F1: Nie tylko Robert Kubica. 10 powrotów po fatalnych wypadkach

Zdjęcie okładkowe artykułu: Getty Images / Mark Thompson / Na zdjęciu: wypadek podczas Grand Prix Belgii
Getty Images / Mark Thompson / Na zdjęciu: wypadek podczas Grand Prix Belgii
zdjęcie autora artykułu

W niedzielę Robert Kubica stanie na polach startowych wyścigu Formuły 1 po ponad ośmiu latach przerwy. To jedna z najlepszych historii, jakie widział ten sport. Jednak po fatalnych kontuzjach wracali też inni.

Niki Lauda

Był bliski śmierci w 1976 roku na Nurburgringu w trakcie Grand Prix Niemiec, gdy jego Ferrari wbiło się w bandę i zaczęło płonąć. Doznał poważnych oparzeń twarzy, uszkodzeniu uległy jego płuca wskutek nawdychania się toksycznych gazów.

Gdy sześć tygodni później Niki Lauda wracał do rywalizacji na włoskiej Monzy, krew z ran na twarzy nadal wsiąkała w jego kominiarkę. Początkowo bał się prędkości, ale stopniowo przyspieszał. W pierwszym wyścigu po powrocie był czwarty.

W feralnym sezonie ostatecznie przegrał walkę o tytuł z Jamesem Huntem, ale zostawał mistrzem świata w roku 1977 i 1984.[nextpage]

Michael Schumacher

W roku 1999 musiał zapomnieć o tytule mistrzowskim, po tym jak poważnie złamał nogę w Grand Prix Wielkiej Brytanii. W bariery ochronne uderzył z prędkością 160 km/h. Wskutek tego zdarzenia przegapił sześć wyścigów.

ZOBACZ WIDEO: Andrzej Borowczyk o dramatycznym wypadku Kubicy: W głowie kołatały się najgorsze myśli

Michael Schumacher wrócił na Grand Prix Malezji. Zaczął od drugiego miejsca w treningu, potem sięgnął po pole position w kwalifikacjach. W wyścigu celowo oddał pierwsze miejsce Eddiemu Irvine'owi, bo ten zachowywał jeszcze szanse na tytuł mistrzowski. [nextpage]

Mika Hakkinen

Rozbił się w kwalifikacjach do Grand Prix Australii w roku 1995. Jego wypadek był spowodowany wystrzałem opony. Uderzył w betonową ścianę, którą poprzedzała pojedyncza warstwa opon. Jeszcze w kokpicie dokonano u niego zabiegu tracheotomii, co uratowało mu życie.

Mika Hakkinen doznał pęknięcia czaszki. Miał też uszkodzone nerwy, przez co musiał zaklejać oczy na noc, by móc w ogóle zasnąć. Aby nie myśleć o bólu, potrzebował sporej dawki leków.

Czytaj także: Williams podsumował kwalifikacje  Jednak już w lutym 1996 roku McLaren zorganizował mu prywatny test, który pokazał, że nadal sporo potrafi. Przejechał 63 okrążenia i był szybszy od Michaela Schumachera. W pierwszym wyścigu po powrocie zajął piąte miejsce. [nextpage]

Juan Manuel Fangio

Miał wypadek na włoskiej Monzy w roku 1952. To efekt trasy, jaką pokonał z Lyonu tuż przed wyścigiem kilka godzin po występie w Irlandii Północnej. Nie spał przez dwie doby, na Monzy był 30 minut przed wyścigiem F1. Aż w zakręcie Lesmo na drugim okrążeniu zmęczenie dało o sobie znać.

Juan Manuel Fangio złamał kręgosłup, a sezon 1952 był dla niego zakończony. Wrócił do zdrowia, trenując w Argentynie. W roku 1953 ponownie znalazł się na polach startowych F1. W pierwszych kwalifikacjach po powrocie był drugi. W latach 1954-1957 zostawał mistrzem świata F1. [nextpage]

Felipe Massa

W roku 2009 podczas Grand Prix Węgier przy prędkości 250 km/h Felipe Massa został trafiony sprężyną, która odpadła z samochodu Rubensa Barrichello. Brazylijczyk doznał poważnych obrażeń czaszki, stracił przytomność, a jego Ferrari pojechało prosto w bandy. Przeszedł operację, w trakcie której umieszczono mu metalową płytkę w czaszce.

