- Po jaką cholerę potrzebowali deklaracji pieniężnych?! Na portalach crowdfundingowych środki znalazły się szybko, należało działać od razu. Bez interwencji Ministerstwa Spraw Zagranicznych! Mam do Pakistańczyków ogromny żal. Kim trzeba być, żeby przedkładać banknoty nad życie? - mówi Piotr Pustelnik w rozmowie z Pawłem Wilkiem ze sport.pl.
Przypomnijmy, że około godziny 9-10 (w Polsce) w piątek rozpoczęła się zbiórka pieniędzy na pokrycie kosztów akcji ratunkowej. - Ministerstwo Spraw Zagranicznych najpierw odesłało mnie z kwitkiem, ale ostatecznie zadeklarowało, że sfinansuje akcję ratunkową. Nie wiem, czy będziemy musieli zwrócić pieniądze, czy będzie to dobry gest państwa. Jeżeli Tomka uda się odratować, to kwestia uratowania mu życia w specjalistycznej klinice też będzie słono kosztować. Zadzwoniłam w piątek do Narodowego Funduszu Zdrowia i powiedziałam, że nie jestem w stanie zebrać 200 tysięcy złotych w kilka godzin. Dlatego dziękuję wszystkim, którzy nam pomagają. Jesteśmy bardzo wdzięczni, pomoc i reakcja społeczeństwa przeszły moje najśmielsze oczekiwania. To nas przerosło - mówiła w piątek siostra Tomasza Mackiewicza Małgorzata Sulikowska w rozmowie z WP SportoweFakty (całość TUTAJ).
Pieniądze zebrano nie tylko w internecie, ale też rząd dał gwarancje bankowe na pokrycie kosztów całej operacji. Mimo to stracono dużo cennego czasu. - Pakistańczycy wydusiliby te pieniądze, takie mechanizmy nimi kierują. W 1992 r. poznałem je na własnej skórze. Nie zapłacono za "rachunek" i gdy kolejnym razem pojawiłem się na tej ziemi, powiedziano mi, że mam długi i należy je uregulować przed wyprawą. Nie mają w sobie za grosz empatii - dodał Pustlenik.
Szacuje się, że polscy alpiniści, którzy wyruszyli z pomocą, najwcześniej dotarliby do Mackiewicza dopiero późno w nocy. To jednak tylko gdybanie, ponieważ pogoda jest bardzo zmienna.
ZOBACZ WIDEO Michał Bugno: Tomasz Mackiewicz to pasjonat