Wtorkowe spotkanie 1/8 finału Euro 2020 było opisywane w niemieckich mediach nie tylko ze względu na porażkę "Die Mannschaft" (0:2). "Mecz ponownie pokazał, jak blisko na trybunach są kibice, jak często się przytulają i krzyczą na siebie. Setki z nich z pewnością zostało zarażonych, a teraz z kolei infekują one tysiące innych. UEFA odpowiada za śmierć wielu ludzi" - napisał na Twitterze Karl Lauterbach, ekspert ds. zdrowia z socjaldemokratycznej partii SPD (więcej TUTAJ).
Warto jednak podkreślić, że kibice mogli wejść na stadion dopiero po okazaniu zaświadczenia o pełnym zaszczepieniu się przeciwko COVID-19. W innym wypadku musieli przedstawić negatywny wynik aktualnego testu.
O opinię na temat poprosiliśmy prof. Włodzimierza Guta, wirusologa, doradcę Głównego Inspektora Sanitarnego. Ekspert posłużył się przykładem z meczu Węgry - Portugalia (0:3), wówczas na Puskas Arena było obecnych 67 tys. widzów.
ZOBACZ WIDEO: Słynne powiedzenie o grze Niemców nieaktualne. "Ich problemy są długotrwałe"
- Przed meczem w Budapeszcie zrobiono preselekcję i było sto procent obsadzenia. Wpuszczano tylko Węgrów ze szczepieniem i Portugalczyków, którzy zrobili badanie. Nic się nie stało. Jeżeli jest nawet 200 tysięcy ludzi, którzy są uodpornieni, to nic się nie stanie. Jeżeli jest 200 tysięcy ludzi przypadkowych, to może się coś stać. Mieliśmy już takie przykłady - stwierdził prof. Włodzimierz Gut.
Polski wirusolog ma zupełnie inne zdanie niż wspomniany Karl Lauterbach. - Nie widzę żadnego problemu, jeżeli było to w oparciu o posiadane dowody uodpornienia, czyli przechorowania albo dowody zaszczepienia pełnego. Problem mógł się pokazać, jeżeli to było puszczone na luz - dodał.
W dniu meczu w Wielkiej Brytanii stwierdzono 26 tys. przypadków zakażenia wariantem Delta koronawirusa. - Szczepienia spokojnie działają również na wariant Delta. Pytanie, kto i z jakim poziomem uodpornienia znalazł się na meczu. Anglicy robili eksperyment z masowymi imprezami, uczestniczyło w nim chyba 50 tysięcy ludzi i zachorowali nieliczni, ponieważ większość była uodporniona. Problem sprowadza się do tego, że uodpornienie nie jest równomiernie rozmieszczane w populacji, między innymi to jest główny problem Wielkiej Brytanii. Zainteresowani szczepieniami się zaszczepili, a niezainteresowani nie zrobili tego - skomentował ekspert.
Zapytaliśmy również o kwestię bezpieczeństwa w tzw. strefach kibica. - Może być problem w zamkniętych pomieszczeniach, ponieważ wirus po prostu będzie się unosił. Mniejsze niebezpieczeństwo jest na świeżym powietrzu. Głównym problemem jest bliski kontakt osób, które są lub nie są wrażliwe, z osobami, które są lub nie są zakażone. To jest sprawa dobrania miejsca, czasu, sposobu, organizacji itd. Jeżeli jest to racjonalnie pomyślane i stosuje się określone reguły, to minimalizuje się zagrożenie. Nie ma zerojedynkowego systemu, jest pewne ryzyko związane z ewentualnym prawdopodobieństwem pojawienia się osoby zakażonej - podsumował prof. Gut.
Na Wembley mają się odbyć także dwa starcia półfinałowe (6 i 7 lipca) oraz wielki finał mistrzostw (11 lipca). Przewiduje się, że na trybunach będzie mogło zasiąść nawet 60 tys. fanów.
Czytaj także:
Nie chciał rodziców na meczach, płakał po każdym niepowodzeniu. Patrik Schick, czyli emocjonalna gwiazda Czech
Ukraina w ćwierćfinale, a Andrij Szewczenko zbiera ciosy. "To wstyd i hańba!"