Żużel. Legenda GKM-u: Klub z Grudziądza przegrał play-off na początku sezonu. Widziałbym tutaj Michelsena (wywiad)

WP SportoweFakty / Krzysztof Konieczny / Na zdjęciu: Antonio Lindbaeck
WP SportoweFakty / Krzysztof Konieczny / Na zdjęciu: Antonio Lindbaeck

Brak awansu do pierwszej czwórki nie spowodował w składzie GKM-u trzęsienia ziemi. Zagrożona jest tylko pozycja Antonio Lindbaecka. Jedna z legend klubu - Piotr Markuszewski - proponuje grudziądzkim działaczom wymianę Szweda na Mikkela Michelsena.

[b][tag=71535]

Kamil Hynek[/tag], WP SportoweFakty: GKM trochę na własne życzenie zaprzepaścił w tym sezonie szansę na wejście do fazy play-off. Długo musiał pan odchorowywać tę końcówkę rozgrywek, gdy okazało się, że dla grudziądzan rzutem na taśmę zabraknie miejsca w pierwszej czwórce?[/b]

Piotr Markuszewski,wychowanek i wieloletni zawodnik GKM-u Grudziądz: Zanim ruszył sezon udzieliłem wywiadu, gdzie przekaz był jasny: po wielu latach prób i szumnych zapowiedzi, teraz to już musimy awansować do play-off. W mojej opinii, paradoksalnie zaważyło na tym zawalenie pierwszych kilku meczów. Wówczas, gdy drużyna musiała sobie radzić bez kontuzjowanego Artioma Łaguty. Myślę tutaj przede wszystkim o inauguracji w Lublinie. Później w pierwszym spotkaniu Rosjanina po powrocie, zespół był dosłownie o włos od pokonania Falubazu w Zielonej Górze.

CZYTAJ TAKŻE: Jasna deklaracja prezydenta Żuka. Motor przeniesie się na Arenę Lublin

Czyli jeśli dobrze rozumiem GKM-owi wyszedł tylko środek rozgrywek. Oprócz startu PGE Ekstraligi, końcówka też pozostawiała sporo do życzenia.

Takie jest moje zdanie... teraz na szybko przypomniałem sobie jeszcze, że przecież więcej można było wycisnąć z rewanżu we Wrocławia. Po wygranej u siebie dziesięcioma punktami, w zasięgu był przynajmniej bonus. Tym bardziej, że Betard Sparta jechała bez leczącego uraz Taia Woffindena. Mam oczywiście na uwadze fakt, że gospodarze korzystali z ZZ-etki. Poza tym, na miejscu sztabu szkoleniowego przeprowadziłbym trochę rotacji w składzie, pozmieniał pary. Wkradła się drobna monotonia. Nie od dziś wiadomo, że kto nie ryzykuje ten nie pije szampana, a tu w pewnej chwili naprawdę nie było nic do stracenia.

Nic nie mówimy o przerwie wakacyjnej. Po niej z drużyną zaczęło się dziać coś niepokojącego, ona nie wybiła z rytmu?

Nie wiązałbym tego szczególnie i nie zwalał winy na tę kwestię. Nie tylko żużlowcy GKM-u odpoczywali od ligi. Wszystkie zespoły jechały na tym samym wózku. Zresztą pauzowała tylko Polska, więc tego rozbratu z motocyklem praktycznie nie odczuto. Trwały rozgrywki w innych krajach, było multum turniejów indywidualnych. Tego ścigania naprawdę nie brakowało. Często zapominamy, że to są tylko ludzie i im także może się przydarzyć gorszy okres. No, a że wypadł w tak niefortunnym momencie? Co zrobić, życie. Bardziej jeszcze raz zwróciłbym uwagę na, to o czym rozmawialiśmy wcześniej. Czkawką odbijają się wcześniejsze spotkania. Tam należało szukać szans i w takim wypadku rewanż ze Speed Car Motorem na zakończenie rundy zasadniczej wcale nie musiał być meczem na otarcie łez.

