W Red Bullu nikt nie oczekiwał od Pierre'a Gasly'ego wyników zbliżonych do Maxa Verstappena. Ekipa "czerwonych byków" w sezonie 2019 wykonała jednak spory krok do przodu, co daje im realne szansę na walkę o drugie miejsce w klasyfikacji konstruktorów F1. By pokonać Ferrari, Christian Horner potrzebuje jednak dwóch solidnie punktujących kierowców.
Gwarantem pokaźnych zdobyczy punktowych nie był Gasly, który w dwunastu wyścigach uzbierał zaledwie 63 "oczka". Władze Red Bull Racing zdecydowały się więc na zmianę i ściągnęły do fabrycznego zespołu Alexandra Albona.
- Oczywiście to kiepska informacja dla Pierre’a, ale mówiąc szczerze, nie przejmuje się specjalnie tym, kto jest moim partnerem w ekipie - powiedział Max Verstappen w rozmowie z "De Telegraaf".
ZOBACZ WIDEO Wkurzony Robert Kubica. Wtedy przeklina po włosku
Czytaj także: Alexander Albon największym wygranym sezonu
- Najważniejsze jest to, że potrzebujemy punktów drugiego zawodnika, aby móc skutecznie rywalizować jako zespół. Tu nie ma żadnej magii - przekazał Holender. 22-latek jest skupiony na sobie i własnej walce o jak najwyższą pozycję w tegorocznym sezonie.
Aktualnie Verstappen jest trzeci w klasyfikacji generalnej F1, ale wciąż ma realne szanse na wyprzedzenie drugiego Valtteriego Bottasa, do którego traci jedynie 7 "oczek". Za to Pierre Gasly jest szósty, jednak jego strata do piątego Charlesa Leclerca wynosi aż 69 punktów. To więcej, niż Francuz zdobył do tej pory we wszystkich swoich tegorocznych wyścigach. To pokazuje, jak słaby sezon notuje 23-latek.
Czytaj także: Sebastian Vettel broni szefa Ferrari
Degradacja do Toro Rosso może przybić Gasly’ego, choć niewykluczone także, że młody zawodnik odpocznie od presji i odbuduje się w satelickim zespole. Tym bardziej, że Francuz doskonale zna ekipę Franza Tosta, ponieważ to właśnie w niej notował bardzo dobre wyniki w 2018 roku.