Trzy gole i dwie asysty - nieźle jak na kogoś kto po pierwszej połowie meczu otwarcia z Rumunią był pierwszy do zmiany. Giroud ciężko pracuje na swoje miejsce, ale laury i tak zbierają inni: Antoine Griezmann, Dimitri Payet czy Paul Pogba. Jeśli rosły napastnik ma swój dzień jest nie do powstrzymania - w innym przypadku jego forma woła o pomstę do nieba.
Trudne początki
W 2012 roku Olivier Giroud przychodził na Emirates Stadium w glorii chwały: król strzelców, mistrz Francji. Był silny fizyczny, wręcz ulepiony do gry w Premier League. Arsene Wenger zacierał ręce, a kibice marzyli o następcy ich ulubieńca Thierry'ego Henry'ego.
Arsenal za 24 miliony funtów kupił 26-letniego wówczas napastnika. Jednak pierwsze tygodnie, a nawet miesiące, były rozczarowujące. Giroud był za wolny, za słaby technicznie - nie pasował do kombinacyjnego stylu Kanonierów. Fani nazwali go nawet "drewnem", a Giroud pierwszą bramkę w lidze strzelił dopiero w trzecim miesiącu gry dla Arsenalu.
Później było już lepiej, zespół zaczął wykorzystywać jego największe atuty: grę głową, zastawianie się. Wciąż jednak brakowało mu takiej skuteczności, żeby zostać królem strzelców Premier League, a sytuacji miał wystarczająco, aby tego dokonać.
ZOBACZ WIDEO Francja oszalała po triumfie nad Niemcami. Zobacz euforię kibiców Trójkolorowych
Zaufanie Wengera
Wenger wierzył w niego bardzo długo. Nie ściągał nowych napastników i dawał tym samym kredyt zaufania dla Girouda. Miarka przebrała się w zakończonym niedawno sezonie. Zaczął go na ławce rezerwowych, ale wchodząc z niej na boisko, strzelał ważne gole. Francuz wrócił zatem do podstawowej "jedenastki" i zdobywał bramki jak szalony. Szybko włączył się do walki o koronę króla strzelców, ale zaciął się w najgorszym możliwym momencie.
Po spotkaniu z Liverpoolem FC (styczeń tego roku) głośno zachwycano się Giroud. Strzelił dwa gole, był najlepszy na boisku. Pokazał wielką klasę i nikt nie spodziewał się, że przez kolejne 15 spotkań nie zdobędzie bramki w lidze. Arsenal w tym czasie przegrał wszystko co było możliwe: Premier League, Ligę Mistrzów i Puchar Anglii.
Był coraz bardziej sfrustrowany, coraz częściej machał niezadowolony rękoma. Wściekał się na przemian na siebie oraz kolegów. - Widać u niego brak pewności siebie - puentował Wenger.
W końcu odblokował się z Manchesterem City, kiedy Arsenal walczył o Ligę Mistrzów. Później jeszcze wbił trzy gole Aston Villi, ale niesmak pozostał. Wenger szuka nowego napastnika, może nawet dwóch.
Lider na Euro?
Z takim przeświadczeniem pojechał na Euro 2016. Karim Benzema nie został powołany przez Didiera Deschampsa, co wywołało falę dyskusji we Francji. W całym tym zamieszaniu był Giroud. To na niego spadła odpowiedzialność za strzelanie bramek. Pierwsza połowa meczu z Rumunią była bardzo słaba w wykonaniu snajpera Trójkolorowych. Zaliczył w niej ledwie 26 procent celnych podań. Inne wskaźniki miał również kiepskie.
W drugiej odsłonie to on otworzył wynik meczu. Wprawdzie faulował bramkarza, ale sędziowie nie odgwizdali przewinienia. Giroud zdobył gola, a gdy już złapie luz, to może być naprawdę groźny. Tym bardziej, że po bramce Dimitriego Payeta, nie jest pod wielką presją. Po tym spotkaniu najwięcej pisało się właśnie o graczu West Ham United. Nikt nie oczekuje od niego wielkich rzeczy, a w takich sytuacjach Giroud czuje się najlepiej.
Z Albanią do siatki już nie trafił, a ze Szwajcarią nie zagrał. Nie dlatego, że zawiódł, ale Didier Deschamps dokonał roszad w składzie. Dał odpocząć kilku graczom. Giroud wrócił na 1/8 i zaliczył asystę. Z Islandią w ćwierćfinale rozegrał najlepszy mecz na tym turnieju, strzelając dwie bramki oraz dorzucając asystę.
Olivier Giroud:
Mecze w kadrze: 53 meczów
Gole w kadrze: 20 bramek