ZOBACZ WIDEO Guzowski: Rozmawiam z Gollobem o kontuzji. Mówimy sobie, że jutro będzie lepiej

Też mam wrażenie, że w kilku potyczkach aż prosiło się o wprowadzenie powiewu świeżości i elementu zaskoczenia. Przed wysłaniem awizowanych zestawień praktycznie w ciemno mogliśmy zakładać na jakie rozwiązanie zdecyduje się kierownictwo ekipy.

"Klepano" ten sam układ, a osobiście np. wzmocniłbym pierwszą parę. Antonio Lindbaeck nie robił szału w tym roku. Doszło mu Grand Prix, miał mnóstwo zawodów, był w rozjazdach i wyglądał co najwyżej średnio. Nie był solidnym wsparciem dla Kennetha Bjerre, któremu z kolei trudno coś zarzucić. Pamiętajmy, że numery z którym jeździli otwierały zawody, więc to od ich postawy zależało jak GKM wchodził w mecz.

Cel nie został wypełniony, kolejny sezon zakończył się wielkim rozczarowaniem, ale już widać, że w klubie nie urządzono wielkiego polowania na czarownice. Podnosiły się głosy, że z obecnego składu seniorskiego ocaleje być może zaledwie Artiom Łaguta i Kenneth Bjerre. Tymczasem do rozwikłania została praktycznie jedna niewiadoma, przy nazwisku Lindbaecka.

Wygląda na to, że nie dojdzie do rewolucji, a najwyżej zahaczymy o ewolucję, ale i to nie jest takie pewne, ponieważ coraz częściej słyszy się, że i Szwed zwiąże swoją przyszłość z Grudziądzem i jedyna nowa twarz pojawi się w formacji juniorskiej. Stabilizacja jest potrzebna, chociaż jakąś zmianę chyba bym zaproponował. Nie wiem, czy akurat za Lindbaecka, czy za Pawlickiego. Łatwo się ocenia z boku, lecz z aktualnej sytuacji wynika prosty wniosek. GKM stworzył zawodnikom tutaj cieplarniane warunki i jeśli ktoś ich nie wypycha siłą, oni chętnie prolongują umowy i nie szukają nigdzie indziej kwadratowych jaj.

Wspomniał pan o młodzieżowcach. Pozycja Marcina Turowskiego jest niezagrożona. Patryk Rolnicki kończy wiek juniora i znów powstaje spora dziura.

Rzeczywiście, co roku zmagamy się z tym samym problemem, a od lat nic się nie zmienia. Ich punkty są na wagę złota. Koniecznie musimy zacząć pchać "swojaków" do przodu, aby nie obudzić się z ręką w nocniku. Patryk doznał kontuzji i zaczęło brakować oczek drugiego młodzieżowca. Teraz nie szukałbym nikogo na siłę. Paru wartościowych chłopaków przechodzi do wieku seniora. Nie będzie takich pewniaków, którzy zastąpią w znaczącym stopniu słabo spisującego się jeźdźca z numerami 1-5 i 9-13. Rynek robi się ubogi, dlatego stwarza się idealny moment żeby "ulepić" coś z tego lokalnego garnituru. Ściągnąć Denisa Zielińskiego z wypożyczenia, szukać im zawodów, niech się objeżdżają, a efekty przyjdą.

Gdyby dysponował pan pokaźnymi nakładami finansowymi wymieniłby pan Lindbaecka na jakieś konkretne nazwisko, poszedłby pan w kogoś na uzupełnienie, czy raczej w "petardę" pokroju Jasona Doyle'a?

Niekoniecznie postawiłbym na Doyle'a. Niech to będzie zawodnik perspektywiczny, ale o ugruntowanej renomie, na powtarzalnym poziomie dziewięciu-dziesięciu oczek. To w zupełności wystarczy. Celowałbym w Michelsena. Nie jest to jest jeszcze ta sama półka co Australijczyk, ale wchodzi powoli na wysoki poziom. Jeździecko już jest znakomicie ułożony. Żeby nie narazić się fanom Motoru, to mam nadzieję, że zostanie w Lublinie. Pasuje tam jak ulał (śmiech).

