Chwila chwały powoli przemija - rozmowa z Januszem Wojnarowiczem, judoką

Janusz Wojnarowicz to w świecie polskiego judo prawdziwa ikona i legenda. Wszyscy fani kojarzą silnego niczym tur zawodnika, który osiągnął w dyscyplinie bardzo wiele. Teraz osiąga kolejne sukcesy.

W tym artykule dowiesz się o:

Arkadiusz Pawłowski: Złoty Medal w kategorii Open na Mistrzostwach Polski Seniorów to już kolejne twoje osiągnięcie. Jak się czujesz po takim sukcesie?
Janusz Wojnarowicz

: Niestety nie udało mi się odzyskać tytułu mistrza polski w kategorii powyżej 100 kilogramów, a miałem nadzieję, że na zakończenie kariery będę mógł się tym pochwalić.

Jaka była twoja taktyka na ostatnią walkę? Udało się ją zrealizować w stu procentach?

- Na finał kategorii Open taktyka była prosta. Chciałem złapać przeciwnika i mocno nim rzucić (śmiech). Walczyłem z kolegą z kategorii do 90 kilogramów, więc dużo mniejszym ode mnie. Wiedziałem, że jest bardzo szybki i będzie chciał to wykorzystać, więc założeniem było zdobyć podwójny uchwyt i unieruchomić oponenta, co udało się zrobić dosyć szybko.

Jak wyglądały twoje treningi przygotowujące do turnieju?

- Niestety do turnieju przygotowania wypadły dość słabo, cały czas towarzyszyło mi złe samopoczucie i osłabienie.

Jak oceniasz występ swoich klubowych kolegów podczas turnieju?

- Uważam, że wypadliśmy dość dobrze jako drużyna, obecnie mamy dosyć młody skład i wielu zawodników oraz zawodniczek zdobywało pierwsze punktowane miejsca w kategorii seniora. Szkoda mi tylko przegranych walk mojego kolegi z kategorii, Kamila Grabowskiego. Chłopak ma ogromny potencjał i wierzę, że będzie mnie dobrze zastępował w tej wadze. Niestety teraz mu się nie powiodło w kategorii +100 kg. Piąte miejsce to oczywiście dobry wynik, ale wiem, że stać go na dużo więcej. Pokazał to już w niedzielę w kategorii Open, gdzie zakończył zmagania z brązowym medalem.
Jakie są twoje najbliższe plany związane z judo?

- Mam drużynowe mistrzostwa Polski 10 listopada. To będzie mój ostatni start.
Co chciałbyś jeszcze osiągnąć?

- Osiągnąć chciałbym jeszcze wiele, ale moja chwila chwały powoli przemija i trzeba ustąpić miejsca młodszym.
25 października pojawisz się w Rzeszowie jako honorowy gość specjalny na gali pro wrestlingu federacji Do or Die Wrestling. Czego można się spodziewać?

- Jestem wielkim fanem pro wrestlingu i uważam, że to naprawdę bardzo ekscytująca dyscyplina, która ma w tym kraju wspaniałą przyszłość. Potrzeba jedynie odrobiny uwagi i szansy, żeby zaistnieć. Będę tam z czystej przyjemności, ale i po to, żeby wypromować ten sport, a co się stanie? Tego nie wiem sam, DDW jest nieprzewidywalne!

Kto jest twoim ulubionym polskim zawodowym zapaśnikiem i dlaczego?

- Najbardziej lubię Jędrusia Bułeckę, bo to prawdziwie polska postać, dobrze mi się kojarzy. Muszę jednak przyznać, że najlepiej dogaduję się z promotorem federacji, Panem Pawłowskim. Ten to dopiero ma gadane!

Źródło artykułu: