Ferrari musi podjąć trudną decyzję. Wybierze kierowcę numer jeden?

Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Charles Leclerc
Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Charles Leclerc

Ferrari unika w sezonie 2022 team orders, sprawiedliwie traktując Charlesa Leclerca i Carlosa Sainza. To pozbawiło Monakijczyka wielu punktów do klasyfikacji F1. Włoski zespół na razie nie zamierza jednak zmienić strategii, ale też tego nie wyklucza.

Podczas gdy Red Bull Racing konsekwentnie stawia na Maxa Verstappena, w Ferrari nie mamy podziału na kierowcę numer jeden i dwa. Dało się to zauważyć w ostatnich wyścigach, kiedy to Carlos Sainz "zabierał" punkty Charlesowi Leclercowi. W efekcie Monakijczyk nadal znajduje się daleko za Verstappenem w klasyfikacji generalnej Formuły 1. Obu kierowców dzieli 38 punktów.

Dlaczego Ferrari nie stosuje team orders i nie nadaje priorytetu Leclercowi? - Staramy się zmaksymalizować wynik zespołu w każdym wyścigu. W F1 walczymy w klasyfikacji konstruktorów, jak i kierowców. Wychodzę z założenia, że gdy zdobywamy jak najwięcej punktów jako ekipa, to rosną też szanse nasze kierowców, bo odbierają oni punkty rywalom - ocenił w rozmowie z racingnews365.com Mattia Binotto.

- Charles nie powinien być rywalem dla Carlosa i na odwrót. Ich przeciwnikami są Verstappen, Hamilton i inni - dodał szef Ferrari, zdaniem którego nie nadszedł jeszcze moment, w którym zespół musiałby dokonać podziału na kierowcę numer jeden i dwa.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tak się bawili reprezentanci Polski

- Tak to widzimy w tej chwili. Najwyższy priorytet w strategii ma ten bolid, który jest szybszy na torze. W obecnej sytuacji, gdy mistrzostwa są na wczesnym etapie, to najlepsze rozwiązanie. Jeśli w dalszej fazie rywalizacji sytuacja się zmieni, to możemy próbować nadać priorytet jednemu zawodnikowi kosztem drugiego. Jednak na razie tak nie jest - wyjaśnił Binotto.

Podczas gdy Leclerc ze 170 punktami zajmuje drugie miejsce w klasyfikacji generalnej F1, Sainz jest czwarty i ma 133 "oczka" na swoim koncie. Dlatego słowa szefa Ferrari na pewno podbudują Hiszpana. Co ciekawe, sam Binotto ma świadomość, że każda decyzja ekipy z Maranello w tym temacie wywołała kontrowersje.

- Wiem, jakie emocje towarzyszą team orders. Niezależnie jak postąpisz, będziesz winny. Jeśli wydasz polecenie zespołowe, to słyszysz później, że nie pozwalasz na walkę kierowców. Gdy nie wydasz takiego polecenia, to z kolei jesteś oskarżany o to, że kierowcy niepotrzebnie walczą między sobą i powinniśmy stosować team orders - podsumował Binotto.

Czytaj także:
Ferrari podjęło decyzję. To może zaważyć na tytule
Alfa Romeo reaguje na plotki. "Nie ma stresu"

Komentarze (1)
avatar
AVE STAL
18.07.2022
Zgłoś do moderacji
3
2
Odpowiedz
W sumie dobrze, w Mercu tylko czarny i czarny i Bottas poszedł w cholere bo mial ambicje byc kims wiecej niz chłopcem do bicia i zjezdac z drogi "wielmożnemu czarnemu" mogać sam robic punkty mi Czytaj całość