W reprezentacji, którą na Euro 2020 zbudował Paulo Sousa można znaleźć aż ośmiu piłkarzy, którzy już dawno przekroczyli granicę trzydziestu lat, albo dopiero co do niej dobili. Jeszcze dwie dekady temu taki wiek determinowałby nieuchronność zbliżającego się końca kariery zawodnika, jednak dzisiaj długowieczność w piłce nożnej nie jest niczym niezwykłym. Najlepszym na to dowodem są kariery takich asów jak Zlatan Ibrahimović czy Cristiano Ronaldo, którym obecnie bliżej już do "czterdziestki", a i tak w wielu aspektach wciąż biją na głowę dużo młodszych kolegów.
Pytanie o kapitana
W przypadku biało-czerwonych newralgicznym pytaniem jest to dotyczące Roberta Lewandowskiego i tego jak długo będzie on jeszcze w stanie utrzymać się na topie? Nasz kapitan ma obecnie 32 wiosny na karku i nic nie wskazuje na to, by wiek odciskał już na nim swoje piętno. Ledwie kilka tygodni temu pobił on w końcu rekord słynnego Gerda Muellera w liczbie goli zdobytych w jednym sezonie Bundesligi i trudno dostrzec oznaki tego, że "Lewy" zaczyna już powoli schodzić ze szczytu, z którego niezmiennie spogląda na rywali od kilku dobrych lat.
Już dzisiaj Lewandowski może się pochwalić znakomitym reprezentacyjnym bilansem. 118 rozegranych meczów i 66 strzelonych goli to rekordy, które nie tylko nie zostaną zbyt szybko - o ile w ogóle - pobite, ale najpewniej będą nadal śrubowane. Zagrożenie, że kapitan po EURO zakończy swoją przygodę z kadrą jest znikome i można w ciemno zakładać, że powalczy on wraz z kolegami nie tylko o mundial w Katarze, ale również o kolejne mistrzostwa Europy, które odbędą się na niemieckich boiskach. - Zamierzam grać jeszcze pięć, może siedem lat - mówił w 2018 roku. Wszystko więc nadal przed nim.
ZOBACZ WIDEO: Reprezentanci Polski chcą nowoczesnego futbolu. Czy Paulo Sousa nie przesadził ze zmianami?
Kto zakończy, a kto nie?
Podobnej pewności nie ma odnośnie innych graczy ze starej reprezentacyjnej gwardii. Wydaje się, że nieuchronnie kończy się narodowa przygoda Łukasza Fabiańskiego, który ma już 36 lat i mimo znakomitego sezonu, po raz kolejny musiał uznać wyższość rywala i w kadrze pogodzić się z rolą rezerwowego. - Moja reprezentacyjna historia jest taka, że wciąż muszę coś udowadniać i dążyć do czegoś, ale przyłapałem się na tym, że sprawia mi to frajdę i mocno napędza - powiedział w rozmowie z "Piłką Nożną".
Fakty i liczby są jednak nieubłagane. Fabiański od 2006 roku rozegrał w reprezentacji 56 meczów, w tym tylko cztery z ostatnich siedemnastu. Golkiper West Hamu United ma już 36 lat, a przegrana rywalizacja z Wojciechem Szczęsnym o bluzę z nr 1 wydaje się być przesądzająca dla jego przyszłości w zespole, szczególnie, że młodzi bardzo mocno naciskają. Pożegnanie się z drużyną narodową i skupienie się wyłącznie na klubie (częste wyjazdy na zgrupowania na pewno, by w tym nie pomogły) mogą z kolei sprawić, że "Fabian" będzie cieszyć nas swoją grą w Premier League jeszcze przez kilka dobrych lat. Werdykt? Czas na ostatni taniec.
To samo dotyczy dwóch Kamilów - Grosickiego oraz Glika. Obaj mają już po 33 lata na karkach i ich zejście ze sceny jest nieuniknione. Pierwszy wypisał się z reprezentacji na własne życzenie, tracąc wiele miesięcy na pobyt w klubie, w którym nie miał szans na regularną grę. Efekt był taki, że Paulo Sousa nie miał wyboru i zgodnie z wszelkimi przewidywaniami pominął go przy powołaniach. Sam Grosicki z kadry rezygnować nie chce, ale kluczem do tego, by w ogóle mógł być brany pod uwagę jest - po pierwsze regularna gra, a po drugie, odpowiednio wysoka forma.
W przypadku Glika mamy do czynienia z naturalną koleją rzeczy. Sousa udowodnił, że nie boi się stawiać na takich stoperów jak Piątkowski, Dawidowicz czy Helik , a trzeba pamiętać, że w grze cały czas pozostają Jan Bednarek i Sebastian Walukiewicz, który był jednym z ulubieńców poprzedniego selekcjonera. Doświadczony obrońca sam z kolei dał jasno znać, że rola zmiennika w reprezentacji go nie interesuje. - Siedzenie na ławce rezerwowych nie jest dla mnie - powiedział podczas konferencji prasowej w trakcie zgrupowania przed EURO 2020.
O swoją pozycję nie powinni obawiać się Grzegorz Krychowiak (31 l.), Mateusz Klich (30 l.) czy Maciej Rybus (31 l.), którzy nie dość, że cały czas prezentują odpowiednią klasę sportową, to na swoich pozycjach wciąż nie mają godnych następców. W tym samym szeregu należy ustawić również Wojciecha Szczęsnego i Łukasza Skorupskiego. Dla bramkarzy dobicie do granicy 30 lat oznacza przekroczenie ledwo połowy kariery, dlatego o obsadę pozycji nr 1 nie będzie musiał obawiać się ani obecny, ani kolejni selekcjonerzy.
Zmiany pokoleniowe są jednak nieuniknione i kilku piłkarzy, do których obecności w zespole narodowym kibice się na dystansie lat przyzwyczaili, po EURO 2020 zakończy swoje międzynarodowe kariery.
Zobacz też:
Kadra jak klub, czyli drużyna dopasowana. "Dla wielu to anonimowe postaci"
Czwarty turniej i walka o trzeciego gola. Czy to będzie impreza Lewandowskiego?