Euro 2016. Jerzy Engel: Nie można porównywać tych drużyn

Zdjęcie okładkowe artykułu: Newspix / Łukasz Grochala / Na zdjęciu: Jerzy Engel
Newspix / Łukasz Grochala / Na zdjęciu: Jerzy Engel
zdjęcie autora artykułu

- Porównywanie obu tych drużyn nie ma sensu - mówi Jerzy Engel, ostatni polski selekcjoner który poprowadził Biało-Czerwonych do zwycięstwa nad reprezentacją Ukrainy. Jego zdaniem kilkanaście lat temu nasi rywale byli zupełnie innym zespołem.

W środę reprezentacja Polski rozegra ostatnie swoje spotkanie w fazie grupowej Euro 2016. Po zwycięstwie nad Irlandią Północną i remisie z Niemcami Biało-Czerwoni są niemal pewni awansu do 1/8 finału. Aby go przypieczętować, chcą pokonać Ukrainę.

Dla naszych wschodnich sąsiadów mistrzostwa Europy we Francji okazały się katastrofą. Choć w pierwszym w spotkaniu z mistrzami świata zaprezentowali się z niezłej strony i długimi fragmentami gry byli równorzędnymi rywalami dla Niemców, to niespodziewana porażka z Irlandczykami przekreśliła ich szanse na awans do fazy pucharowej. W środę zagrają więc tylko o honor i godne pożegnanie się z turniejem.

Faworytem starcia będą oczywiście Polacy, jednak ostatnie nasze potyczki z Ukrainą nie kończyły się dla nas pomyślnie. Ostatnie zwycięstwo nad tym rywalem nasza drużyna odniosła aż 16 lat temu. 2 września 2000 roku, w pierwszym meczu eliminacji do mistrzostw świata w Korei i Japonii pokonaliśmy ich w Kijowie 3:1 (2:1).

ZOBACZ WIDEO #dziejesienaeuro. Wyniki zbudowały drużynę Nawałki. "Za zawodnikami poszła bezczelna pewność siebie"

Selekcjonerem kadry był wówczas Jerzy Engel. Zwycięstwo nad Ukrainą było wielką niespodzianką - Biało-Czerwoni bardzo słabo spisywali się w meczach towarzyskich przed rozpoczęciem eliminacji, mieli ogromne problemy ze skutecznością. Z kolei w barwach rywali brylował Andrij Szewczenko, wtedy jeden z najlepszych napastników na świecie.

- Tajemnicą naszego sukcesu była ciężka praca. Zawodników, ale także wszystkich tych, którzy ich przygotowywali do tego meczu. Nie ukrywaliśmy, że szykujemy drużynę właśnie do tego spotkania, a nie do korzystnych wyników w meczach towarzyskich - przekonuje w rozmowie z WP SportoweFakty Jerzy Engel.

- To na ten pierwszy mecz o punkty szykowaliśmy wszystko to, co było ćwiczone wcześniej. A praca była olbrzymia. Musieliśmy zmienić system gry w obronie - z obrońców kryjących przeszliśmy na grę z czterema zawodnikami w linii. Dokonaliśmy także zmian w systemie selekcji, zawodnicy musieli się poznać, pracowaliśmy też nad stałymi fragmentami gry - wspomina.

Po dwóch golach Emmanuela Olisadebe i jednym trafieniu Radosława Kałużnego Polacy wygrali 3:1 i w wielkim stylu rozpoczęli udane eliminacje do mistrzostw świata. Oprócz bramkowych akcji kibicom zapadł w pamięć m.in. niewykorzystany rzut karny przez Andrzeja Juskowiaka czy fenomenalna interwencja Tomasza Kłosa, jeszcze przy stanie 1:1.

Nasz zawodnik w nieprawdopodobny sposób wybił piłkę z linii bramkowej po strzale jednego z Ukraińców i uratował zespół przed utratą gola. - To był decydujący moment tego spotkania - przekonywał później Engel. Gdyby gospodarze wyszli wtedy na prowadzenie, Biało-Czerwoni mogliby mieć problemy z wywiezieniem korzystnego rezultatu. [nextpage]Engel uważa, że porównywanie drużyny Ukrainy sprzed kilkunastu lat, a tej obecnej, mija się z celem. Jego zdaniem to Polacy mają teraz zdecydowanie większe szanse na zwycięstwo.

- To są dwie zupełnie inne drużyny. Ukraina, z którą graliśmy w tamtych eliminacjach, miała wielkie gwiazdy, jak Andrij Szewczenko czy Serhij Rebrow. Teraz sytuacja się zmieniła - to my mamy w swoim składzie piłkarzy światowego formatu, rywale nie, więc wszystkie atuty są w naszych rękach - nie ma wątpliwości były selekcjoner.

Nasi najbliżsi rywale mają też inne problemy niż brak w kadrze piłkarzy tej klasy co Szewczenko. Według tamtejszych mediów atmosfera w drużynie jest fatalna, a nad sytuacją nie panuje selekcjoner Mychajło Fomenko, który już zapowiedział złożenie rezygnacji po meczu z Polską.

Z tego też względu nasz rozmówca nie chce porównywać sytuacji naszych rywali z tą, w której znaleźliśmy się my na mistrzostwach świata w 2002 roku. Wtedy także, nasz ostatni mecz w grupie był tylko spotkaniem o honor. Wcześniej przegraliśmy bowiem z Koreą (0:2) i Portugalią (0:4).

- Ukraińcy mają własne, olbrzymie problemy, nie tylko narodowe, ale także we własnej reprezentacji. Wiemy, że kilku znanych zawodników nie zostało powołanych na ME dlatego, że grają w lidze rosyjskiej. Jeśli chodzi o sytuację punktową, to może i sytuacja jest podobna, ale biorąc pod uwagę szatnię i atmosferę w niej panującą, to nie można tego porównywać - twierdzi Engel.

Obecni we Francji polscy dziennikarze donoszą, że na środowy mecz Adam Nawałka dokona kilku roszad w składzie. Selekcjoner chce ponoć dać szansę Piotrowi Zielińskiemu, a także oszczędzić podstawowych bocznych obrońców - Łukasza Piszczka oraz Artura Jędrzejczyka. Ich miejsce mają zająć Jakub Wawrzyniak i Thiago Cionek.

- Adam Nawałka ma duży komfort. Przede wszystkim dysponuje wyrównanym zespołem, posiada piłkarzy o podobnej klasie, więc jeśli zmieni kilku graczy to na pewno nie ucierpi na tym drużyna. Duży wpływ na decyzje selekcjonera będą pewnie miały też wpływ wyniki badań i to, jak zawodnicy zregenerowali się po ostatnich spotkaniach - kończy ekspert stacji TVP Sport.

Źródło artykułu: