Był rok 1953, gdy na szczycie Czomolungmy po raz pierwszy znaleźli się ludzie. Edmund Hillary z Szerpą Tenzingiem Norgayem wspinali się jednak latem, podobnie jak ci wszyscy, którzy w następnych latach z powodzeniem wchodzili na inne ośmiotysięczniki. Zimą najwyższe góry świata niezmiennie pozostawały nieosiągalne.
Do czasu. Polski himalaizm swój złoty okres zaczął przeżywać w momencie, gdy najważniejsze szczyty były już zdobyte - wcześniej nie było pozwolenia na nasze wyprawy. Chcąc przełamywać kolejne granice i zapisać się na zawsze w roli pionierów, należało wspinać się zimą. W latach siedemdziesiątych Polacy, z Andrzejem Zawadą na czele, wchodzili już zimą na siedmiotysięczniki. W drugiej połowie tamtej dekady pojawiły się pomysł narodowej wyprawy na Mount Everest.
Wszystkie przygotowania i uzyskanie niezbędnych pozwoleń zajęły przeszło dwa lata. Wylot polskich himalaistów (grupa liczyła dwadzieścia osób) miał miejsce w grudniu 1979 roku, a już w styczniu 1980 roku ukończono tworzenie bazy na lodowcu Khombu. Początkowo wydawało się, że warunki będą sprzyjały, ale aura nie chciała łatwo odpuścić. Załamanie pogody sprawiło, że powodzenie wyprawy stanęło pod dużym znakiem zapytania.
Dopiero 11 lutego trójka himalaistów (Leszek Cichy, Walenty Fiut i Krzysztof Wielicki) dotarła na Przełęcz Południową, gdzie dwa dni później dołączył kierownik wyprawy Andrzej Zawada wraz z Ryszardem Szafirskim. Tam powstał obóz IV. Ostatecznie w drogę na szczyt wyruszyli Cichy, Wielicki, a także Andrzej Heinrich i jeden z Szerpów. Liczne grono himalaistów nie było już w stanie iść wyżej z powodu odmrożeń i wyczerpania.
15 lutego kończyła się zgoda władz Nepalu na atak szczytowy. Heinrich z Szerpą weszli na wysokość 8350 metrów, po czym zawrócili - tak wysoko zimą nie był jeszcze nikt. Wydawało się, że szczyt pozostanie niezdobyty, ale Zawada wywalczył przedłużenie pozwolenia o kolejne dwa dni. Tym razem próbę podjęli Cichy i Wielicki, którzy mieli już bardzo duże osiągnięcia, byli jednak znacznie młodsi niż ich koledzy, którzy przez kontuzje i odmrożenia musieli zostać niżej (Wielicki początkowo w ogóle miał nie jechać na wyprawę - był jedynie na liście rezerwowej).
Dwóch himalaistów wyruszyło z obozu II. W obozie IV przetrwali noc. Rano, już 17 lutego, podjęli atak, który zakończył się powodzeniem. Dokładnie o 14:25 Polacy jako pierwsi w historii weszli na największą górę świata w zimie. Do legendy przeszła nagrana rozmowa telefoniczna Wielickiego z Zawadą, podczas której kierownikowi wyprawy przekazano radosną wiadomość o powodzeniu ataku.
Na Mount Evereście Polacy pozostawili różaniec poświęcony przez Jana Pawła II, krzyż od matki Stanisława Latałły, filmowca, który zginął na Lhotse i termometr. Zabrali kamienie i śnieg do dalszych badań naukowych. Zejście miało miejsce w bardzo trudnych warunkach. Cichy i Wielicki z wielkim trudem dotarli do obozu IV. Dwa dni po wejściu na szczyt byli już w bazie na lodowcu Khombu.
Polscy himalaiści odebrali całą masę gratulacji. Słów uznania w liście nie szczędził Jan Paweł II - to właśnie gratulacje od papieża miały sprawić, że na lotnisku Okęcie Edward Gierek nie podał ręki Zawadzie.
W kolejnych latach Polacy jako pierwsi zdobywali także inne ośmiotysięczniki - łącznie aż osiem spośród nich.
Zobacz wideo: #dziejesiewsporcie: Wstydliwe pudło w Anglii
Źródło: WP SportoweFakty