Bartosz Gołębiewski, to najlepszy polski pięściarz olimpijski w wadze średniej ostatnich lat. Na co dzień zawodnik klubu Rushh Kielce. W 2017 i 2018 roku sięgnął po tytuł mistrza kraju, wcześniej dwukrotnie stawał na drugim stopniu podium. Reprezentant Polski w kategorii wagowej do 75 kg. Od grudnia 2019 roku członek wyselekcjonowanej grupy Suzuki Top Team.
Rozmowa z Bartoszem Gołębiewskim, reprezentantem Polski w boksie olimpijskim:
Maciej Sierpień: Odczuwasz rozczarowanie po porażce podczas Suzuki Boxing Night III w Lublinie?
Bartosz Gołębiewski: Ogromne! Czuję wielki niedosyt po tej walce, zwłaszcza że jako jedyny w naszej kadrze przegrałem. Nie chcę się zbytnio usprawiedliwiać, ale byłem mocno osłabiony przed tym pojedynkiem. Tak naprawdę do ostatniej chwili ważyło się, czy wyjdę do ringu. Kilkanaście dni przed galą dopadł mnie koronawirus i – proszę mi wierzyć – on naprawdę potrafi osłabić organizm.
Twój rywal Gabrijel Veoczić uznawany jest w Chorwacji za ogromny talent.
To chłopak o wielkim potencjale i bardzo dużych umiejętnościach. Wszyscy wróżą mu międzynarodową karierę. W normalnych okolicznościach taka walka byłby dla mnie lekcją, szasną na sprawdzenie się z tak dobrym zawodnikiem. A tak, zamiast z Veocziciem, musiałem przede wszystkim walczyć sam ze sobą…
Trzecia odsłona Suzuki Boxing Night znów odbyła się w wyjątkowym miejscu, bo w Centrum Spotkania Kultur. Można tylko żałować, że bez udziału publiczności.
Powiem szczerze, że Suzuki nie przestaje nas zaskakiwać. Piątkowa gala już po raz kolejny stała na najwyższym poziomie organizacyjnym. Otoczenie wokół ringu było wyjątkowe. Szkoda, że na widowni zabrakło kibiców. Rywalizacja przy pustych trybunach nie daje takiej adrenaliny. Pojawia się wrażenie jakby to był trochę bardziej ważny sparing. Pandemia mocno utrudnia funkcjonowanie sportu. Z drugiej strony, cieszymy się, że w tym wyjątkowym czasie w ogóle mieliśmy możliwość powalczyć na takiej gali i to z tak silnym rywalem.
Od momentu, gdy marka Suzuki zaangażowała się w polski boks olimpijski progres widać chyba na każdym polu?
Odkąd trenuję boks w naszej dyscyplinie nigdy nie działo się tak dobrze. Wszystko się rozwija, jest duży sponsor, gale są regularnie pokazywane w telewizji. Jako zawodnicy możemy być tylko wdzięczni.
Jesteś członkiem Suzuki Top Team, który zrzesza najlepszych polskich pięściarzy. Jakie korzyści daje ci obecność w tej grupie?
Przede wszystkim to ogromny komfort, mogę skupić się tylko na treningu, na jak najlepszym przygotowaniu do walk. Mam stypendium, samochód. Coś o czym jeszcze niedawno mogłem tylko pomarzyć. Obecność w Suzuki Top Team to jednak również odpowiedzialność. Ktoś mi zaufał, postawił na mnie i ja ten dług chcę spłacić. Muszę zrobić wszystko, by pokazać, że zasługuję na to miejsce, pracować dwa razy mocniej.
Najbliższa okazja, aby to udowodnić to listopadowe mistrzostwa Polski.
Mam nadzieję, że dojdą do skutku, bo niestety to wciąż nie jest pewne… Sytuacja z koronawirusem w Polsce jest bardzo dynamiczna i niewykluczone, że mistrzostwa trzeba będzie przełożyć. Ale liczę, że jednak spotkamy się z chłopakami z innych klubów w ringu. Chcę obronić tytuł w wadze średniej, a w przyszłym roku powalczyć podczas kwalifikacji olimpijskich.
Udział na igrzyskach olimpijskich to marzenie każdego sportowca.
Nie ma większego wyróżnienia, jak reprezentowanie swojego kraju na takiej imprezie. Wiem, że jestem w stanie awansować na turniej w Tokio. Jeśli zdrowie będzie mi dopisywało, to dam z siebie wszystko, aby wywalczyć kwalifikację. Boks to całe moje życie. Uwielbiam walkę w ringu. Ostatnio ktoś mnie zapytał, czy nie chciałbym przejść na zawodowstwo. Nie mam takich planów. Boks olimpijski w Polsce staje się coraz lepszy i wiem, że w tej dyscyplinie czeka mnie jeszcze wiele dobrego.
Maciej Sierpień