Przed meczem było wiadomo, że Polska musi wygrać. Aby pokonać Brytyjczyków, biało-czerwoni potrzebowali jednak zmiany nastawienia i przede wszystkim przekonania do własnych umiejętności. Co więcej, najważniejszą rzeczą przed potyczką z Wielką Brytanią było, by nie dać się pokonać już w pierwszej tercji. Ekipa Paula Thompsona większość swoich wygranych meczów bowiem rozstrzygała kapitalną grą w premierowej odsłonie.
Polacy chyba wzięli sobie te statystyki do serca. Od pierwszych sekund "docisnęli" Brytyjczyków i właściwie w 6. sekundzie powinni już prowadzić. Pasywnie ustawieni Wyspiarze nie upilnowali Grzegorza Pasiuta, a ten z bliska trafił w poprzeczkę. W ciągu kilku pierwszych minut gracze Wiktora Pysza urządzili sobie prawdziwą "kanonadę strzelecką". Brytyjczycy desperacko się bronili, ale Polacy byli coraz bliżej zdobycia gola. Próbował Leszek Laszkiewicz, a także Mikołaj Łopuski. Najlepszą okazję miał jednak Krystian Dziubiński, ale jego strzał został obroniony przez brytyjskiego golkipera. Wielka Brytania praktycznie nie istniała i w zasadzie cały czas grała w defensywie. Cała praca Polaków mogła iść na marne po jednym, fatalnym zagraniu Patryka Noworyty. Na szczęście czujny w bramce był Rafał Radziszewski i to on uchronił naszą kadrę przed utratą gola. W 7. minucie nareszcie zdobyliśmy bramkę. Dziubiński świetnie obrócił się z krążkiem, wyłożył go Filipowi Drzewieckiemu, a ten z najbliższej odległości dał Polsce prowadzenie. Chwilę później powinno być 2:0, ale Łopuski przestrzelił.
Nieustanne ataki Polaków niestety skończyły się wraz z niepotrzebną karą dla Pawła Skrzypkowskiego. Od tego momentu gra biało-czerwonych jakby się posypała. Minęło zaledwie kilkadziesiąt sekund, a na tablicy widniał już rezultat 1:1. Szybka wymiana krążka pomiędzy doświadczonym Davidem Longstaffem i Jonathanem Weaverem zakończyła się strzałem tego ostatniego, przy którym Radziszewski był bez szans. Polacy nie zdążyli się otrząsnąć po utracie tego gola, a już musieli "gonić" wynik. 40 sekund i nasi rodacy stracili dwie bramki. Po akcji Polski, Brytyjczycy przejęli gumę i Russell Cowley mocnym i precyzyjnym strzałem w długi róg nie pozostawił Polakom złudzeń. Od tej chwili zaczęła się fatalna gra naszej drużyny, która tylko dobrym interwencjom golkipera Cracovii zawdzięczała taki wynik. Można powiedzieć, że po utracie gola, polska reprezentacja nie istniała.
Druga tercja była początkowo nudna i brakowało w niej składnych akcji z obu stron. Pierwszą dogodną sytuację mieli Polacy, kiedy to Mateusz Danieluk oddał silny strzał na bramkę Wielkiej Brytanii. Jego uderzenie próbował jeszcze dobić Paweł Dronia, ale kapitalnie dysponowany był tego dnia Stephen Murphy. W piątej minucie kolejna niepotrzebna kara, tym razem dla Jarosława Rzeszutki, ale Polacy bronili się bardzo rozważnie, a co najważniejsze, skutecznie i nie pozwolili na utratę gola. Chwilę później chamskim zagraniem "popisał się" jeden z graczy Thompsona i Polska miała szansę na wyrównanie, grając w przewadze. Gra 5/4 wyszła naszym graczom nieźle, strzelali groźnie Patryk Wajda oraz Dronia, ale gol nie padł. Spokojnie oczekująca we własnej tercji ekipa Wielkiej Brytanii ograniczała się niemalże tylko i wyłącznie do gry z kontry. Taka kontra zdarzyła się w 30. minucie, ale na szczęście Polaków uratował słupek. Po tej akcji podopieczni Pysza jakby się ożywili i znów zaczęli dominować na lodzie. Uderzenia Łopuskiego i Pasiuta wybronił oczywiście Murphy. W 34. minucie jednak skapitulował, bo po świetnej akcji Marcina Kolusza z Michałem Kotlorzem krążek do bramki skierował Dziubiński. Polacy znów uwierzyli we własne siły, a Brytyjczyków najwidoczniej zgubiło bronienie wyniku. Pod koniec odsłony jeszcze groźnie wyglądające wydarzenie - Drzewiecki zderzył się z jednym z rywali i uderzył w lód, na szczęście nic mu się nie stało.
