- Nie kryliśmy od kilkunastu dni, że niepewne były losy dwumeczu o trzecie miejsce - przypomina na łamach start.gniezno pl, prezes Startu, Arkadiusz Rusiecki. - Gdybyśmy trafili na Daugavpils, to pewnie do spotkań z Łotyszami by nie doszło. Problemem byłyby dla obu klubów odległości i koszty. Zresztą nad stroną finansową bardzo poważnie zastanawialiśmy się również w odniesieniu do rywalizacji z Marmą.
- W tym przypadku jednak z niezwykłą otwartością spotkaliśmy się wśród swoich zawodników - kontynuuje Rusiecki. - Stała się bowiem, moim zdaniem, rzecz bez precedensu. Większa część naszego zespołu zdecydowała się jechać te spotkania na zmienionych zasadach wynagrodzenia. Mówiąc w największym skrócie, nasi żużlowcy otrzymają za dwumecz z Marmą tyle pieniędzy, ile wyniosą wpływy z niedzielnego meczu, pomniejszone o koszty organizacji. Ryzykują zatem sporo, gdyż nikt nie wie, na jakie wynagrodzenie może liczyć. Co więcej, chłopacy nie chcieli się zgodzić na dobrowolne oddanie bez walki trzeciego miejsca w lidze. Nie muszę więc chyba mówić, że w obliczu takiej postawy zespołu nie mogliśmy powiedzieć: nie jedziemy. Im się to po prostu należy.
- Mam nadzieję, że nasi kibice docenią wspomnianą przeze mnie postawę naszych żużlowców i w dowód wdzięczności oraz na pożegnanie z ligowym sezonem licznie stawią się na Wrzesińskiej w niedzielę, 13 września - liczy sternik gnieźnieńskiego klubu. - Smaku całej tej niecodziennej sytuacji dodaje fakt, iż wspólnie z zawodnikami ustaliliśmy, że na ten mecz dość znacząco obniżymy ceny wejściówek! Mamy więc chyba za co dziękować jeźdźcom Startu i jego trenerowi - Leonowi Kujawskiemu. Zapraszam zatem na ten niezwykły mecz bardzo serdecznie. Niech to będzie miłe zwieńczenie udanego sezonu.
Najbliższy mecz zaplanowano na godz. 16. Natomiast jeśli chodzi o rewanż w Rzeszowie, to powinien odbyć się on zgodnie z terminarzem, czyli 27 września. Jak się jednak okazuje dojdzie do niego dzień wcześniej. - Pani prezes Półtorak zwróciła się do nas z zapytaniem, czy moglibyśmy zmienić termin meczu rewanżowego na sobotę, dwudziestego szóstego. Co ciekawsze, miałby on rozpocząć się o dość niecodziennej godzinie, jedenastej!. I choć aby dotrzeć na czas do Rzeszowa, będziemy musieli jechać całą noc, to zgodziliśmy się, rozumiejąc gospodarzy. Każdy ma swoje plany jak radzić sobie w trudnych sytuacjach, każdy ma swoje problemy, które musi przezwyciężyć, więc powinniśmy się rozumieć i wzajemnie szanować - kończy Arkadiusz Rusiecki.