GKM stracił definitywne marzenia o play- off w Częstochowie. Tam mecz położył Krzysztof Buczkowski i on sam tego nie krył. Pan nie był zdziwiony, że za chwilę, w kilku miejscach można było przeczytać, że zmiany w zespole powinny dotknąć i jego. Powiem szczerze, że ja byłem w szoku. Dla mnie pozbycie się tak solidnego wychowanka byłoby strzałem nie tylko w kolano, ale i w potylicę.

Pełna zgoda. Nie czepiałbym się Krzyśka. On przejechał naprawdę solidny sezon. Przypominam, że eksperci i komentatorzy często, gęsto wspominali, że Buczkowski jest w życiowej formie. I teraz ktoś miałby patrzeć, czy przedłużać z nim kontrakt przez pryzmat jednego spotkania? Raz, Krzysiek jest stąd, dwa, los go nie oszczędzał, zanotował kilka groźnych upadków nie ze swojej winy, które odbiły się na nim i na rezultatach. Trzy, on da się pokroić za grudziądzkie barwy.

Nie sądzi pan, że deficyt konkretnych Polaków na seniorce jest tak potężny, że GKM po prostu nie mógł sobie pozwolić na wypuszczenie np. Pawlickiego?

Coś w tym jest. Z tym, że też nie do końca (śmiech). Popatrzymy na taki Lublin. Wchodził do PGE Ekstraligi i wszyscy łapali się za głowy, z czym, z kim? Minęło parę kolejek i zachwycaliśmy się Pawłem Miesiącem. Jest więc kilka nieoczywistych perełek do wyłowienia. Trzeba tylko, a może i aż, wiedzieć, gdzie ich szukać. Wiadomo, nie zawsze trafimy w dziesiątkę, co nie zmienia faktu, że w Nice 1. LŻ jest kilka ciekawych nazwisk do sprawdzenia. Muszą jednak trafić na klub, gdzie obdarzy się ich zaufaniem, otrzymają realną szansę i nie schowa się ich do zamrażarki po jednym, dwóch nieudanych występach.

A co ze sztabem szkoleniowym. Nie ma pan wrażenia, że pewna formuła się wyczerpała. Robert Kempiński stoi na czele GKM-u od lat, a play-off jak nie było, tak nie ma. Nastąpiła stagnacja.

Trudno powiedzieć. Jest pewien podział. Robert Kempiński prowadzący pierwszą drużynę i Robert Kościecha zajmujący się młodzieżą. Przypuszczam, że ten układ zdaje póki co egzamin i odpowiada zarządowi. To stosunkowo nowy duet. Dajmy im trochę czasu na dotarcie. Nie od razu Rzym zbudowano.

CZYTAJ TAKŻE: Za i przeciw Hynka. Panowie prezesi bądźcie jak prezes Ostrovii

Zastanawiam się, czy w tym zarządzaniu nie potrzeba jakiegoś mocnego charakteru, z siłą przebicia. Nawet nie zwalniać Kempińskiego, tylko dokooptować osobę, umiejącą uderzyć pięścią w stół, będącą w stanie postawić na swoim np. w kontekście przygotowania nawierzchni. Falubaz wpadł do Grudziądza i dziwnym trafem zamknięto "szeroką", zwłaszcza na drugim łuku. Zielonogórzanie triumfowali 46:44, a GKM-owi wbito pierwszy gwóźdź do trumny z napisem pierwsza czwórka.

Proszę zauważyć, że zielonogórzanie marudzą wszędzie. Pilnujmy innych klubów, które przyjeżdżają w gości i próbują rządzić na nie swoim torze. Jakieś ubijanie nawierzchni... jak już jesteśmy przy tym spotkaniu, najbardziej straciło na tym widowisko. Wiadomo, że gdy "otwarta" jest zewnętrzna, tutaj się dzieje. Zawody obserwuje się z wypiekami na twarzy... Wracając do głównodowodzących zespołem, szefowie klubu muszą sobie odpowiedzieć na pytanie, czy chcą kontynuować tę współpracę, czy wprowadzamy efekt nowej miotły. Zważmy, że to jest budowanie parku maszyn od nowa. Układanie klocków po swojemu. Każdy człowiek przychodzi ze swoją wizją. Transformacja jest dobra, pod warunkiem, że nie jest sztuką dla sztuki.

Źródło artykułu: