W tym sezonie Marcus Ericsson nie zdobył ani jednego punktu w Formule 1. Wydawać się mogło, że przyszłość Szweda i tak jest bezpieczna, bo wpłaca on spore kwoty do budżetu Saubera dzięki swoim sponsorom. Jednak włoskie media informują, że Ferrari chce zrobić z ekipy z Hinwil "zespół B". W tej sytuacji w Sauberze w przyszłym roku startować mieliby Charles Leclerc oraz Antonio Giovinazzi.
Ericsson zaczął się rozglądać za nowym miejscem w F1 i zgłosił się do Williamsa. Szwed ma 27 lat, więc mógłby występować w reklamach Martini, głównego sponsora brytyjskiego teamu. Dodatkowo ma wsparcie darczyńców, którzy mogliby zasilić budżet ekipy należącej do Franka Williamsa.
Kandydatami do jazdy w zespole z Grove są też Robert Kubica i Jolyon Palmer. - To naturalne, że Kubica próbuje wrócić do F1. Najlepsi kierowcy na świecie rywalizują w tej serii, więc mnie to nie dziwi. To byłaby fajna historia, gdybyśmy go zobaczyli z powrotem po tylu latach w samochodzie F1 - powiedział szwedzki kierowca w rozmowie z telewizją Viasat.
Sam 27-latek nie wie, jaka będzie jego przyszłość w królowej motorsportu. - Nie mam ważnego kontraktu na kolejny sezon, więc zobaczymy co się wydarzy. Skupiamy się jednak na tym, aby zabezpieczyć moją przyszłość - dodał.
ZOBACZ WIDEO "Klatka po klatce" #9: Ostaszewski o kontrakcie Oświecińskiego z KSW
Podczas piątkowych treningów Ericsson był jednym z wolniejszych kierowców na Marina Bay w Singapurze. Przed Szwedem widmo kolejnego weekendu, w którym trudno będzie mu zdobyć punkty. - Nasz problem polega na tym, że wszyscy rozwinęli silniki w drugiej części sezonu, a my jesteśmy nadal z jednostką w specyfikacji z 2016 roku. W Singapurze nie ma zbyt wielu długich prostych, ale i tak tracimy na każdym przyspieszeniu, na każdym prostym odcinku trasy. Dlatego będzie bardzo trudno - podsumował Szwed.