Krzysztof Wielicki: Popełniliśmy drobne błędy

Newspix / TEDI / Na zdjęciu: Krzysztof Wielicki
Newspix / TEDI / Na zdjęciu: Krzysztof Wielicki

Zaledwie cztery okna pogodowe miała polska wyprawa na K2. Były one jednak zbyt krótkie, żeby zdobyć szczyt. W poniedziałek Krzysztof Wielicki podjął decyzję o rezygnacji z ataku na wierzchołek drugiej co do wysokości góry na Ziemi.

W tym artykule dowiesz się o:

- Decyzja była trudna i analizowaliśmy ją od 2-3 dni. Dzisiejszy rekonesans (w poniedziałek Adam Bielecki i Janusz Gołąb wyszli z bazy, by sprawdzić drogę do obozu pierwszego - przyp. red.) był tylko dopełnieniem. Wyszło na to, że po ośmiu dniach opadów śniegu obozy są zniszczone, a śnieg wywołał duże zagrożenie lawinowe - powiedział Krzysztof Wielicki w rozmowie z TVN24.

Kierownik wyprawy przyznał, że rozmawiał z zespołami, ale ostateczną decyzję podjął osobiście. Kierował się przede wszystkim bezpieczeństwem. Pozostali członkowie poparli Wielickiego, ponieważ sami widzieli, że zdobycie K2 jest po prostu niemożliwe.

- Mamy informacje o dużych opadach w wyższych partiach, a biorąc pod uwagę niekorzystne warunki pogodowe, były małe szanse na aklimatyzację, żeby przespać się dwie noce, wrócić do bazy na regenerację i zaatakować. Po 11 marca nie ma okna pogodowego. Musimy się poddać, to nowe doświadczenie, chociaż dla mnie już trzecie - powiedział Wielicki.

Reporter TVN24 Robert Jałocha zapytał, czy można było inaczej zorganizować wyprawę i zdobyć szczyt. Początkowo Polacy próbowali przedzierać się drogą Basków, ale później udali się na tzw. Żebro Abruzzi.

- Popełniliśmy drobne błędy, ale tak naprawdę z analizy wynika, że mieliśmy tylko cztery okna pogodowe, które i tak były bardzo krótkie. Tak jak w 1986 roku tak i teraz do szczytu było daleko. Z K2 nie jest tak prosto. Ta góra potrafi się jednak oprzeć, ale z drugiej strony skoro tak trudno jest ją zdobyć, to dlatego jest nią takie zainteresowanie. Czy wrócę? Za wcześnie o tym mówić. Najpierw trzeba bezpiecznie wrócić do domu - przyznał.

Wielicki dodał, że "koledzy są optymistami i wierzą, że wrócą". Póki co trzeba będzie poczekać kilka dni aż na miejsce przybędą tragarze, a później ruszyć 100-kilometrowym trekkingiem w kierunku Askole.

ZOBACZ WIDEO To tam mieszka na co dzień Elisabeth Revol. Reportaż WP SportoweFakty

Źródło artykułu: