W środę w południe przeżyłem delikatny szok. Okazało się, że nasza kadra potrafi być normalna. Zawodnicy potrafią na prestiżowej imprezie zachowywać się jak na profesjonalistów przystało. Zupełnie inaczej niż na ostatnich Mistrzostwach Świata. Holenderski selekcjoner zdołał uświadomić swoim wybrańcom, że kontakty z dziennikarzami i kibicami to część ich zawodowych obowiązków. Jak widać skutecznie, bo piłkarze pierwszy raz od dawna traktują media jak partnerów. A pamiętają Państwo ostatni Mundial i słynne konferencje prasowe z Barsinghausen? Buta Pawła Janasa i to jak nastawił negatywnie zawodników budziła zgrozę wśród wszystkich obserwatorów tych wystąpień. Raz jeszcze uświadomiłem sobie, że ostatnie MŚ przegrali nie tyle piłkarze co obaj selekcjonerzy Engel i Janas. Właśnie wraca mi w pamięci ich skandaliczne zachowanie po przegranych z kretesem turniejach i niechęć do dymisji. Cały czas mam w uszach słowa myśliwego z Wronek "nie poddam się do dymisji". Mam nadzieję, że te czasy już nie wrócą.
W środę rano, po otwartym (kolejny raz dla dziennikarzy i kibiców) treningu okazało się, że Maciej Żurawski potrafi być wesoły, Ebi Smolarek kalecząc wesoło gramatykę opowiada o tym, jak przeżywa zbliżający się mecz z Niemcami a Marcin Wasilewski bez kłopotów wraca do dramatycznego dla niego meczu Anderlecht - Bayern Monachium. Leo jest wielkim fachowcem, bo razem ze swoim sztabem, który został zaakceptowany przez zawodników, stworzył nowy organizm, zdrowy. Współpraca zawodników z mediami na tak ważnych imprezach musi działać w obie strony. I chwała selekcjonerowi z kraju tulipanów za skuteczną akcję prostowania myślenia w kadrze. Życzę tylko Leo aby wytrwał i kompletnie olał złośliwe komentarze "byłych gwiazd i nadwornych komentatorów". Mój przyjaciel Roman Kołtoń, tylko potwierdza tezę o nowej sytuacji w kadrze zaznaczając, że podobnie było już na ostatnim zgrupowaniu przed ME w Niemczech. Tylko niech już przestanie padać.
Wierzę w to, że z dokładnie opracowanym planem, trener reprezentacji znalazł drogę do odbudowania świeżości zawodników. Wierzę w to, że szczyt kadry przypadnie na połowę czerwca. Leo wie, że nie można stawiać na szali zdrowia zawodników i jeśli tylko boisko nie nadaję się do treningu, to bez problemu zajęcia odwoła. Jan Tomaszewski i inni oceniający głośno sprawy związane z kadrą narzekają na powołania. Uważam że trener pokazał że ma charakter ogłaszając listę 23 wybrańców. A co tam pisać. Identyczne głosy dotyczące powołań słychać w Niemczech, Austrii czy Chorwacji. Pożyjemy zobaczymy, to Leo odpowiada, a jak na razie wyniki świadczą na jego korzyść.
A teraz troszkę obserwacji człowieka, który wylądował w kraju, za którym nie przepada. Na czas Euro 2008 Austria odstępuje od układu z Schengen. Ponoć spec służby ostrzegają o ewentualnych zamachach. Łał no to może być wesoło. Na lotnisku tego nie czuć, gorzej na granicach drogowo/kolejowych, tam jak mówili mi koledzy "trzepanko" jest niezłe. Wesoło jest z jedzeniem. Właściwie nie wesoło. Popularne (i zdrowe) u nas potrawy śródziemnomorskie są poza dużymi miastami nieosiągalne. W Austrii sznycel wiedeński rulez! Kawał mięsa podobny do schabowego wychodzi bokiem już po drugim obiedzie. W jeszcze jedno. Inaczej niż u Niemców na stacji benzynowej nie zawsze dostaniesz kiełbasę. Na pewno będzie ... sznycel :) z frytkami, z kartoflami, z bułką a nawet z ryżem. Szok. Za to piwo - ok, schnaps - nie wiem nie pije. Gospodarze do gości podchodzą z rezerwą ale są mili. Nie do końca akceptują najazd na spokojną krainę Mozarta. Z przeprowadzonych niedawno badań wynika, że prawie 40 % tęskni za spokojem i domaga się wprowadzenia specjalnych stref "wolnych od piłki nożnej". Dziwne, po co w takim razie brali i startowali w wyścigu o Euro.
Z Bad Waltersdorf, Paweł Wójcik