosa, czyli trening specjalistyczny i najeżdżanie kilometrów.

Masz swojego idola w peletonie? Jeśli tak to, czym Ci imponuje?

- Obecnie już nie. Myślę, że to kończy się z wiekiem. Teraz to po prostu moi rywale lub przyjaciele, a słowo "idol" w moim wyobrażeniu przeszło już do lamusa, co nie świadczy, że nie ma w peletonie kolarzy, którzy są wielkim wzorem do naśladowania.

Mam teraz dla Ciebie małe zadanie, abyś zareklamował kolarstwo. Przekonał młode dzieci dlaczego lepiej być cyklistą niż np. piłkarzem…

- Dlaczego? To dobre pytanie (śmiech). Kolarstwo to naprawdę ciężki sport, a porównywanie go z piłką nożna, to tak jakby ktoś próbował porównać wejście na Gubałówkę z próbą zdobycia K2. Jak sami wiemy tu i tu człowiek musi się trochę pomęczyć, żeby osiągnąć zamierzony cel. Różni się to jednak tym, iż satysfakcja z dojścia na szczyt jest zupełnie różna. Po prostu trzeba to pokochać.

Czy masz czasami przed wyścigiem problemy z motywacją? Co cię zagrzewa do walki?

- Każdy wyścig jest inny i do każdego podchodzi się inaczej. To nie jest tak, że podczas wszystkich startów walczysz tylko dla siebie. Czasami masz inne zadania do spełnienia i to one cię motywują. Wykonujesz swoją pracę. Masz z niej satysfakcję i oto w tym chodzi. Jednak we wszystkich tych przypadkach największą motywacją jest moja kochana

rodzina i niesamowici przyjaciele.

Często zabierasz się w ucieczki? Kiedy jest największa szansa, że akcja się powiedzie?

- Często próbuję atakować, chociaż nie ma reguły na to, czy akcja zakończy się powodzeniem, czy też fiaskiem.

Źródło artykułu: