Curling: awans do elity był na wyciągnięcie ręki. Sukces mimo braku treningów

Archiwum prywatne / Team Chmarra / Na zdjęciu: Młodzieżowa reprezentacja Polski w curlingu.
Archiwum prywatne / Team Chmarra / Na zdjęciu: Młodzieżowa reprezentacja Polski w curlingu.

W rozegranych na początku stycznia młodzieżowych mistrzostwach świata gr. B w curlingu, reprezentacja Polski kobiet była bliska wywalczenia awansu do elity. Udało się to osiągnąć, mimo braku treningów.

W dniach 2-10 stycznia w fińskiej Lohji rozgrywane były młodzieżowe mistrzostwa świata gr. B w curlingu. W rywalizacji wzięła udział reprezentacja Polski, zarówno męska, jak i żeńska. Składy drużyn wyłonione zostały podczas mistrzostw Polski juniorów w Łodzi.

Panom zabrakło szczęścia i ostatecznie o włos przegrali wyjście z grupy i tym samym możliwość gry w ćwierćfinale. Panie z kolei były bliskie awansu do półfinału. - Występ w Lohji oceniamy jako dobry, jednak zostaje niedosyt. Na zawodach przegrałyśmy tylko dwa mecze, ze Szkotkami, które wygrały cały turniej i Japonkami, które zajęły ostatecznie trzecie miejsce - tłumaczą reprezentantki drużyny Team Chmarra, które reprezentowały Polskę w Lohji. Przypomnijmy, że Polki wystąpiły w Finlandii w składzie: Daria Chmarra (skip), Karolina Mandes, Marta Leszczyńska, Ewa Nogly oraz Aneta Lipińska.

Spotkanie ćwierćfinałowe przeciwko reprezentacji Japonii było bardzo wyrównane. Przed ostatnim endem było 5:5, a losy awansu rozstrzygnęły się dopiero przy ostatnim kamieniu. - Po meczu z Japonkami czułyśmy i nadal czujemy niedosyt, ponieważ zdajemy sobie sprawę, jak blisko był półfinał. Mecz był wyrównany do ostatniego kamienia, którym przeciwniczki musiały wybijać nasz kamień ze środka, co zrobiły bezbłędnie. Mimo przegranej ten mecz dał dużo motywacji do działania i świadomość, że nie brakuje nam aż tak dużo do bycia na podium.

Mimo to wynik osiągnięty na MMŚ należy uznać za spory sukces. Biało-Czerwonym udało się osiągnąć korzystny rezultat, choć przed wyjazdem do Lohji miały niewiele okazji do treningów. - W tym sezonie z naszymi treningami nie jest najlepiej. Ze względu na sytuację polityczną, jaka jest w curlingu, ceny wynajęcia toru na jedynym w Polsce lodowisku są dla nas bardzo wysokie - wyjaśniają zawodniczki.

- Turniej kwalifikacyjny wygrałyśmy w listopadzie. I dopiero przed samymi mistrzostwami, 27 grudnia miałyśmy możliwość odbycia treningów. Pojechałyśmy aż do Pragi, ponieważ cały wyjazd okazał się tańszy niż treningi na hali w Łodzi. Jest nam przykro, że nie możemy się rozwijać tak jak byśmy chciały. Jako kadra narodowa nie mamy możliwości treningu, ani nawet dofinansowania do nich. Za wynajęcie lodu musimy płacić z własnej kieszeni - dodały reprezentantki Polski.

W Polsce curling uznawany jest za dyscyplinę niszową. Mimo to każdego roku przybywa chętnych do gry, co zauważyć można chociażby podczas licznych turniejów organizowanych w całym kraju. Mimo przeciwności reprezentantki Polski nie zamierzają się poddawać.

- Naszym celem i marzeniem jako drużyny są igrzyska olimpijskie - tłumaczą. - Przy obecnej sytuacji droga do nich będzie jeszcze dłuższa, ale wierzymy, że nam się uda. Kochamy to, co robimy i mamy nadzieję, że już niedługo pokochają to także inni Polacy i będziemy mieć sprzyjające warunki do trenowania - zakończyły polskie curlerki.

Sytuacja wielu polskich sportowców jest nie do pozazdroszczenia, również tych startujących na arenie międzynarodowej. Zwracano na to uwagę m.in. po igrzyskach olimpijskich w Pjongczangu. Część startujących tam zawodników musi łączyć pracę zawodową z treningami, aby móc kontynuować swoje przygody ze sportem.

ZOBACZ WIDEO: Stefan Horngacher kolejnym trenerem niemieckich skoczków? Sven Hannawald zabrał głos

Źródło artykułu: