Żużel. Najbardziej pokręcone historie transferowe. Zdrady, pieniądze i nagłe zwroty akcji

WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Leon Madsen
WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Leon Madsen

W ciągu ostatnich lat byliśmy świadkami kilku pokręconych transferowych historii, którymi żyli kibice i media. Jedni zmieniali zdanie, drudzy żartowali, a jeszcze inni zaskakiwali.

Tarnów vs Grudziądz, czyli list intencyjny Madsena z Łagutą w tle

Leon Madsen pokazał się ze świetnej strony w 2014 roku, kiedy jeździł dla mającego olbrzymie problemy Wybrzeża Gdańsk, który ostatecznie wyleciał z ekstraligi. Od razu stał się łakomym kąskiem na rynku transferowym, a jego pozyskanie sondowało wiele klubów. Pod koniec listopada, jeszcze przed rozpoczęciem okienka, listem intencyjnym z Duńczykiem pochwalił się wkraczający do elity GKM Grudziądz. On sam informował, że w następnym sezonie będzie reprezentować żółto-niebieskich. W podobnym czasie na kolejny rok startów w Tarnowie umawiał się Artiom Łaguta, który jak się później okazało, skusił się na ofertę GKM-u, co było sporym ciosem dla działaczy "Jaskółek".

Największy szok przeżyto jednak w Grudziądzu, kiedy okazało się, że Leon Madsen parafował właśnie kontrakt z Unią Tarnów. Brak tego zawodnika w kadrze kompletnie zmieniał ich pozycje wśród drużyn z najwyższej klasy rozgrywkowej, ponieważ w miejsce lidera musiał wskoczyć ktoś z dwójki Daniel Jeleniewski - Jurica Pavlic. Wtedy rozpoczęła się mała wojna, jednak wicemistrza świata nie udało się przekonać do podpisania kontraktu na mocy listu intencyjnego. [nextpage]

Pawliccy żegnają się z Lesznem i nagły zwrot akcji

Przemysław i Piotr Pawliccy byli mocno związani z Fogo Unią Leszno i obaj byli jej solidnymi punktami w 2015 roku, kiedy "Byki" sięgały po złoty medal Drużynowych Mistrzostw Polski. Na jaw wyszły sensacyjne wieści, że drogi klubu i zawodników mogą się rozejść. Było wiele spekulacji, spotkań, aż w końcu wydano oświadczenie, w którym poinformowano, że współpraca nie będzie kontynuowana, a bracia mogą szukać nowych drużyn.

Łączono ich z praktycznie każdym zespołem ekstraligi i mało kto spodziewał się późniejszego obrotu spraw. Unia Leszno, która miała skompletowany cały skład, finalnie dogadała się jeszcze z Piotrem Pawlickim i na początku 2016 roku ogłosiła, że zostaje on z nimi na najbliższy sezon. Sam zawodnik nie krył zadowolenia i podkreślał, że w Lesznie czuje się najlepiej. Starszy z braci ostatecznie trafił do truly.work Stali Gorzów i po wielu tygodniach saga transferowa wreszcie dobiegła końca.

ZOBACZ WIDEO Żużel. #MagazynBezHamulców. Prezes Włókniarza w ogniu pytań o Drabika, Cieślaka i Doyle’a

[nextpage]

Woryna jechał spełniać marzenia do Torunia

Klub z Torunia był zainteresowany usługami młodego Kacpra Woryny i w kuluarach mówiło się o negocjacjach między obiema stronami. Oliwy do ognia postanowił dolać sam zawodnik, który poinformował na swoich mediach społecznościowych o podróży do Torunia.

"Czas spełniać marzenia i postawić sobie nowe cele i wyzwania!" - napisał.

Wielu kibiców uwierzyło, jedni zaczęli płakać za Woryną, drudzy cieszyć się, że ich drużynę wzmocni solidny junior. Jak się okazało chwilę później, był to jedynie niewinny żart ze strony żużlowca, Wiedział, że zostanie w swoim macierzystym klubie, o czym poinformowano następnego dnia. Ówczesny menadżer "Aniołów" - Jacek Gajewski - nie ukrywał, że wcześniej rozmawiał telefonicznie z ojcem rybnickiego talentu, jednak negocjacje szybko zakończono i nie było żadnych konkretów.

Zobacz także: Żużel. Ostafiński z Hynkiem biorą się za łby. Nie gniewaj się Bartek, ale złoty medal IMŚJ zostawimy Maksymowi [nextpage]

Greg Hancock zaskoczył wszystkich

Po sezonie 2017 eWinner Apator Toruń postanowił zrezygnować ze współpracy z kontuzjowanym Amerykaninem. Mimo urazu "Herbie" nadal byłby dużym wzmocnieniem dla większości ekstraligowych klubów. I praktycznie z każdą drużyną elity łączono wtedy Grega Hancocka. Najwięcej mówiono o jego przenosinach do Stelmet Falubazu Zielona Góra, który potrzebował lidera, lecz w grze miały być jeszcze inne zespoły.

