Papie Zmarzlikowi ewidentnie należy się medal od PZMot-u. Facet do góry brzuchem nie leży. Swojego młodszego syna wyposażył w złotą rączkę, którą Bartosz nawija manetę ku chwale żużla polskiego i światowego. Przypomnijmy, że jest dopiero trzecim jeźdźcem w historii cyklu Grand Prix - po Tonym Rickardssonie i Nickim Pedersenie - któremu udało się obronić złoto globalnych mistrzostw. Sam senior również posiada złotą rączkę, a nawet dwie.
- Pan Paweł ma firmę, która zajmuje się m.in. regeneracją przenośnych butli gazowych, ale wykonuje też motocykle do miniżużla, z których korzystamy. Choć najwięcej dostarcza ich na potrzeby szkółki Bogusia Nowaka w Wawrowie - mówi nam Wojciech Kończyło, były żużlowiec Sparty Wrocław, a obecnie wychowawca żużlowego narybku w Przecławicach pod Wrocławiem. Tamtejszy minitor wybudował swego czasu, w polu kukurydzy, inny były spartanin - Mariusz Krzywosz, z myślą o synu Jarosławie.
Trener Kończyło odebrał już w znanych na całą żużlową Polskę Kinicach pięć takich miniżużlówek dla swoich szkółkowiczów. - Jesienią pojechaliśmy po motocykl z adeptem, Antkiem Sobolakiem i jego mamą. Było to dla chłopaka spore przeżycie, bo spotkał też Bartka, który jest bardzo przystępny. Pan Paweł mówił wtedy, że takich motorków wykonał już około trzydziestu - opowiada Kończyło.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Dlaczego rosyjscy żużlowcy zamieszkują Bydgoszcz? Emil Sajfutdinow tłumaczy
Co ciekawe, te maszynki są różnej wielkości - mniejsze i większe. Mniejsze mają z tyłu koła 12-calowe i jeżdżą na nich adepci w wieku 7-10 lat. Większe natomiast - 17 cali z tyłu, 19 z przodu - użytkuje się od mniej więcej 10. roku życia. W ramę wkłada się dwa rodzaje silnika - albo około 12-konny motorowy, albo MRF, montowany też w pibike’ach.
- Tego typu motocykle można też kupić na giełdzie żużlowej. W zależności od tego, w jakim są stanie, kosztują od 4 do 8 tysięcy złotych. Choć bardzo dobry jest też robiony przez Czechów, specjalnie na potrzeby żużla, wyczynowy motorek z silnikiem shupa o pojemności 125 ccm i mocy 22 koni. Dla adeptów w wieku 10-13 lat. Jeździ na benzynę, ale ma też gaźnik dostosowany do metanolu. Całkowity koszt nowego to jakieś 4,5 tys. euro, choć można też znaleźć używany za 10-12 tysięcy złotych - wylicza Kończyło.
Papa Zmarzlik w świat wypuszcza gotowce. Kupuje silnik, odpowiedniej wielkości koła, a resztę podzespołów, w tym ramę, wykonuje własnym sumptem. Składa je i montuje w całość. Czas oczekiwania - miesiąc, półtora.
No to maszyny do jeżdżenia już mamy, potrzebna jest jeszcze maszyna startowa. I tu również, okazuje się, na kłopoty papa Zmarzlik. - W zeszłym roku zapytał mnie przy okazji, czy dysponuję taką u siebie na torze. Mówię, że nie, bo prądu nie mam. Na co on, że robi maszyny startowe na akumulator. No i wykonał taką dla nas. Mamy też zielone światło i ciągnik z broną do dyspozycji, użyczany przez Mariusza Krzywosza. W przeddzień treningów przyjeżdżam, wyrównuję nawierzchnię i ubijam. A teraz zyskamy też motopompę ze specjalnymi wężami i rozpylaczem, dzięki czemu tor zroszę w przeciągu pięciu, sześciu minut - wylicza coach Kończyło.
Trzeba też dodać, że ma wsparcie - jak to w starej Sparcie - Henryka Jaska. - Heniu to też złota rączka, świetny spawacz i ślusarz. Łyżwy chłopakom porobi, przyczepki do motocykli udoskonali. I można się ścigać. Gdy robiłem turniej, zaprosiłem też chłopców z Rybek Rybnik, żeby jeden z chłopców, Maciuś, miał się z kim ścigać - tłumaczy wychowawca młodzieży z Przecławic, a na co dzień dystrybutor olejowy. I podkreśla też zasługi dwóch żużlowców amatorów, pomocnych przy funkcjonowaniu szkółki. To Krzysztof Lewańczyk i Andrzej Glaser.
W 2019 roku Kończyło zorganizował tam około 45 treningów. Przed rokiem przeszkadzała pandemia, jednak 30 zajęć naliczył. A teraz rodzice chętnych dzwonią już z zapytaniami o najbliższy sezon. - Na początek daję do dyspozycji własny sprzęt. Mali mogą też zaczynać na pitbike’ach, nowy kosztuje jakieś 3 tysiące złotych. Jeśli dziecko złapie bakcyla, wtedy proponuję, by zainwestować w motocykl. Nawet gdy po roku zabawa się znudzi, można go odsprzedać z niewielką stratą - wyjaśnia Kończyło.
Nie znudziło się jeszcze choćby Kacprowi Klimkowi, który do egzaminu na licencję miniżużlowca przystąpi niebawem w barwach Unii Leszno. Nie znudziło się też dwóm wnukom trenera. Niespełna siedmioletni Tymek i Ksawery to bliźniacy dwujajowi, a więc różni nieco. - Tymek jest drobniutki, fizycznie do speedwaya by pasował. Ksawery z kolei grubej kości, ale odważny, idzie jak przecinak. Bawią się na razie, a ja ciśnienia żadnego nie mam. Teraz szykujemy się na lód, jest taki zbiornik w Pruszowicach, gdzie Piotrek Baron zakończenia sezonu robił. Trzy lata temu przez miesiąc tam jeździliśmy - wspomina Kończyło, który od dawna snuł szkoleniowe plany. Papiery instruktora zdobył już w 1984 roku, miał nawet marzenie, by minitor wybudować na tyłach Stadionu Olimpijskiego - za parkiem maszyn, obok strzelnicy. A nawet nie tylko marzenie , bo i projekt był też gotowy. Nie wyszło jednak.
- Marzenie się jednak spełniło na stare lata. Dziś kończę 66 lat, ale czuję się na 16 - dworuje sobie Kończyło. Coś w tym jednak jest. Po wymianie kontuzjowanego swego czasu stawu biodrowego znów jest na chodzie. Zajęcia prowadzi w kevlarze nie po to, by autorytet wzrósł, lecz po to, by osobiście prezentować ćwiczenia i samemu się z przyjemnością pokręcić. - Mam też drugie marzenie. By jednak któryś z moich wychowanków zasilił w przyszłości wrocławską Spartę. Bo jestem stąd - dodaje.
No to zdrówka i spełnienia marzeń! A papie Zmarzlikowi pełnych rąk roboty. W końcu lubi sobie podłubać w metalach. Np. w złocie.
Zobacz także:
- Polska to najlepsze co go spotkało. Lars Gunnestad pamięta o Polakach i chętnie ich zatrudnia [WYWIAD]
- To dzięki niemu Motor był bliski złota w Polsce. Trener, który nie spał w nocy, bo chciał wygrywać