Futbolowa centrala oczywiście nie ujawnia szczegółów umowy, poza tym nowe warunki musi jeszcze zaakceptować zarząd. To jednak wydaje się formalnością.
Do tej pory (jak podał niedawno "Przegląd Sportowy") Adam Nawałka inkasował 80 tys. zł miesięcznie. Nie była to kwota wysoka, jeśli weźmiemy pod uwagę sumy, jakie wpływały na konto jego poprzedników.
Absolutnym rekordzistą jeśli chodzi o wysokość pensji był Leo Beenhakker, który prowadził Biało-Czerwonych w latach 2006-2009. Na jego konto wpływało miesięcznie aż 300 tys. zł. Drugi pod względem wysokości poborów był Waldemar Fornalik (2012-2013), który inkasował 160 tys. Franciszek Smuda, który odpowiadał za przygotowanie Polaków do Euro 2012, zarabiał z kolei 140 tys.
Nawałka na tym tle wypada blado, ale też Zbigniew Boniek zatrudniając go przyjął nieco inne zasady wynagradzania. Zredukował wysokość pensji, bardziej premiując realizację celów sportowych. Było też jasne, że jeśli 59-latek osiągnie sukces na Euro 2016 (a za taki niewątpliwie należy uznać dotarcie do ćwierćfinału), to może liczyć na solidną podwyżkę.
ZOBACZ WIDEO #dziejesienaeuro. Jakub Rzeźniczak o strategii gry nowego trenera. "Do tego dąży Besnik Hasi"
Zarobki Nawałki w nowej umowie z pewnością znacznie przekroczą 100 tys. zł i mogą być zbliżone do sum, które pobierali niegdyś Smuda i Fornalik. Prezes PZPN doceni selekcjonera, zwłaszcza że ten dał ostatnio wyraz swej lojalności, miał nawet powiedzieć, że pozostanie na stanowisku, o ile na czele futbolowej centrali nadal znajdować się będzie właśnie Boniek.
Niezależnie od pensji, opiekun kadry może liczyć na niemały zastrzyk gotówki tytułem premii za wyniki osiągnięte na Euro 2016. Polacy zarobili na turnieju aż 14,5 mln euro. Spora część tej sumy trafi na konta piłkarzy oraz sztabu szkoleniowego.