Później jednak stało się coś, czego nie spodziewał się nikt. Wielokrotny Mistrz Świata, jeden z najlepszych zawodników ekstraligi, trafił do drugoligowej Stali Rzeszów, w której władze przejął Ireneusz Nawrocki. Na najniższym szczeblu rozgrywkowym nie miał sobie równych, w zasadzie robił co chciał, jednak z wiadomych przyczyn raczej nie wspomina tej decyzji najlepiej.[nextpage]

Vaculik znienawidzony w Gorzowie

Martin Vaculik najpierw wzbudził kontrowersje, kiedy mówiło się o tym, że był dogadany z Gorzowem, jeszcze w czasie jazdy dla Torunia, który w finale mierzył się właśnie ze Stalą. Niewiele później znów był na ustach wszystkich, kiedy poinformowano, że przechodzi on do największego rywala gorzowskiej drużyny, której był kapitanem - Falubazu Zielona Góra. Słowak nie krył zadowolenia po ogłoszeniu transferu, a o drużynie z Winnego Grodu wypowiadał się w samych superlatywach.

Twierdził również, że Stal miała pierwszeństwo w rozmowach i chciał zostać, mieli być oni nawet dogadani, jednak podczas gali PGE Ekstraligi trener Stanisław Chomski, w imieniu prezesa, przekazał mu informację, że ma szukać nowego klubu. Właśnie wtedy miały zacząć się negocjacje z Falubazem. Zupełnie inne zdanie na ten temat miał Ireneusz Maciej Zmora. Opublikował on specjalne oświadczenie, w którym zarzucił Słowakowi brak szczerości, a jego zachowanie uznał za niegodne.

W wersji wydarzeń prezesa faktycznie mieli być oni dogadani, jednak Vaculik zmienił warunki, które również były zaakceptowane przez klub. Wtedy miał on zacząć odwlekać podjęcie ostatecznej decyzji, a do tego doszły informacje, że oprócz negocjacji z innym zespołem, ma on namawiać do przenosin jednego z liderów Stali. Obie strony rozstały się w negatywnej atmosferze, a kibice zapamiętają mu to na długo. [nextpage]

Łaguta złamał słowo dane Krzysztofowi Mrozkowi

Grigorij Łaguta najpierw spuścił PGG ROW Rybnik do 1. Ligi Żużlowej po wpadce dopingowej, później został zawieszony, a prezes "Rekinów" zamiast żywić urazę, okazał Rosjaninowi ogromne wsparcie. Walczył o jego los, następnie nie zostawił samego w czasie zawieszenia, a Łaguta za wszystko miał odpłacić się w 2019 roku, pomagając Rybnikowi wrócić do najwyższej klasy rozgrywkowej.

Niestety, kiedy jego powrót na tor nadchodził wielkimi krokami, postanowił złamać słowo dane Krzysztofowi Mrozkowi i parafować kontrakt z Speed Car Motorem Lublin, który potrzebował wzmocnień, aby utrzymać się w elicie. Prezes ROW-u był wściekły, nie szczędził słów krytyki wobec żużlowca, ale także klubu, z którym związał się Łaguta, wspominając, jak wściekli byli, kiedy zostali wystawieni przez Grega Hancocka. [nextpage]

Bracia Curzytkowie i niekończąca się saga transferowa

Jeszcze we wrześniu minionego roku, prezes eWinner Apatora Toruń - Przemysław Termiński, poinformował jak będzie wyglądać skład jego zespołu po historycznym spadku. Wtedy uwzględniał w nim dobrze rokujących juniorów - braci Michała i Bartosza Curzytków. Mieli oni przenieść się z Poznania do Torunia razem z trenerem Tomaszem Bajerskim. Wydawało się, że wszystko jest jasne, jednak w międzyczasie pojawiły się pewne komplikacje.

Kiedy na zwołanej konferencji prasowej przedstawiano kadrę drużyny na najbliższy sezon, zabrakło w niej dwójki młodzieżowców. Chwilę później do gry włączył się również PGG ROW Rybnik, a prezes Krzysztof Mrozek wyraził chęć sprowadzenia ich do klubu. Kolejne dni mijały, aż w końcu faworytem do zakontraktowania młodych żużlowców stała się Betard Sparta Wrocław. Od dłuższego czasu mówi się, że prawie wszystko jest dopięte, jednak ciągle brak jest konkretnych i oficjalnych informacji co do ich przynależności klubowej.

Zobacz także: Żużel. Lekarz Sparty przyznaje się do podania kroplówki Drabikowi. Grożą mu 4 lata zawieszenia

Źródło artykułu: