Żużel. Lwim pazurem: Cios w Włókniarza. Ta decyzja rozbiła zespół [FELIETON]

WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: Bartosz Smektała (kask biały) i Leon Madsen (kask żółty)
WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: Bartosz Smektała (kask biały) i Leon Madsen (kask żółty)

Po mistrzowskim sezonie Włókniarza Częstochowa, prezes Marian Maślanka musiał przebudować skład, bo zobligowały go do tego nowe przepisy. Po latach przyznaje, że odebrał to jako atak w jego klub i przestrzega przed podobnymi praktykami.

"Lwim pazurem" to cykl felietonów Mariana Maślanki, byłego wieloletniego prezesa Włókniarza Częstochowa.

***

Co roku dużo dyskutujemy o zmianach w regulaminie. Generalnie, są one dobre wtedy, gdy kierują się potrzebą i dobrem całej dyscypliny, a nie poszczególnych klubów. Wówczas przybiera to niesprawiedliwe kształty.

Nam we Włókniarzu Częstochowa się to zdarzyło, gdy w 2003 roku zdobyliśmy tytuł mistrza Polski. Zrobiliśmy to dość niespodziewanie, bo faworytem była drużyna Apatora Adriany Toruń. Mieli nieprawdopodobny dream team z Tonym Rickardssonem i Jasonem Crumpem na czele, ale tytułu nie zdobyli.

ZOBACZ WIDEO Artiom Łaguta podpowiada siostrzeńcowi jak jeździć w Grudziądzu! "On to robi inaczej"

My natomiast mieliśmy bardzo dobrą, wzajemnie uzupełniającą się drużynę, w której liderami byli Ryan Sullivan i Rune Holta, a do tej roli aspirowali Andreas Jonsson i Sebastian Ułamek. Zresztą Jonsson bardzo ładnie się rozwinął, bo w pierwszym roku, gdy do nas przyszedł, nie szło mu. Pracował jednak nad sobą i kolejny sezon miał już dużo lepszy.

Wszystko mieliśmy fajnie poukładane, ale nagle, decyzją Głównej Komisji Sportu Żużlowego, nastąpiły zmiany regulaminowe. Dotyczyły one ograniczenia liczby zawodników zagranicznych w składzie meczowym do tylko jednego. To było dla nas zupełnie niespodziewane i oznaczało, że musieliśmy dokonać wyboru, kto z naszej ambitnej i poukładanej drużyny musi odejść. To była jedna z najtrudniejszych decyzji, jaką musiałem podjąć w życiu.

Razem z całym zarządem mieliśmy potężny problem i długo się z tym nie godziliśmy. Trudno było nam zaakceptować, że przez zmiany regulaminowe niweluje się dorobek klubu. Przecież my tamtej mistrzowskiej drużyny nie zbudowaliśmy od razu. To trwało przez lata. Zaczęliśmy w roku 2000 i powoli, sukcesywnie tworzyliśmy ten team. Tymczasem taki dorobek przyszło nam rozbić. To były naprawdę bardzo trudne chwile.

Tym niemniej musieliśmy wybrać pomiędzy Sullivanem a Jonssonem. Ryan był opoką klubu i to przede wszystkim dzięki niemu zdobyliśmy tytuł. On prowadził tamtą drużynę. Z drugiej strony widać było wyraźnie, że Andreas rozwija się niesamowicie. Już wtedy wiedzieliśmy, że w przyszłości to będzie wspaniały zawodnik. My z nim w składzie na pewno bylibyśmy wyżej w rozgrywkach ligowych w kolejnych latach.

Andreas Jonsson po 2003 roku musiał pożegnać się z Włókniarzem i przeszedł do Polonii Bydgoszcz
Andreas Jonsson po 2003 roku musiał pożegnać się z Włókniarzem i przeszedł do Polonii Bydgoszcz

Nie będę ukrywać, że tę zmianę odebraliśmy jako bezpośredni cios wymierzony w naszą stronę. Kontrowersji dodawał fakt, że ówczesny prezes Apatora był Przewodniczącym GKSŻ. W Toruniu też musiało dojść do zmian w składzie, ale z tego co pamiętam, Rickardsson i tak nosił się z zamiarem odejścia. Przyłożono więc całej lidze takie rozwiązanie i myślę, że to było niesprawiedliwe.

Tymczasem sądzę, że byliśmy już tak dobrzy, że w tamtym składzie pociągnęlibyśmy jeszcze parę ładnych lat w górnej części tabeli. Co prawda sięgnęliśmy później po dwa brązowe medale i wicemistrzostwo kraju, ale do złota już nigdy nie doszliśmy. Uważam natomiast, że ta drużyna bez zmian kadrowych była skłonna pokusić się o kolejne mistrzowskie tytuły.

Ta historia niech będzie lekcją, że zmiany regulaminowe i wszelkie różne rozwiązania można wprowadzać, ale jeżeli będą korzystne dla całej ligi czy sportu. Niech to będą projekty przyszłościowe i rozwojowe, a nie doraźne. Tych było niestety zdecydowanie więcej. Pamiętam jak wprowadzono przepis o zagranicznym juniorze. Wystarczyło, że jakiś klub miał na oku mocnego młodzieżowca z innego kraju, by forsować ten pomysł. Teraz znowu pojawiają się takie naciski.

To jednak nie tak ma być. Róbmy coś, co daje perspektywę dla całego sportu żużlowego, a nie w interesie jednego czy drugiego klubu.

Marian Maślanka

Czytaj również:
Kto po Bajerskim? Były prezes mówi o błędzie, którego nie może popełnić Apator
Piotr Baron: Jedenaście lat z rzędu miałem kontuzje. Złamane udo zupełnie mnie zatrzymało [WYWIAD]

Źródło artykułu: