"Półtora okrążenia" to cykl felietonów Marty Półtorak, byłej prezes Stali Rzeszów.
***
Działacze Speed Car Motoru Lublin wykonali świetny ruch z punktu widzenia strategicznego. Jeszcze przed ostatnią kolejką, na stadionie, po wygranym meczu z Gorzowem, przy pełnych trybunach ogłoszono, że w razie utrzymania w PGE Ekstralidze ustalono warunki przedłużenia kontraktów z Wiktorem Lampartem, Pawłem Miesiącem i Mikkelem Michelsenem. Ważną umowę na kolejny sezon posiada Wiktor Trofimow jr. To sprawia, że jednym ruchem poza spokojem w formacji juniorskiej zapewniono sobie solidnego żużlowca drugiej linii z Polski i jednego lidera z krwi i kości. Szkielet jest, teraz trzeba z głową dobudowywać do niego kolejne kondygnacje.
CZYTAJ TAKŻE: Jakub Kępa: Wierzę, że po ostatniej kolejce będziemy się cieszyć
ZOBACZ WIDEO Żużel. Zobacz kapitalny wyścig Bartosza Zmarzlika! Kronika 13. kolejki PGE Ekstraligi
Nie wydaje mi się żeby wychylono się przed szereg za wcześnie. Takie szachowanie przeciwników to żadna nowość. Kilka klubów też już pochwaliło się prolongatą umów na dalsze sezony. Żużlowcy są po prostu "klepnięci" i teraz walczą o spokojną przyszłość, choć pewnie gdyby lublinianom jednak powinęła się noga i dotknęła ich degradacja żaden nie miałby kłopotu ze znalezieniem sobie nowego pracodawcy.
Paweł Miesiąc mimo trzydziestu pięciu lat na karku pokazał, że rozwijać się i robić postępy można w każdym wieku. Poza tym doskonale wiemy na jak wielki deficyt przynajmniej solidnych Polaków seniorów cierpią nasze kluby ekstraligowe. Wiktorowi Lampartowi, czołowemu młodzieżowcowi, wykręcającemu nieraz dwucyfrówki rekomendacja nie jest potrzebna. Michelsen długo pracował na swoje nazwisko aż w końcu jego gwiazda na dobre rozbłysnęła. Co istotne, Motor nie ma zamiaru robić jakiejś rewolucji i nadal stawia na zawodników nazwijmy ich swoimi i sprawdzonymi.
Ponadto pamiętajmy, że prezes Kępa zapowiedział, iż widzi nadal w zespole Grzegorza Zengotę, który w wyniku przedsezonowego upadku na crossie, doznał groźnej kontuzji nogi i w tym sezonie na torze się nie pojawi. Zawodnika nie zostawiono samemu sobie, roztoczono nad nim opiekę. Wszyscy w klubie interesują się jego postępami w rehabilitacji. Co najważniejsze nikt go nie popędzał i powtarzał, że dobrze by było żebyś nam jeszcze w tym roku pomógł, bo zainwestowaliśmy w ciebie. Obie strony zachowywały się wobec siebie fair i Grzegorz ma otwartą drogę do lubelskiej drużyny.
To świetna informacja, bo jeśli Zengi ponownie wsiądzie na motocykl i podczas rywalizacji na torze nie będzie pamiętał o tym jaką gehennę przechodził, jak długą drogę musiał przebyć, Motor się wzmocni bez sięgania po żużlowca z zewnątrz. Poza tym odnoszę wrażenie, że Zengota też czuje, iż ma w Lublinie dług wdzięczności do spłacenia. Mało jest takich zawodników, którzy utożsamiają się z aktualnym klubem, zwłaszcza w trudnych chwilach, a Grzegorz jest w tej wąskiej grupie. Trzeba sobie uzmysłowić, że to działa w dwie strony. Nie zawsze żużlowiec po znakomitym sezonie, potrafi znów błysnąć formą i udowodnić swoją wartość.
Do tego trzonu wypadałoby dorzucić jakiegoś lidera, pewniaka na dwucyfrówkę, który weźmie na siebie odpowiedzialności w trudnych momentach i będzie rozstrzygał piętnaste biegi. Takich zawodników jest niewielu i pewnie wiązałoby się z głębszym sięgnięciem do kieszeni, a jak wiemy w Lublinie nie pozwalają sobie na manewry wykraczające ponad budżetowe ramy. Chociaż wypadałoby zrobić kolejny krok do przodu i pokusić się o coś więcej niż tylko mordercza batalia o uniknięcie degradacji, czy barażów.
Co nie zmienia faktu, że pewnie kilka burz mózgów już w Lublinie poczyniono. Umówmy się, o kształcie drużyny nie dyskutuje się na ostatnią chwilę, pod koniec października, tylko praktycznie w trakcie trwania rozgrywek.
Nie odkryję Ameryki i powiem, że idealnie do Motoru pasowałby Jason Doyle. Jakub Kępa już zapowiedział, że podejmie z nim rozmowy. Problem w tym, że z podobnego złożenia wyjdzie większość prezesów. A nie zapominajmy, że trzeba się wcześniej dogadać z toruńskim klubem ws. wypożyczenia. I to Get Well może rozdać w tym wypadku kluczowe karty. Wygra ten, kto umiejętnie będzie umiał się dogadać z Australijczykiem i panem Termińskim.
Zastanawia mnie jeszcze jedna kwestia. Czy Grigorijowi Łagucie jest w Lublinie dobrze. Osobiście stawiałem przed nim większe oczekiwania. Spodziewałam się więcej. Nie odmawiam Rosjaninowi ambicji i tego, że jest mocnym punktem zespołu, ale gdybym stanęła przed wyborem, on, czy Michelsen, chyba postawiłabym na Duńczyka. Ja nie tworzę jednak ekipy Motoru i to tylko i wyłącznie moje subiektywna opinia. Niewykluczone przecież, że szefowie Koziołków widzą u siebie w 2020 roku duet tych stranieri i odstrzelenie Łaguty nie jest brane pod uwagę.
Po piorunującym powrocie do ścigania, Łaguta spuścił z tonu, nie błyszczał. Dopiero w spotkaniach z Włókniarzem i Stalą chwycił ciężar losów Motoru na swoje barki, co w pewnym stopniu zamazuje mi obraz. Jasne, że nikt nie jest maszynką do robienia punktów, każdemu przydarzają się wpadki, ale w przekroju całości Łaguta nie wytworzył tego efektu "wow". Być może wynika to z faktu, że myśląc o "petardzie" prowadzącej zespół, przed oczami ukazuje mi się Leon Madsen. To jest jego rok. On po prostu nie notuje wtop.
CZYTAJ TAKŻE: Fatalne błędy sędziego w Częstochowie
Marta Półtorak