Mateusz Polaczyk podczas igrzysk olimpijskich w Paryżu zajął trzynaste miejsce w swojej koronnej dyscyplinie - slalomie kajakowym i ósme w crossie. Po powrocie do Polski, gdy emocje już nieco opadły, zdecydował się opowiedzieć swoją historię.
Od razu zaznaczył, że nie zamierza nikogo atakować, w tym własnego Związku Sportowego, Ministerstwa Sportu i Turystyki, Polskiego Komitetu Olimpijskiego, działaczy i prezesów. Chciał jedynie przedstawić prawdę, żeby takie sytuacje nie miały już nigdy więcej prawa się wydarzyć.
Zacznijmy może od przygotowań do IO 2024, a te do wymarzonych ewidentnie nie należały. Sam sfinansował sobie dwumiesięczne zgrupowanie (Australia), pokrył koszty zatrudnienia szkoleniowca, opłacał hotele, wyjazdy, diety i zakupił masę sprzętu.
ZOBACZ WIDEO: "Król Kibiców" witał Szeremetę i siatkarzy. Oberwało się... piłkarzom
- Wydałem ogromne pieniądze. A zgadnijcie, ile wyczynowy zawodnik dostaje za 7 miejsce na mistrzostwach świata? Jest to 2214 złotych - zdradził Mateusz Polaczyk, który na najważniejszą imprezę czterolecia poleciał... bez trenera.
- Absolutnie nie mówię że mogłem wygrać i sięgnąć po medal. Chodziło wyłącznie o stworzenie sobie jak najlepszych warunków do tego by móc to zrobić. I tego zabrakło - ubolewał wielokrotny medalista MŚ, ME czy też PŚ.
- Nigdy się tak źle nie czułem po zawodach w całej swojej karierze, jak wracając właśnie z Paryża. Coś we mnie pękło. I to jest właśnie powód, dla którego to wszystko robię, bo ja nie mam już nic do stracenia - rozpoczął wątek o IO.
- 36 lat na karku, masa wyników. Nie wiem, czy coś po sobie zostawię, w sensie takiego sportowego i czy historia mnie zapamięta jako zawodnika, ale zrobię wszystko, żeby to co się wydarzyło na igrzyskach olimpijskich w Paryżu, nie miała prawa się już nigdy wcześniej wydarzyć. Boli mnie to jak jasna cholera to, co się dzieje. A można powiedzieć, że my jesteśmy taką kropelką w morzu, jeśli chodzi o polski sport - kontynuował Polaczyk.
- To, co się wydarzyło na igrzyskach, te wszystkie historie związane z brakiem sprzętu, brakiem trenerów, "kolesiostwem", wysyłaniem ludzi, którzy kompletnie nic nie wnoszą do wyniku sportowego. (...) Ja bym swojego dziecka w życiu do sportu nie wysłał, mając świadomość, z czym ja się mierzyłem. Nic się nie zmienia. Jest beton - podkreślił w swoim nagraniu na platformie Youtube.
I zamierza nagrać kolejne. Równocześnie Mateusz Polaczyk prosi dziennikarzy oraz telewizję o to, żeby nie kontaktować się z nim w tej sprawie. - Wiem, że moglibyście zrobić to lepiej, ale jak to mówią: "lepiej już było, teraz będzie po mojemu" - przekazał 36-letni sportowiec.
---> PKOl odpowiada na zapowiedź premiera Tuska ws. IO
---> Piesiewicz wyszedł do dziennikarzy. Złożył jasną deklarację