Dramat Polaka na Nanga Parbat. Jego słowa będziemy zawsze pamiętać

Zdjęcie okładkowe artykułu: Materiały prasowe / Twitter / Na zdjęciu: Tomasz Mackiewicz
Materiały prasowe / Twitter / Na zdjęciu: Tomasz Mackiewicz
zdjęcie autora artykułu

W sieci nadal nie brakuje nieprzychylnych komentarzy na temat wyprawy na Nanga Parbat Tomasza Mackiewicza. Niech jego słowa, które wypowiedział jeszcze przed dramatycznymi wydarzeniami na ośmiotysięczniku, będą przestrogą dla hejterów.

W tym artykule dowiesz się o:

- Człowiek jest tylko mocny w stosunku do drugiego człowieka w pyskówkach i przekomarzankach. Swoją wartość często opiera na materii, która przecież jak wiadomo jest tylko tymczasowa. Zresztą tak samo jak i człowiek - powiedział Tomasz Mackiewicz.

Jego słowa idealnie określają to, co dzieje się w polskiej sieci. Nie brakuje osób, które poddają w wątpliwość sens wyprawy Polaka na tak trudny ośmiotysięcznik. Warto jednak, by przed napisaniem kolejnego negatywnego komentarza wsłuchały się w słowa Mackiewicza, i jeszcze raz przemyślały, czy warto jest krytykować osobę, która poświęciła się bezgranicznie swojej pasji i robiła to co kocha.

Tomasz Mackiewicz podjął po raz siódmy, a Elisabeth Revol po raz czwarty próbę zdobycia Nanga Parbat. W piątek dotarły informacje, że oboje utknęli na wysokości około 7300 metrów. Dzień później rozpoczęła się akcja ratunkowa. Wzięli w niej udział polscy himalaiści, którzy uczestniczą w wyprawie na K2.

ZOBACZ WIDEO Michał Bugno: Akcja Bieleckiego i Urubki była spektakularna, brawurowa i heroiczna. Przejdzie do historii światowego himalaizmu

W sobotę wieczorem, czasu miejscowego, ratownicy dotarli helikopterem do obozu pierwszego. Mimo zmroku zdecydowali się rozpocząć akcję. Jako pierwsi wyruszyli Adam Bielecki i Denis Urubko. W ekspresowym tempie, po około 8 godzinach wspinaczki, Polacy dotarli do Francuzki, której udało się zejść do około 6000 metrów.

Francuzka została sprowadzona do obozu i helikopterem przetransportowana do szpitala w Islamabadzie. Z kolei polscy ratownicy polecieli do bazy w Skardu, a później - jak pogoda na to pozwoli - do bazy pod K2. Wyprawa będzie kontynuowana, ale na razie tam również nie ma warunków, by wspinali się dalej.

Źródło artykułu: