Rosja została odstawiona na boczny tor w zdecydowanej większości dyscyplin sportowych. Zawodnicy i kluby z tego kraju albo nie mogą uczestniczyć w międzynarodowych zawodach, albo mogą rywalizować pod neutralną flagą.
To kara za to, że Władimir Putin wysłał swoje wojska do Ukrainy. Wojna trwa już ponad dwa lata i wciąż nie zapowiada się na szybki koniec tego konfliktu. Efekt jest taki, że rosyjski sport pogrąża się w kryzysie, choć niektórzy starają się robić dobrą minę do złej gry.
W tym gronie jest Boris Rotenberg. Prywatnie od lat przyjaźni się z Władimirem Putin. Jest prezesem klubu piłkarskiego PFK Soczi. Działa także w sportach motorowych. Kilka miesięcy temu został prezesem Rosyjskiej Federacji Samochodowej (RAF), a także jest założycielem programu wyścigowego SMP Racing.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Polska kulturystka oczarowała fanów. Przesłała pozdrowienia z Korei
Oligarcha, którego majątek jest wyceniany na 1,4 mld dolarów, udzielił wywiadu portalowi Sport Express. Stwierdził, że Rosja nadal jest sportową potęgą, a następnie dodał, że bez niej światowy sport stał się słabszy.
- Wszyscy zdają sobie z tego sprawę! Komunikuję się z wieloma postaciami sportu na całym świecie. Zajmuję się sportem praktycznie całe życie i poznałem wielu przyjaciół. Wciąż się komunikujemy, współpracujemy. Oni siedzą i czekają, aż to wszystko się skończy - przyznał.
Rotenberg nagle odpalił się na całego. Przypomniał niedawne igrzyska olimpijskie w Paryżu i zakpił z największej imprezy sportowej na świecie.
- Bez Rosji to nie jest sport. Spójrzmy na igrzyska olimpijskie. Co to jest? To jest hańba - rzucił wściekły.
Rosjanie na igrzyska olimpijskie przysłali 15-osobową kadrę. Wszyscy startowali ze statusem neutralnym (bez narodowej flagi i hymnu), po spełnieniu kilku warunków, jak m.in. niewspieranie wojny i brak powiązań z armią.
Na razie nic nie wskazuje na to, aby sankcje nałożone na rosyjski sporty miały zostać zniesione. Szczególnie że Putin nie zamierza się cofnąć i kontynuuje wojnę w Ukrainie.