W Polsce już od miesiąca obowiązują restrykcje związane z zakazem prowadzenia treningów żużlowych. GKSŻ bardzo szybko zareagowała na ryzyko związane z rozprzestrzeniającym się koronawirusem. Nieco więcej czasu do namysłu potrzebowali Brytyjczycy, ale i tam wszelka aktywność żużlowa jest zakazana.
Inaczej jest w Szwecji, która dość swobodnie podchodzi do tematu koronawirusa. W Skandynawii nie wprowadzono takich restrykcji, jak chociażby w Polsce czy państwach Europy Zachodniej. Skoro zatem pogoda pozwala, to pełną parą ruszyły tam treningi żużlowe.
"Szwedzi regularnie trenują. Będą mistrzami świata w tym roku" - zażartował na Twitterze Sławomir Kryjom, ekspert nSport+ i były żużlowy menedżer. Trudno bowiem widzieć sens w obecnych jazdach, skoro rozgrywki, i to wariant bardzo optymistyczny, ruszą dopiero za kilka tygodni.
ZOBACZ WIDEO PGE Ekstraliga 2020: Wielcy Speedwaya - Billy Hamill
Podobnie sprawę widzi Jan Krzystyniak. - W Szwecji sobie jeżdżą, ale należy pamiętać, że startują tam też Polacy. Jeśli Zmarzlik lub ktokolwiek inny postanowi opuścić granice naszego kraju, to po powrocie będzie musiał poddać się 14-dniowej kwarantannie. Nikt na to nie pójdzie - zauważył w rozmowie z nami były żużlowiec i trener.
Planowo Szwedzi powinni rozpocząć rozgrywki Bauhaus-Ligan w maju. Szybko doszli jednak do wniosku, że będzie to niemożliwe i przełożyli pierwsze spotkania. Teraz optymistyczny plan zakłada, że liga w Skandynawii ruszy w czerwcu.
Krzystyniak w to wątpi i zwraca przy tym uwagę, że Szwecja bardzo oryginalnie podchodzi do tematu pandemii. - Oglądałem w telewizji reportaż ze Szwecji. Oni są zszokowani tym, co dzieje się w reszcie państw Europy, jakie wprowadzono zakazy. Tam nie ma takich rygorów, ludzie swobodnie spacerują po ulicach, miasta tętnią życiem. Nie widać, aby tam była jakaś epidemia - podsumował Krzystyniak.
Czytaj także:
Stal Gorzów podniosła się po dwóch ciosach
ROW nie straci miejskich pieniędzy