Szprygin powrócił w sobotę do kraju wraz z 19 innymi chuliganami, którzy byli odpowiedzialni za bójki z angielskimi kibicami na ulicach Marsylii. Francuskie władze zarzuciły im zakłócanie porządku publicznego i nakazały deportację. Szprygin nie chce się jednak pogodzić z taką decyzją i planuje powrót na poniedziałkowy mecz Rosji z Walią.
- Jestem kibicem. Mecz w Tuluzie zadecyduje o wszystkim. Naprawdę chętnie bym go obejrzał na stadionie, mamy już wszystko zabukowane. Chcę tam pojechać - mówił po wylądowaniu na lotnisku Szeremietiewo cytowany przez "Duetsche Welle".
Rosjanin podkreślał ponadto, że francuskie służby porządkowe nie dają sobie rady z zabezpieczeniem turnieju. - Wciąż dochodzi do zamieszek na trybunach, co chwila toczą się na nich jakieś walki. Awanturują się nie tylko Rosjanie, Anglicy też brali udział w bijatyce. Kibice z Irlandii Północnej pobili się z Polakami, Niemcy z Ukraińcami, a Chorwaci wdali się w bijatykę z Turkami. I tak jest w kółko - dodał.
ZOBACZ WIDEO Euro 2016. Mecz z Ukrainą szansą dla rezerwowych? (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
Szprygin nie po raz pierwszy dał o sobie znać w trakcie Euro. Przed czterema laty, podczas turnieju w Polsce, lider WOB tłumaczył agresywne zachowanie rosyjskich kiboli wobec ochrony na stadionie we Wrocławiu w dość specyficzny sposób: - Stewardzi pewnie dostali za chamskie zachowanie - wyjaśniał wtedy.
Podczas Euro 2016 rosyjscy chuligani dwukrotnie wdali się w bójki z kibolami z Anglii - w Marsylii i w Lille. Francuska policja przeprowadziła masowe aresztowania, a UEFA zagroziła obu federacjom wyrzuceniem z Euro. Na Rosjan nałożyła dodatkowo karę pieniężną.