- Minęło kilka dni. Taka porażka nie boli ani mniej ani więcej jak od razu po walce. Rozczarowałem siebie, swoich bliskich i kibiców i na pewno musi minąć trochę czasu żeby to przełknąć. 10 tygodni ciężkich przygotowań i każdego dnia pragnienie zdobycia tego pasa. Porażka w taki sposób od razu na początku walki boli bardzo, bo tak na prawdę nie mogłem się sprawdzić na tym poziomie i zdobyć doświadczenia, które owocowałoby w kolejnych walkach - napisał na swoim facebooku Paweł Głażewski.
[ad=rectangle]
- Przed walką psychicznie czułem się bardzo dobrze, nie miałem sobie nic do zarzucenia. Wiedziałem, że w przygotowaniach zrobiłem, co mogłem i jestem bardzo dobrze przygotowany. Do samego wyjścia do ringu wychodziłem z myślą, żeby powojować o ten pas. Przed walką mówiłem promotorowi, że powojuje też dla niego, za to, że doprowadził mnie do tej walki i na początku dał mi szansę - dodał 32-letni "Głaz".
Białostoczanin w starciu z Juergenem Braehmerem o pas mistrza świata federacji WBA w wadze półciężkiej od początku skazywany był na porażkę, jednak mało kto spodziewał się tak szybkiego rozstrzygnięcia. Niemiecki pięściarz na gali w Oldenburgu zanotował swoje najszybsze zwycięstwo w zawodowej karierze. Była to także jego najłatwiejsza obrona mistrzowskiego tytułu.
- Traktuję to jako nieszczęśliwy wypadek. Dostałem cios na wątrobę, przytkało mnie. Nie mogłem długo złapać oddechu, chyba na siedem złapałem pierwszy oddech. Moja wina, bo mogłem się zasłonić, a ja schyliłem się nisko nie widząc ciosu. Człowieka nie poznaje się po tym jak upada, tylko jak się podnosi. Próbujemy dalej, bo ta walka nie pokazała nic, poza moim wielkim pechem. Nie mam zamiaru odbudowywać się kilkoma walkami, bo nie ma już na to czasu. Jeżeli pojawią się okazje, to będę z nich korzystał, bo walki na przetarcie nie dadzą mi już nic. Mając 26 walk muszę próbować dalej. Oczywiście najpierw trzeba będzie wygrać z solidnym zawodnikiem - zakończył zawodnik z Białegostoku.