Wojciech Sobierajski pobił najlepszy wynik Antonio Perettiego z 2004 roku i wspiął się na szczyt Kilimandżaro (5 895 m n.p.m. - góra w Tanzanii, leżąca przy granicy z Kenią) na boso w ciągu dwóch dni (rekord świata wynosił do tej pory pięć dni).
"Powiem Wam, że całkiem tu zimno" - pisał polski specjalista ekstremalnej formy wspinaczki wysokogórskiej na Instagramie po pierwszym dniu bicia szalonego rekordu.
- To był bardzo trudny rekord. Choroba wysokościowa istnieje. To nie są żarty. Było wymiotowanie, ból głowy, było bardzo niebezpiecznie - dodał w relacji na InstaStories, schodząc już jako rekordzista świata z Kilimandżaro.
Sobierajski cieszył się z tego, że jego stopy po tak ekstremalnym wyczynie były całe. - Nie było z nimi (stopami - przyp. red.) problemu. Na trasie wspinaczki prawie nie było śniegu, bardziej przeszkadzały więc kamyczki. Najważniejsze, że udało się to zrobić bezpiecznie - podkreślił.
Polski bohater z Kilimandżaro na koniec podziękował wszystkim fanom, którzy go dopingowali i trzymali za niego kciuki. - Tylko zwycięstwo! - podsumował.
Zobacz:
Już wiadomo, gdzie Polak powalczy o rekord Guinnessa. "Każdy będzie mógł do mnie dołączyć"
Wyprawa na Antarktydę droższa niż wejście na Everest. "To bardzo niebezpieczne miejsce"
ZOBACZ WIDEO: Ten kibic oszalał. Zobacz, co zrobił w trakcie meczu