Po pewnym czasie Ferrari zorganizowało mu w Fiorano prywatny test starszym samochodem. Do stawki wrócił w roku 2010. W kwalifikacjach do Grand Prix Bahrajnu był drugi, notując lepszy wynik niż zespołowy partner, Fernando Alonso. Karierę w F1 zakończył po sezonie 2017. [nextpage]

Martin Brundle

Martin Brundle uderzył w betonowe ściany w Grand Prix Dallas w roku 1984. Doszło u niego do skomplikowanego złamania obu nóg. Gdyby nie interwencja profesora Sida Watkinsa, amerykańscy lekarze amputowaliby kończyny Brundle'owi. Wrócił do zdrowia w ojczyźnie, korzystając z kliniki przy Harley Street w Londynie.

W stawce znów znalazł się w sezonie 1985. Chociaż ekipa Tyrrella nie była wówczas konkurencyjna, pierwszy wyścig po przerwie ukończył na ósmym miejscu.

Czytaj także: Australia nie przepada za Robertem Kubicą  [nextpage]

Johnny Herbert

W sierpniu 1988 roku Johnny Herbert miał wypadek w wyścigu F3000 na Brandsh Hatch. Został zepchnięty z toru przez rywala i uderzył w betonową bandę. Następnie jego samochód przeleciał na drugą stronę. Ponieważ przy pierwszym uderzeniu z maszyny odpadł niemal cały przód, nogi Herberta nie były w żaden sposób chronione.

Lekarze zdiagnozowali u niego wieloodłamkowe złamania kończyn. Kostki i stopy były w fatalnym stanie. Potrzebował wielu miesięcy rehabilitacji, by znów zacząć chodzić. Siedem miesięcy po wypadku, choć nadal chodził o kulach, zajął czwarte miejsce w wyścigu F1 w Brazylii. [nextpage]

Graham Hill

Graham Hill korzystał z protopowego ogumienia w Grand Prix Stanów Zjednoczonych w roku 1969 i mógł przez to stracić życie. Wystrzał opony sprawił, że wypadł z toru. Złamał prawą nogę, zwichnął kolano w lewej kończynie, miał też uszkodzone więzadła.

Jednak już po kilku miesiącach rehabilitacji stał na polach startowych w RPA w roku 1970. Wywalczył w tym wyścigu szóste miejsce. [nextpage]

John Surtees

John Surtees rozbił się w 1965 roku w Kanadzie. Prowadzony przez niego samochód dachował, a Brytyjczyk doznał złamania kości udowej i miednicy. Uszkodzeniu uległy też jego nerki. Trafił do szpitala w Londynie, gdzie lekarze robili wszystko, by kontuzjowana kończyna odzyskała sprawność. Początkowo była krótsza od zdrowej o cztery cale, by ostatecznie zmniejszyć różnicę do 3/4 cala.

Koszty na leczenie Surteesa znalazło Ferrari. Dzięki temu Surtees wrócił do rywalizacji w F1 w roku 1966. [nextpage]

Gerhard Berger

Zimą 1984 roku Gerhard Berger brał udział w wypadku drogowym. Nie miał zapiętych pasów, wyleciał przez szybę i znalazł się w rzece. - To, że przeżyłem to jakiś cud - komentował po latach.

Doznał złamania karku, miał ciężkie obrażenia głowy. Leżał w korycie rzeczki, podczas gdy jego samochód zatrzymał się na drzewach. Nie mógł się ruszać z powodu doznanych urazów. Miał szczęście, bo rzadko uczęszczaną trasą przejeżdżało dwóch lekarzy. To oni mu pomogli. Zdiagnozowali też uraz karku, dzięki czemu nie pogorszyli jego sytuacji.

- Powiedzieli potem ratownikom, że jeśli wyniosą mnie z rzeki, to umrę. Sanitariusze musieli mieć specjalistyczne nosze i wyciągali mnie bardzo powoli - dodał Berger.

Do F1 wrócił w sezonie 1985. Podpisał kontrakt z ekipą Arrows, która nie należała do czołówki. Mimo to, w pierwszych kwalifikacjach po powrocie był siódmy.

Źródło artykułu: