[tag=53015]
Kamila Żuk[/tag] dopiero z 18. lokaty przystąpiła do sobotniego biegu pościgowego na mistrzostwach Europy w Dusznikach-Zdroju (ze stratą 43,8 s do zwyciężczyni sprintu Baiby Bendiki), a mimo to pokazała się z rewelacyjnej strony. Z każdym strzelaniem przesuwała się do czołówki i co najważniejsze - jako jedyna nie popełniła żadnego błędu w tym elemencie. Dało jej to komfortową przewagę po ostatnim strzelaniu, dzięki czemu Polka wywalczyła złoty medal ME (WIĘCEJ).
Jak się okazuje, Żuk początkowo miała nie wystartować w tym wyścigu - szykowana była do startu w sztafecie mieszanej. - Nie do końca byłam pewna tego startu. Teraz widzę, że decyzja trenera Greisa była odpowiednia - powiedziała po przekroczeniu linii mety, cytowana przez oficjalną stronę Polskiego Związku Biathlonu.
- Startowałam zmotywowana, chciałam sumiennie ze strzelania na strzelanie przesuwać się w górę klasyfikacji i walczyć o jak najlepszy rezultat. Przede wszystkim chciałam jednak sobie udowodnić co potrafię na strzelnicy. Udało się i to było coś niesamowitego - dodała.
Polki z równowagi nie wytrącił nawet upadek, jaki zaliczyła na trzecim okrążeniu. - Zahaczyłam czubkiem narty o głęboki śnieg poza trasą. Upadłam, nadepnęłam sobie na kija, zgubiłam go, spadły mi okulary. Na szczęście pozbierałam się i zdarzenie to nie miało na mnie większego wpływu - skomentowała całe zajście.
Złoto Żuk to drugi tytuł dla Polski na ME w Dusznikach-Zdroju. W środę bieg indywidualny wygrała Monika Hojnisz-Staręga.
Czytaj także:
- Skoczkowie startują w Szwecji, lądują w Norwegii. Kuriozalna sytuacja w dobie koronawirusa
ZOBACZ WIDEO: Sven Hannawald w Zakopanem poznał niezwykłą osobę. "To było genialne!"