Ostatnia część potyczki zaczęła się dla biało-czerwonych od gry w przewadze, ale nasi reprezentanci nie zdołali jej wykorzystać. Chwilę później kapitalną szansę, już kolejną w tym meczu, miał Łopuski, ale pogubił się po podaniu od Pasiuta. Polacy chcieli za wszelką cenę strzelić gola i nie dało się tego nie zauważyć w ich poczynaniach. Maciej Urbanowicz przejechał samotnie prawie pół tafli kijowskiego lodowiska, minął kilku Brytyjczyków, ale potknął się tuż przed bramką, wpadł w nią i dość boleśnie się potłukł. Przez dłuższy czas Polacy dyktowali warunki, ale kompletnie nic z tego nie wynikało. Gracze Paula Thompsona bezgranicznie ufali swojemu bramkarzowi i czekali pod własną bramką, licząc na jego czujność. Murphy grał chyba jednak "mecz życia" i nie dawał Polakom szans na zdobycie gola. Golkiper Wielkiej Brytanii dokonywał niemalże cudów w bramce, broniąc nogami strzał Droni w prawie idealnej sytuacji.
Kluczowym momentem meczu okazała się 52. minuta i kara dla Kolusza za grę wysokim kijem w sumie niegroźnej akcji. Brytyjczycy tylko czekali na taką okazję. Podanie Davida Clarke’a do Bena O’ Connora i ten drugi płaskim uderzeniem zmieścił krążek pod nogami Radziszewskiego. Zdaje się, że to trafienie podłamało nieco Polaków. Wielka Brytania, tak jak wcześniej, cofnęła się głęboko do defensywy i rozbijała każdy atak biało-czerwonych. Wiktor Pysz zdecydował się jeszcze na wycofanie bramkarza, ale nawet podczas gry w przewadze nie zagroziliśmy poważniej bramce Murphy’ ego.
Polska - Wielka Brytania 2:3 (1:2, 1:0, 0:1)
1:0 - Filip Drzewiecki (Krystian Dziubiński, Maciej Urbanowicz) 7' 5/5
1:1 - Jonathan Weaver (David Longstaff, Ashley Tait)14' 5/4
1:2 - Russell Cowley (David Clarke, Matthew Myers) 14' 5/5
2:2 - Krystian Dziubiński (Michał Kotlorz, Marcin Kolusz) 34' 5/5
2:3 - Ben O' Connor (David Clarke, Jonathan Weaver) 54' 5/4
Składy:
Polska: Radziszewski (Odrobny) - Wajda, Noworyta, Laszkiewicz, Pasiut, Łopuski - Dronia, Skrzypkowski, Urbanowicz, Rzeszutko, Danieluk - Dutka, Kotlorz, Drzewiecki, Dziubiński, Kolusz - Kozłowski
trener: Wiktor Pysz
Wielka Brytania: Murphy (Craze) - Richardson, Cowley, Hewitt, Dowd, Tait - Phillips D., Weaver, Lachowicz, Clarke, Owen - Meyers, Neilson, Myers, Longstaff, Hill - Thomas, O' Connor, Hutchins, Phillips J.
trener: Paul Thompson